Kapitan „GieKSy” po awansie. „Po takim sezonie może rozpierać duma”

11.06.2021

Dla wielu piłkarzy, znajdujących się obecnie w kadrze katowickiego GKS-u, ostatnie dni musiały być jednym z najbardziej intensywnych oraz jednocześnie radosnych okresów w ich dotychczasowych karierach. Klub z Bukowej zdołał bowiem uzyskać wyczekiwaną promocję do Fortuna 1. Ligi, a za jeden z absolutnie kluczowych elementów w stworzonej układance przez trenera Rafała Góraka, należy uznać obrońcę Arkadiusza Jędrycha. I co prawda do końca sezonu 2020/2021 pozostało jeszcze jedno spotkanie w Ostródzie, wraz z kapitanem "GieKSy" pokusiliśmy się już o małe podsumowanie II-ligowych rozgrywek.

Tomasz Kudala/PressFocus

Tuż po końcowym gwizdku poniedziałkowego spotkania ze Stalą Rzeszów, w obozie katowickiej „GieKSy” zapanowała prawdziwa euforia. Nic dziwnego, skoro po dwóch latach pobytu na trzecim poziomie rozgrywkowym, zawodnicy z Bukowej zdołali zapewnić sobie powrót na zaplecze Ekstraklasy. 

Historia zatoczyła koło

Świętowanie w przypadku katowiczan było jednak o tyle intensywne, że podczas wygłaszania swojej emocjonalnej przemowy do kibiców z popularnego „Blaszoka”, u kapitana Arkadiusza Jędrycha pojawiła się już spora chrypka. - Gdy podczas spotkania udziela się cały czas podpowiedzi plus jest się w tym tzw. szale meczowym, po końcowym gwizdku ze stanem strun głosowych bywa różnie. Tym bardziej po tym, co miało ostatnio miejsce przy Bukowej. Trochę krzyku więc było, chociaż to w dużej mierze wyniknęło z radości. Ale na szczęście wszystko wraca już do normy – zapewnił obrońca w rozmowie z naszym portalem, puentując kwestię świętowania promocji żartobliwym stwierdzeniem, że „co działo się w szatni, niech w niej zostanie”.

W przypadku wspominanego Jędrycha, ale także trzech innych zawodników z obecnej kadry „GieKSy” (wliczając w to grono Patryka Grychtolika, Adriana Błąda czy zdobywcę hat-tricka w poniedziałek – Arkadiusza Woźniaka) można powiedzieć, że pewien etap ich karier zatoczył właśnie koło. Cała czwórka musi bowiem dobrze pamiętać maj 2019 roku i ostatecznie przegrany u siebie w nieprawdopodobnych okolicznościach mecz z Bytovią Bytów, po którym GKS spadł do eWinner II Ligi. - Wiadomo, jakie życie pisze scenariusze, a podobnie sprawa wygląda z piłką nożną. Dziś już na szczęście wracamy do 1. Ligi i nie możemy w tym miejscu powiedzieć, że się nam coś udało. Bardziej ująłbym to tak, że po prostu to zrobiliśmy i w dodatku dokonaliśmy tego z pewnym przytupem – dodaje obrońca, który trafił na Bukową przed rundą wiosenną sezonu 2018/2019. 

Można się zatem domyślać, że Jędrych w trakcie swojego pobytu w Katowicach musiał przełknąć sporo gorzkich pigułek, ale takie chwile jak te w trakcie oraz po meczu ze Stalą Rzeszów chyba wszystko rekompensują. – Oczywiście, że tak. W końcu nie można powiedzieć, że wszystko w życiu oraz karierze będzie się układało po naszej myśli. Nawet jeżeli człowiek czegoś naprawdę bardzo chce i do tego dąży. My jednak znaliśmy naszą wartość i byliśmy przekonani, że nie pada cały czas deszcz, tylko nad Bukową też w końcu zaświeci słońce. Mieliśmy w tym wszystkim tylko świadomość, że musimy wziąć sprawy we własne ręce i po prostu tak zrobiliśmy – zapewnia 29-letni stoper. 

COVID nie okazał się punktem zwrotnym 

A co zatem nasz rozmówca uznałby za największy atut, dzięki któremu do ostatniej kolejki sezonu GKS przystąpi jako świeżo upieczony beniaminek I Ligi? - Ciężko chyba jest w tym miejscu wybrać taką jedną rzecz. O wszystkim zadecydował chyba splot sprzyjających okoliczności, jak choćby ta szeroka kadra czy oczywiście nasz 12 zawodnik w postaci wiernych kibiców. W końcu to oni, gdy tylko umożliwiały to przepisy sanitarne, wspierali nas na stadionie i zachęcali do dawania z siebie jeszcze więcej. Nie da się zatem jednoznacznie określić, co uznałbym za nasz największy atut. Niemniej bardzo się cieszę, że w tym sezonie wszystko wręcz idealnie się złożyło – od zaangażowania całego zespołu po dobrze przeprowadzane zmiany. Można to tylko wymieniać – przyznaje pochodzący z Pruszkowa obrońca.

