Złoty gol załatwił sprawę. Tyszanie stracili swoją przewagę

15.03.2019

Fantastyczne widowisko stworzyli w Nowym Targu hokeiści Podhala oraz GKS-u Tychy. Podopieczni Andrija Gusowa długo nie potrafili znaleźć sposobu na zdobycie gola, a sztuka ta udała im się dopiero na 40 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry. Gol Michaela Cichego zapewnił w piątkowym meczu dogrywkę, w której jednak to gospodarze przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść. 

Łukasz Sobala/PressFocus

Po bardzo dobrym i zasłużonym zwycięstwie w pierwszym spotkaniu, rozegranym na Stadionie Zimowym, rywalizacja między GKS-em Tychy a Podhalem przeniosła się do Nowego Targu. Popularne „Szarotki” z pewnością zamierzały w piątkowy wieczór wykorzystać atut własnego lodowiska. Ewentualna porażka gospodarzy sprawiłaby bowiem, że tyszan od awansu do ścisłego finału PHL dzieliłby tylko dwa spotkania.

Tym samym w Nowym Targu można było spodziewać się otwartego i ciekawego widowiska. Oczekiwania kibiców zostały zaspokojone już w pierwszych 20 minutach – co prawda w tym okresie nie padł żaden gol, ale sam mecz był bardzo szybki i dynamiczny. Oba zespoły stworzyły sobie po kilka groźnych okazji, a Przemysław Odrobny ratował swój zespół z opresji m.in. po próbach Pociechy, Witeckiego czy Bagińskiego.

Kolejna tercja była niemal bliźniaczo podobna do pierwszych 20 minut. Gra toczyła się cały czas na styku – kibice byli świadkami ogromnej walki, ale drużyny wciąż miały problem ze skutecznością. Tyszanie między innymi nie wykorzystali dwukrotnej gry w przewadze oraz nie potrafili znaleźć sposobu na znakomicie dysponowanego Odrobnego. Chyba najbliżej otwarcia wyniku był w 38. minucie Jarosław Rzeszutko, ale krążek po jego strzale z ostrego kąta odbił się tylko od słupka. „Szarotki” z kolei bardzo dzielnie broniły się przed atakami tyszan i same potrafiły się groźnie odgryźć.

Dopiero trzecia tercja przyniosła upragnione otwarcie wyniku. W 55. minucie to gospodarze wykazali się zabójczą skutecznością – Oskar Jaśkiewicz sfinalizował dobrze rozegrany zamek „Górali” oraz wykorzystał grę swojego zespołu w przewadze.

Nie mając już nic do stracenia, tyszanie po stracie gola rzucili wszystkie swoje siły do ofensywy. Trener Andrij Gusow postanowił również wycofać bramkarza Johna Murraya i jak się później okazało, manewr ten przyniósł upragniony skutek. Gdy już się wydawało, że gospodarze „ są w ogródku i witają się z gąską”, na czterdzieści sekund przed końcem meczu GKS wyrównał stan rywalizacji. W 60. minucie Michael Cichy otrzymał krążek od jednego ze swoich kolegów i bez zastanowienia oddał mocny strzał, który uciszył nowotarską publiczność i jednocześnie wprawił gości w ekstazę. 

O wyniku piątkowego spotkania musiał zatem zadecydować „złoty gol”. W czwartej, dodatkowej tercji nowotarżanie prezentowali się nieco lepiej od swojego przeciwnika, który w pewnych momentach musiał się ratować wybiciami na uwolnienie. Dobry okres gry Podhala został potwierdzony w 67. minucie – wówczas w zamieszaniu pod bramką odnalazł się Michał Kolusz i dobijając swoje pierwsze uderzenie, ustalił wynik meczu.

Tym samym w rywalizacji urzędującego mistrza Polski z finalistą krajowego pucharu mamy remis. Kolejny akcent półfinałowych zmagań odbędzie się już w najbliższy poniedziałek – tym razem na Stadionie Zimowym w Tychach. 

TatrySki Podhale Nowy Targ – GKS Tychy 2:1 pd. (0:0, 0:0, 1:1, d. 1:0)
1:0 – Oskar Jaśkiewicz (Krzysztof Zapała - Jarosław Różański) 54:04 5/4
1:1 – Michael Cichy (Filip Komorski) 59:20
2:1 – Michał Kolusz (Patrik Moisio) 67:28

Składy:
Podhale:
Odrobny – Jaśkiewicz, Kolusz, Worwa, Koski, Różański – Toivanen, Wajda, Sammalmaa, Zapała, Michalski – Moksunen, Suominen, Wielkiewicz, Neupauer, Guzik – Mrugała, Siuty, Moisio, Dziubiński, Kapica.
GKS: Murray – Kotlorz, Ciura, Sykora, Komorski, Mikhnov – Górny, Bryk, Jefimienko, Rzeszutko, Gościński – Yeronov, Pociecha, Klimenko, Cichy, Szczechura – Kolarz, Kogut, Jeziorski, Bagiński, Witecki. 

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również