Krajan, student i strzelec wyborowy w jednym. Gwiazda niższych lig już błyszczy na Lorecie

28.09.2020

W przeciwieństwie do poprzednich sezonów II Ligi, w których Skra Częstochowa notowała słabe wejście w rozgrywki i dopiero w jej dalszych fragmentach nadrabiała powstałe straty, tym razem popularne "Skrzaki" od razu mocno zabrały się do roboty. Obecnie podopieczni Marka Gołębiewskiego zajmują miejsce w ścisłej czołówce stawki, a już jutro czeka na nich prawdziwy test w postaci meczu z liderem. Bardzo dobre wyniki Skry w pierwszych pięciu kolejkach nie byłyby jednak możliwe, gdyby nie napastnik, który trafił na "Loretę" z czwartej ligi i od razu dołączył do grona najlepszych strzelców nowych rozgrywek.

ks-skra.pl

O kim mowa? Oczywiście o Kamilu Wojtyrze, który na szersze wody wypłynął jednak nie przy Loretańskiej, a w obecnie czwartoligowym Zniczu Kłobuck. Podczas trzyletniego pobytu w zespole z miasta z aglomeracji częstochowskiej, napastnik nie tylko zdołał awansować ze Zniczem o dwa poziomy rozgrywkowe, ale i osiagnął w nim wręcz niebotyczną strzelecką formę. Dość powiedzieć, że w wspomnianym okresie Wojtyra wpisał się na listę strzelców blisko 140 razy, dzięki czemu w cuglach uzyskał tytuł króla strzelców na poziomie A-klasy oraz ligi okręgowej. 

Ciekawostką jest fakt, że częstochowianin w sezonie 2018/2019 zapracował sobie również na drugie miejsce w plebiscycie Złoty Szczewik, prowadzonego niegdyś przez nasz portal w celu wyłonienia najlepszych snajperów całego województwa śląskiego. Wojtyra przegrał rywalizację w naszej zabawie jedynie z Igorem Angulo, który wyprzedził polskiego snajpera o 13,5 punktu. - Fenomenalny sezon w wykonaniu Angulo sprawił, że napastnicy z niższych lig szanse na sięgnięcie po historyczny, bo pierwszy tytuł najskuteczniejszego gracza na Śląsku mieli tylko iluzoryczne. Najbliżej dogonienia piłkarza Górnika Zabrze okazał się Kamil Wojtyra. I kto wie, czy gdyby jego celownik nie zaciął się w samej końcówce grania w częstochowskiej lidze okręgowej, to właśnie piłkarz z przeszłością w młodzieżowych drużynach Rakowa Częstochowa nie sięgnąłby po nasze trofeum. Wojtyra dwie z trzech ostatnich kolejek kończył jednak z pustym przebiegiem, ale mimo zmagania zamknął z kosmiczną liczbą 55 strzelonych bramek - tak na temat tego polsko-hiszpańskiego pojedynku pisaliśmy w lipcu 2019 roku.

Znakomita skuteczność, pomijając nawet niski poziom poszczególnych klas rozgrywkowych, nie mogła zatem umknąć uwadze znacznie wyżej notowanych klubów. Już kilka miesięcy temu 23-latek pojawił się na testach sportowych w Podbeskidziu Bielsko-Biała, a nad pozyskaniem wyborowego snajpera zastanawiały się również Zagłębie Sosnowiec oraz Odra Opole. Ostatecznie piłkarz opuścił Kłobuck w sierpniu bieżącego roku, a jego pracodawcą została drugoligowa Skra Częstochowa, usilnie poszukująca napastnika po odejściach Daniela Rumina oraz Dawida Wolnego. 

Jak pokazały ostatnie tygodnie, ruch ten okazał się dla piłkarza oraz drugoligowca prawdziwym strzałem w dziesiątkę. W końcu Wojtyra miał udział przy wszystkich dotychczasowych ligowych bramkach swojej ekipy, czterokrotnie wpisując się na listę strzelców oraz zapisując asystę przy golu Adama Olejnika. Snajper z "Lorety" ani jednak myśli o spuszczeniu z tonu, ale jak cały czas zapowiada, najważniejsze dla niego i tak pozostają dobre wyniki swojego zespołu. W rozmowie z 23-latkiem poruszyliśmy nie tylko temat aktualnej indywidualnej oraz zespołowej formy, ale także kwestie, dlaczego zdecydował się on na transfer do Skry, jak łączy grę w piłkę ze studiami oraz jak wspomina swój pobyt w innym klubie ze swojego rodzinnego miasta.

