Mecz, który trwał dwa dni. Tyszanie zachowują szanse na finał!

28.03.2019

Nieprawdopodobny przebieg miało szóste spotkanie półfinałowe Polskiej Hokej Ligi pomiędzy Podhalem Nowy Targ a GKS-em Tychy. Rywalizacja obu drużyn trwała blisko pięć godzin, a zwycięski gol dla obrońcy tytułu padł dopiero w 125. minucie meczu. Dzięki wygranej tyszanie wyrównali stan rywalizacji z "Szarotkami", a decydujące, siódme spotkanie rozegrają na własnym lodowisku.

Łukasz Sobala/PressFocus

W półfinałowej rywalizacji pomiędzy GKS-em Tychy a „Szarotkami” z Nowego Targu, urzędujący mistrzowie Polski stanęli pod ścianą. Gdyby podopiecznym Andrija Gusowa powinęła się noga w środowym pojedynku wyjazdowym, nowotarżanie zapewniliby sobie awans do finału PHL po 9 latach przerwy. Z tego powodu w Miejskiej Hali Lodowej szykowano się na prawdziwe świętowanie – na mecz przybył bowiem komplet kibiców, który przez cały mecz dodawał otuchy Przemysławowi Odrobnemu i spółce. 

Tyszanie nie zamierzali jednak ułatwiać zadania swojemu przeciwnikowi i od początku starali się przejąć dominację w meczu. Przed bramką Podhala często się kotłowało, a szczególnie aktywni w ofensywie byli Michael Cichy, Alexander Szczechura oraz Bartłomiej Pociecha. Strzał z 11. minuty drugiego z wymienionych zawodników odbił się nawet od słupka. Podobny los spotkał kilka minut wcześniej Andrija Michnowa – Ukrainiec w swojej indywidualnej akcji wjechał do tercji, ale w decydującym momencie zabrakło mu szczęścia. Swoje okazje na pierwsze trafienie mieli również gospodarze, ale wynik w pierwszej tercji nie został otwarty.

Po przerwie w poczynaniach tyszan ponownie było widać ogromną determinację. Obrońcom tytułu długo brakowało jednak szczęścia i skuteczności, ale złą serię udało się przełamać Glebowi Klimence. Rosjanin wykorzystał świetne zagranie Jefimienki wzdłuż bramki i pewnie umieścił krążek w jej lewym rogu. Zdobyty gol ewidetnie dodał animuszu gościom, ale „Góralom” udało się przetrzymać okres absolutnej dominacji Ślązaków. Gdy napór tyszan minął, Podhale zdołało wyrównać wynik rywalizacji dzięki dobrej kontrze. Doświadczony Krystian Dziubiński oddał strzał przy lewym słupku bramki Murraya i wprawił zgromadzonych kibiców w ekstazę. Po tej akcji obraz meczu wyrównał się, a postawa obu drużyn naprawdę mogła się podobać. Na tafli mogliśmy zaobserwować sporo celnych uderzeń (m.in. Tomasa Sykory, który próbował swoich sił z ostrego kąta), ale bramkarze obu drużyn spisywali się bez zarzutu.

Z biegiem czasu gra w Nowym Targu coraz bardziej się zaostrzała, a w poczynania zespołów zaczęła wkradać się nerwowość. Nic w tym dziwnego, skoro trzecia tercja mogła rozstrzygnąć całą rywalizację w 1/2 finału PHL. Więcej okazji, szczególnie w końcówce, stworzyli sobie tyszanie. Przemysław Odrobny wykazał się jednak wyczuciem m.in. przy znakomitej próbie Rzeszutki czy strzale Michaela Cichego z bliskiej odległości. Ostatecznie wynik do końca trzeciej tercji nie uległ zmianie, przez co kibice mogli szykować się na już czwartą dogrywkę w półfinale pomiędzy GKS-em a Podhalem.

