Kosmiczny Galia zatrzymał ekipę "Józka"
07.12.2016
Mimo że Sandra SPA Pogoń Szczecin nie należy do ligowej czołówki (szóste miejsce w grupie granatowej), to spotkanie budziło spore emocje - nie tak dawno trenerem "Portowców" został przecież Mariusz Jurasik, który w październiku odszedł z Zabrza, z powodu "odmiennej wizji przyszłości drużyny i zarządzania Górnikiem". Legenda polskiego szczypiorniaka jest, podobnie jak w poprzednim sezonie, grającym szkoleniowcem . Po raz pierwszy na parkiecie zameldował się w 23. minucie. Przy brawach publiczności.
Początek spotkania mógł sugerować, że "Józek" - który przecież doskonale zna rywala - rozrysował idealny plan na zabrzan. Szczecinianie szybko objęli prowadzenie 3:1 dzięki zabójczym, szybkim atakom. NMC Górnik grał głównie skrzydłem Bartłomieja Tomczaka, który jak zwykle imponował skutecznością. Pierwszy raz gospodarze wyszli na prowadzenie w 10. minucie (5:4), oczywiście po trafieniu "Kopary", który przed przerwą siedmiokrotnie pokonał bramkarza Pogoni.
Zabrzanie długo nie potrafili odjechać Pogoni. Dopiero gdy poprawiła się gra w obronie, a kolejnymi wyśmienitymi paradami popisywał się Martin Galia, "Trójkolorowi" zaczęli dominować i jeszcze w pierwszej połowie zdołali sobie wypracować siedem bramek przewagi. Grę gościom utrudniła czerwona kartka dla Pawła Krupy za atak na twarz Michała Adamuszka na kilkadziesiąt sekund przed syreną, oznajmiającą przerwę.
Druga połowa rozpoczęła się podobnie do pierwszej - to szczecinianie zaczęli trafiać - także Jurasik - i odrabiać straty. Do czasu - znów niesamowicie zaczął bronić Galia. Przewaga gospodarzy rosła i na kwadrans przed końcem spotkania wynosiła 10 "oczek". Mecz zakończył się w momencie, gdy goście wycofali bramkarza. Manewr ten zakończył się klapą bowiem zawodnicy Górnika aż cztery razy wykorzystali okazję i rzucili do pustej bramki. Dwa razy tej sztuki dokonał Galia, który dzisiaj był gwiazdą wieczoru. Z dzisiejszego występu Czecha śmiało można stworzyć kompilację udanych interwencji - i ciężko będzie wybrać tę najlepszą.
NMC Górnik Zabrze - Sandra SPA Pogoń Szczecin 37:26 (18:11)
Początek spotkania mógł sugerować, że "Józek" - który przecież doskonale zna rywala - rozrysował idealny plan na zabrzan. Szczecinianie szybko objęli prowadzenie 3:1 dzięki zabójczym, szybkim atakom. NMC Górnik grał głównie skrzydłem Bartłomieja Tomczaka, który jak zwykle imponował skutecznością. Pierwszy raz gospodarze wyszli na prowadzenie w 10. minucie (5:4), oczywiście po trafieniu "Kopary", który przed przerwą siedmiokrotnie pokonał bramkarza Pogoni.
Zabrzanie długo nie potrafili odjechać Pogoni. Dopiero gdy poprawiła się gra w obronie, a kolejnymi wyśmienitymi paradami popisywał się Martin Galia, "Trójkolorowi" zaczęli dominować i jeszcze w pierwszej połowie zdołali sobie wypracować siedem bramek przewagi. Grę gościom utrudniła czerwona kartka dla Pawła Krupy za atak na twarz Michała Adamuszka na kilkadziesiąt sekund przed syreną, oznajmiającą przerwę.
Druga połowa rozpoczęła się podobnie do pierwszej - to szczecinianie zaczęli trafiać - także Jurasik - i odrabiać straty. Do czasu - znów niesamowicie zaczął bronić Galia. Przewaga gospodarzy rosła i na kwadrans przed końcem spotkania wynosiła 10 "oczek". Mecz zakończył się w momencie, gdy goście wycofali bramkarza. Manewr ten zakończył się klapą bowiem zawodnicy Górnika aż cztery razy wykorzystali okazję i rzucili do pustej bramki. Dwa razy tej sztuki dokonał Galia, który dzisiaj był gwiazdą wieczoru. Z dzisiejszego występu Czecha śmiało można stworzyć kompilację udanych interwencji - i ciężko będzie wybrać tę najlepszą.
NMC Górnik Zabrze - Sandra SPA Pogoń Szczecin 37:26 (18:11)
Polecane
Superliga mężczyzn
Przeczytaj również
07.08.2022
07.08.2022
Główka Paluszka metodą na wicemistrzów