***

Na wstępie gratuluję ostatniego zwycięstwa na trudnym terenie w Bytowie. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że mierzyliście się z wiceliderem drugoligowych rozgrywek oraz to, że przez dużą część drugiej połowy graliście w osłabieniu, sobotnie spotkanie musiało być dla Was prawdziwą próbą charakterów. 
Na pewno cieszymy się z wywalczonego tam zwycięstwa oraz zdobytych trzech punktów. Pierwsza połowa meczu w naszym wykonaniu była bardzo dobra, co tym bardziej satysfakcjonuje, że graliśmy na stadionie naprawdę trudnego rywala. W drugą część również weszliśmy obiecująco, ale czerwona kartka trochę pokrzyżowała nasze plany, bo musieliśmy się cofnąć, nieco zmienić nasze ustawienie i zacząć grać w kompakcie - jeszcze bliżej siebie. Jak jednak można zobaczyć po wyniku, dopięliśmy swego i utrzymaliśmy korzystny wynik do końca. Do ostatniego gwizdka bardzo dobrze się broniliśmy i nie dopuściliśmy przeciwnika do stworzenia jakiejkolwiek stuprocentowej okazji bramkowej. Taki rezultat może nas tylko cieszyć i podbudować przed kolejnymi ligowymi wyzwaniami. 

Trener Marek Gołębiewski przyznał „na gorąco” po meczu z Bytovią, że pierwsza połowa w waszym wykonaniu była najlepszą od momentu rozpoczęcia sezonu ligowego. Zgodziłbyś się z tym stwierdzeniem?
Myślę że tak. Na pewno zaprezentowaliśmy się w niej bardzo korzystnie i każdy kto oglądał to spotkanie na stadionie lub poprzez transmisję, może to tylko potwierdzić. 

Pozostaje Wam tylko życzyć, żebyście podtrzymali taką dyspozycję w najbliższym, kolejnym „meczu na szczycie”.
Zdecydowanie tak, już w środę czeka na nas bardzo ważny bój z liderem - Chojniczanką Chojnice - i ponownie będziemy chcieli zaprezentować się z jak najlepszej strony. I oczywiście naszym celem w tym meczu będzie zdobycie trzech punktów. Wiemy, że Chojniczanka jest naprawdę mocnym zespołem i nie ma co ukrywać - jest on jednym z głównych kandydatów do awansu. Nie możemy jednak jej się bać i na pewno podejdziemy do tej rywalizacji jak do każdego innego spotkania. W końcu druga liga to naprawdę wyrównane rozgrywki i może się tu wiele wydarzyć.

 

 

Sobotnia wygrana umocniła Was na bardzo wysokim piątym miejscu. Gdyby ktoś przed rozpoczęciem sezonu powiedział Wam, że w pierwszych pięciu spotkaniach zgromadzicie na swoim koncie 10 punktów, taki dorobek chyba wzięlibyście w ciemno.
Na pewno ciężko było przed sezonem wnioskować czy przewidywać, co może się wydarzyć na jego starcie. Z dotychczasowego wyniku możemy być naprawdę zadowoleni, nawet biorąc pod uwagę pojedynki, w których nie udało nam się zdobyć kompletu punktów. W przegranym meczu w Suwałkach bardzo długo prowadziliśmy 1:0, a dwa gole straciliśmy dopiero w ostatnim kwadransie. Z Motorem Lublin także osiągnęliśmy jednobramkową przewagę, jednak w drugiej połowie rywal doprowadził do wyrównania i już nie zdołaliśmy ponownie wrócić na prowadzenie, choć mieliśmy ku temu swoje sytuacje. Niemniej i tak odczuwamy satysfakcję z dotychczasowych wyników. Już przed sezonem zdawaliśmy sobie sprawę, że posiadamy naprawdę mocny zespół, a udany początek tylko to potwierdza. Mam tylko nadzieję, że swoją siłę potwierdzimy także w kolejnych spotkaniach.