Taki stan rzeczy świadczył o tym, że rywalizacja obu zespołów od początku do końca była niezwykle wyrównana i zacięta. Urzędujący mistrzowie Polski mogli sobie jednak pluć w brodę, bo w regulaminowym czasie gry aż 42 razy uderzali celnie na bramkę przeciwnika. Dla porównania, nowotarżanie w 60 minutach oddali aż 16 strzałów mniej. Już w pierwszym fragmencie dogrywki tyszanie mogli rozstrzygnąć ją na własną korzyść - Witecki zagrał krążek do Cichego, ten przymierzył w górny róg, ale nie dał rady pokonać Odrobnego. 

Nieco później doszło do zaskakującej sytuacji – po kontrze Krzysztof Zapała znalazł się na czystej pozycji i został sfaulowany przez Kolarza. Sędziowie musieli użyć jednak weryfikacji wideo i sprawdzić, czy krążek nie wpadł do siatki przed ruszeniem bramki. Ostatecznie arbitrzy podjęli słuszną decyzję i podyktowali rzut karny, do którego podszedł sam poszkodowany. Zawodnik nie zdołał pokonać Johna Murraya i powtórzyć sytuacji z piątego spotkania, gdy właśnie jego gol w dogrywce zapewnił nowotarżanom cenną wygraną. 

Minuty mijały, a hokeiści wciąż nie byli w stanie skierować krążka do siatki. Okazji ku temu nie brakowało, a tyszanie zanotowali swoją chwilę dominacji pod koniec drugiej dogrywki. Podopieczni Andrija Gusowa byli bliscy wykorzystania gry w przewadze (Jarosław Różański opuścił lodowisko z powodu uderzenia kijem), ale bramkarz Podhala wybronił strzały Michnowa czy Witeckiego. W jednej z akcji Tomasowi Sykorze w zdobyciu gola przeszkodził z kolei słupek. O szczególnym pechu mógł jednak mówić Michael Cichy – zawodnik pod koniec szóstej (!) tercji był bliski pokonania Odrobnego, ale jeden z obrońców wybił toczący się do bramki krążek. Tuż po rozpoczęciu czwartej dogrywki, wspomniany Cichy miał kolejną stuprocentową okazję na ustalenie wyniku. Amerykanin polskiego pochodzenia otrzymał w 121. minucie znakomite podanie od Mateusza Bryka, ale przy strzale nieczysto trafił w krążek i uderzył tylko w słupek.

Choć na nowotarskim lodowisku gole nie padały wyjątkowo długo, to mecz cały czas trzymał w napięciu, a zawodnicy imponowali znakomitą wydolnością i determinacją. Indolencja strzelecka obu drużyn spowodowała jednak, że dogrywka przekroczyła długością regulaminowy czas, a wczorajszy rekord w długości meczu odszedł do lamusa. Pojedynek GKS-u z Podhalem trwał bowiem 125 minut, a sam mecz rozciągnął się na dwa dni. 

Ostatecznie tyszanom w końcu udało się skierować krążek do siatki. W 125. minucie Alex Szczechura popisał się celną dobitką swojego strzału i sprawił, że ten nieprawdopodobny mecz ostatecznie padł łupem gości. GKS tym samym wyrównał stan rywalizacji, a o tym, która drużyna awansuje do wielkiego finału Polskiej Hokej Ligi, zadecyduje sobotni mecz na Stadionie Zimowym. 

TatrySki Podhale Nowy Targ – GKS Tychy 1:2 (0:0, 1:1, 0:0, 0:0, 0:0, 0:0, 0:1)
0:1 – Gleb Klimenko (Filip Komorski) 22:15
1:1 – Krystian Dziubiński 26:10
1:2 – Alexander Szczechura 125:40

Podhale: Odrobny – Kolusz, Jaśkiewicz, Różański, Koski, Dziubiński – Tolvanen, Suominen, Michalski, Zapała, Sammalmaa – Mrugała, Hovinen, Guzik, Neupauer, Wielkiewicz – Siuty, Wajda, Worwa, Kapica, Moisio
GKS: Murray – Ciura, Pociecha, Szczechura, Cichy, Witecki – Bryk, Gojny, Gościński, Rzeszutko, Jeziorski – Bizacki, Kolarz, Jefimienko, Komorski, Klimenko – Mikhnov, Kogut, Sykora.

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również