Zatem cieszycie się z aktualnej sytuacji sportowej, ale mimo to odczuwacie pewien niedosyt?
Zdajemy sobie sprawę, że mogliśmy zdobyć jeszcze więcej punktów, ale z drugiej strony bilans ten mógł wyglądać gorzej. W niektórych spotkaniach albo mieliśmy trochę szczęścia, albo korzystny wynik ratował nam bramkarz oraz bardzo dobrze dysponowana linia defensywy. W tym miejscu można też wrócić do spotkania z Bytovią, które wygraliśmy, choć przez większą część drugiej połowy musieliśmy grać w osłabieniu. Tak więc w ogólnym rozrachunku uważam, że dorobek dziesięciu punktów po pięciu meczach możemy uznać za sprawiedliwy. 

Myślę, że tak jak wspomnianą ilość punktów, tak swoją dotychczasową zdobycz bramkową także wziąłbyś w ciemno. Wspominałeś na łamach oficjalnej strony Skry, że przeskok z IV do II Ligi będzie dla Ciebie sporym wyzwaniem, ale mimo to w nowe dla siebie rozgrywki wszedłeś w świetnym stylu. 
Bardzo cieszę się z tego, że strzelam te bramki i zaliczam udany początek sezonu. Nie jest to jednak dla mnie najważniejsze - najbardziej przede wszystkim liczą się zdobywane punkty. Nie jest przecież tak, że na gole pracuje tylko jedna osoba. Na osiągnięcie sukcesu wpływa jedenastu zawodników na boisku. Ja przede wszystkim odpowiadam za finalizację akcji, tworzonych przez moich partnerów i bardzo się cieszę, że nasza dotychczasowa współpraca układa się tak dobrze. 

Jak widać na Tobie te przejścia do wyższych klas rozgrywkowych nie robią żadnego wrażenia. W końcu twój strzelecki bilans z Kłobucka, wypracowany zarówno w A-klasie, okręgówce oraz czwartej lidze, obrósł już pewną legendą. 
Nie ma co ukrywać, że te przeskoki z niższej do wyższej klasy rozgrywkowej są odczuwalne. Choćby teraz, gdy awansowałem z czwartej do drugiej ligi. Na szczeblu centralnym poziom zawodników, tempo gry czy ogólnie cała otoczka wokół rozgrywek stoją na dużo wyższym poziomie. Mimo to cały czas udaje mi się podtrzymywać swoją skuteczność. Cieszę się z tych goli, tym bardziej że jestem napastnikiem, więc poniekąd jestem z tego rozliczany.

Czyli przed transferem do Skry stawiałeś sobie jakiś cel, na przykład zdobycie konkretnej ilości goli? Czy nie pochodzisz do tego w taki sposób?
Moim głównym celem tutaj jest przede wszystkim regularna i dobra gra. W każdym spotkaniu, w którym będę miał okazję wybiec na boisko, na pewno będę dawał z siebie sto procent. A za dobrą grą w przypadku napastnika powinny pójść bramki oraz wymierna pomoc drużynie w wygrywaniu kolejnych meczów. 

Skupiając się jeszcze na Twoim letnim transferze - nie da się ukryć, że dzięki swojej strzeleckiej serii w Kłobucku byłeś łakomym kąskiem na rynku. Czym zatem przekonała Cię właśnie oferta Skry? Możliwość powrotu do rodzinnego miasta przy jednoczesnej grze na szczeblu centralnym była koronnym argumentem?
Na pewno możliwość występów właśnie na szczeblu centralnym była jednym z głównych powodów, dlaczego zdecydowałem się tu przyjść. Ponadto przeniosłem się do drużyny z miasta, w którym na co dzień mieszkam, więc dzięki tej decyzji nie istniała konieczność przeprowadzania się oraz zmieniania swojego otoczenia. Do tego do Skry przyciągnął mnie poziom sportowy drużyny oraz dobra organizacja zespołu. Więc jak można zauważyć, argumentów „na tak”, by ostatecznie zdecydować się na transfer do Skry było naprawdę sporo. Nie pozostało mi zatem nic innego, tylko opuścić Znicza i podpisać kontrakt tutaj. I jak na razie jestem bardzo zadowolony z tej decyzji.

Niegdyś Dawid Niedbała przyznał na łamach naszego portalu, że siła Skry oparta jest między innymi na mocnej więzi pomiędzy piłkarzami, pochodzącymi przede wszystkim z Częstochowy oraz miast ościennych. Po blisko miesięcznym pobycie w zespole możesz potwierdzić, że to team spirit faktycznie stoi w Skrze na wysokim poziomie?
Oczywiście, zdecydowanie zgadzam się z tym stwierdzeniem. Dużo zawodników pochodzi z tego regionu, sam też miałem już okazję poznać część z nich, gdy występowali oni w innych klubach. Więc wchodząc do tej szatni nie miałem żadnego problemu z aklimatyzacją. Ten wspomniany team spirit faktycznie tu występuje i jest to niewątpliwie nasz wielki atut. U nas każdy za każdego skoczy w ogień.

Rozmawialiśmy już o celach, które postawiłeś sobie po transferze. Niemniej poprzez grę w Skrze liczysz na pójście podobną drogą jak choćby Daniel Rumin, który na szersze wody wypłynął właśnie na „Lorecie”? 
Na ten moment staram się skupiać tylko na bieżących celach, czyli każdym kolejnym spotkaniu. A co będzie dalej? Sezon wszystko zweryfikuje i zobaczymy po jego zakończeniu, co będzie na mnie czekać. Nie ma co za daleko wybiegać w przyszłość - za sobą mam przecież tylko pięć spotkań, a przede mną i całą drużyną jeszcze sporo ligowego grania.

Jak za to wiadomo, w Skrze duża część zawodników, m.in. Piotr Nocoń czy wspomniany Dawid Niedbała łączą grę w piłkę z innym zajęciem zarobkowym. Ty akurat jesteś na ostatnim roku magisterki. Sam jestem studentem i ciekawi mnie, jaką trudnością było dla Ciebie przeznaczenie czasu na naukę w sesji czy pisanie pracy dyplomowej przy jednocześnie odbywających się treningach i meczach?
Jeśli chodzi o studia, faktycznie został mi jeszcze tylko rok nauki i mam nadzieję, że uda mi się je ukończyć z jak najlepszym wynikiem. Na pewno ten czas na naukę i kwestie związane z uczelnią jest jednak trochę ograniczony, ale nie jest to dla mnie żaden problem, by łączyć wszystkie obowiązki ze sobą. Na razie udawało mi się to dosyć dobrze, więc liczę na to, że i w kolejnych miesiącach nie będę miał z tym problemu. 

Teraz nowy rok akademicki za pasem, ale wobec wiadomej sytuacji epidemiologicznej, zdecydowanie będzie on się różnił od pozostałych. Ciebie też czeka tylko zdalne nauczanie? 
Z tego co się zdążyłem dowiedzieć, zajęcia będą miały format hybrydowy. Część z nich będzie prowadzona on-line, natomiast ćwiczenia i zajęcia praktyczne będą odbywały się na uczelni. Na pewno fakt, że duża część przedmiotów będzie zdalna jest sporym ułatwieniem, bo będę mógł jednocześnie być w domu i się uczyć. Zresztą, wspominając o uczelni, fakt że znajduje się ona w Częstochowie też był argumentem, dla którego zdecydowałem się przenieść właśnie do Skry. 

Już zacząłeś zatem układać plany dietetyczne swoim nowym kolegom z zespołu?
Nie, jeszcze nie. Może kiedyś przyjdzie na to pora (śmiech).

Swoje studia na kierunku „Dietetyka i żywienie człowieka” traktujesz jako pewien handicap na przyszłość? 
Tak do tego podchodzę. Studia te są dla mnie bardzo istotne i zdecydowanie pomagają mi chociażby w swoim prowadzeniu się, odpowiednim odżywianiu itp. A czy kiedyś będę czerpał z takiej działalności korzyści finansowe i będzie to moja praca? To jeszcze zobaczymy, natomiast na razie chciałbym ukończyć te studia i dopiero potem będę myślał, czy chcę jeszcze dalej realizować się w tym kierunku i czy będę miał na to czas. 

Dobrze, powracając zatem do Twojej stricte sportowej kariery. Trzy ostatnie sezony w Kłobucku były dla Ciebie zdecydowanie najbardziej owocnym okresem w piłkarskim życiu?
Ciężko się z tym nie zgodzić. Pod kątem piłkarskim był to bardzo udany czas, udało mi się wykręcić świetne liczby…

Sam już kiedyś przyznałeś, że przestałeś liczyć zdobywane bramki w Kłobucku.
No można tak to ująć, oczywiście z pewnym przymrużeniem oka. Niemniej bardzo jestem zadowolony, jaką formę udało mi się wypracować w ostatnich sezonach. Teraz tylko pozostaje mi potwierdzić tą jakość już na wyższym poziomie rozgrywkowym.

Po czasie uznajesz pobyt tam za bardzo udany, ale początkowo twoje przejście do Znicza uznawane było za dość szokujący ruch. Niecodziennie schodzi się bowiem z poziomu II Ligi do A-klasy, ale jak pokazał Twój przypadek, chyba czasami warto zrobić krok w tył, by później postawić dwa do przodu. 
Oczywiście, natomiast teraz mam tylko nadzieję, że nie musiał w najbliższym czasie się cofać i ponownie stawiać takiego kroku w tył. Patrzę w przyszłość ze sporym optymizmem. 

Co prawda opuściłeś Znicz, ale jak pokazują ostatnie tygodnie w IV Lidze, liczba skutecznych Wojtyrów w Kłobucku wciąż się zgadza.
Dokładnie tak, obecnie w Zniczu wciąż występuję mój rok młodszy kuzyn, który już zdobywa na poziomie IV Ligi naprawdę dużo goli. Zatem na pewno mój były zespół ma kogoś, kto może mnie w nim zastąpić. Można powiedzieć, że namaściłem go na swojego następcę (śmiech). A czy jesteśmy podobnym typem zawodnika? Myślę, że mimo wszystko jednak nie, bo różnimy się choćby pod kątem swojej fizyczności.

 

Wojtyra wypracował w swoim poprzednim klubie - Zniczu Kłobuck - wręcz nieprawdopodobne statystyki strzeleckie (fot: znicz-klobuck.pl)

A jak z perspektywy czasu wspominasz spędzony przez siebie czas w Rakowie? W pierwszym zespole zadebiutowałeś jeszcze jako 17-latek, później trenowałeś w jednej drużynie choćby z Tomasem Petraskiem pod okiem Marka Papszuna, więc zapewne była to dla Ciebie pewna szkoła życia.
Na pewno spędzony czas w Rakowie będę wspominał bardzo dobrze, pozytywnie. Dzieliłem wówczas szatnię z wieloma naprawdę wartościowymi zawodnikami, od których można było się sporo nauczyć na treningach. Również miałem okazję być prowadzony przez wysokiej klasy trenerów - nie tylko przez wspomnianego Marka Papszuna, ale także przez Radosława Mroczkowskiego czy Przemysława Cecherza. Sporo dobrego wyciągnąłem z tamtego czasu i na pewno miał on wpływ na to, gdzie aktualnie się znajduje i jakim jestem zawodnikiem. 

Od momentu twojego odejścia w Rakowie zmieniło się niemal wszystko, na czele z klasą rozgrywkową. Widok drużyny, w której się wychowałeś, znajdującej się na drugim miejscu w Ekstraklasie i prezentującej przy okazji jeden z najatrakcyjniejszych stylów gry w Polsce, napawa Cię pewną dumą?
Bardzo kibicuje Rakowowi, zarówno trenerowi Papszunowi, jak i wszystkim chłopakom z zespołu. Nie wiem jednak, czy to uczucie można nazwać dumą, bo większą satysfakcję z tego odczuwałoby się wtedy, gdybym był częścią tej drużyny i w niej występował. Niemniej takie rezultaty mogą napawać sporą radością. 

Obyś mógł odczuwać podobną radość z wyników swojego zespołu. Forma jest, bramki są - zatem czego można życzyć Tobie i Skrze na najbliższe miesiące?
Na pewno zdrowia, szczególnie biorąc pod uwagę aktualną sytuację w kraju i na świecie. A poza tym dobrej gry w każdym kolejnym spotkaniu, a pod kątem drużyny - jak największej ilości zdobytych punktów. Zaliczyliśmy naprawdę udany start, więc pozostaje tylko utrzymać ten pozytywny trend i wciąż walczyć o jak najwyższe miejsce w tabeli. 

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również