Radość z awansu to jedno, ale czy po końcowym gwizdku w poniedziałek zawodnicy GKS-u poczuli również westchnienie ulgi? Nie da się bowiem ukryć, że wiosną podopieczni Rafała Góraka mieli swoje słabsze momenty czy kryzysy, o czym świadczą m.in. porażka u siebie z wówczas ostatnim Hutnikiem Kraków czy zanotowane straty punktów w Stargardzie, Lublinie czy Pruszkowie.

- Na pewno, jeżeli ktoś był z nami na dobre i na złe, musiał sobie zdawać sprawę z problemów pozasportowych, które dotknęły nas w trakcie wiosny. W końcu aż 16 piłkarzy z zespołu zakaziło się koronawirusem i można to uznać za punkt zapalny tego delikatnego kryzysu, który złapaliśmy podczas rundy. Mimo to jednak byliśmy w stanie szybko wrócić na odpowiednie tory, a ponadto pod koniec sezonu zdecydowanie złapaliśmy mocny wiatr w żagle – mówi Jędrych, a jego słowa znajdują dobitne potwierdzenie w bilansie „GieKSy” z trzech ostatnich kolejek. W końcu katowiczanie nie tylko zdobyli w nich komplet punktów, ale także aż jedenastokrotnie skierowali piłkę do siatki.

Rolę problemów z wirusem Sars-CoV-2 oraz konieczności kilkunastodniowej pauzy od treningów i spotkań, podkreślał także Rafał Górak w wywiadzie dla oficjalnej strony „GieKSy” oraz w rozmowach z innymi przedstawicielami mediów. Według trenera śląskiego klubu, covidowe zamieszanie było zdecydowanie najtrudniejszym momentem w trakcie sezonu 2020/2021, a nasz rozmówca zdecydowanie podzielił zdanie swojego szkoleniowca.

- Faktycznie te problemy z COVID-em faktycznie mogły być punktem zwrotnym tego sezonu, gdyby w końcowym rozrachunku nie udało się nam się zrealizować postawionego przed sobą celu. Co jednak bardzo cieszy, sprostaliśmy i tym problemom, na które oczywiście nie byliśmy gotowi. Bo kto by wpadł na to jeszcze rok czy dwa lata temu, że z 25-osobowej kadry wypadnie nam ok. 16-17 zawodników z powodu wirusa. Także chapeau bas dla zespołu – szczególnie za to, że pomimo takich perturbacji, dźwignęliśmy to i już jesteśmy w 1. Lidze – dodaje były zawodnik Zagłębia Sosnowiec czy Pogoni Siedlce. 

Przy Bukowej zawsze mierzy się wysoko

Poza perturbacjami zdrowotnymi i kilkoma zanotowanymi wpadkami z niżej notowanymi przeciwnikami, sporo w kontekście GKS-u mówiło się o presji, związanej z wysokimi aspiracjami i jasno określonym celem wobec górniczej jedenastki. Czy zatem w przypadku omawianej drużyny zdarzały się momenty, że plątała ona nogi zawodnikom, czy wręcz przeciwnie – napędzała do jeszcze większego wysiłku czy koncentracji?

- Powiem szczerze, że nigdy nie lubiłem określenia „presja”. W mojej opinii presję może bowiem mieć matka czy ojciec, którzy nie mają za co wyżywić swojej rodziny. A to czym my się zajmujemy, robimy dla czystej przyjemności. Oczywiście, jest to dla nas także praca, ale nie można w tym miejscu mówić o presji. Wiadomo, że każdy z nas bardzo chciał zrealizować ustalony cel, a poza tym nieważne, w jakiej lidze „GieKSa” będzie występować, założeniem przy Bukowej zawsze będzie chęć patrzenia do przodu i mierzenia w jak najwyższe lokaty. Myślę więc, że w naszym przypadku nie mogło być mowy o spętanych nogach – zapewnia obrońca czterokrotnego wicemistrza Polski. 

Ten brak presji był chyba szczególnie widoczny podczas rywalizacji na absolutnym szczycie drugoligowej tabeli. Dwa tygodnie temu katowiczanie wygrali bowiem z głównym kontrkandydatem w walce o bezpośredni awans – Chojniczanką Chojnice – i to aż 3:0. Czy po tym meczu zespół nabrał już całkowitej pewności, że nikt i nic nie zabierze im awansu, czy w zawodnikach wciąż mocno kiełkowała świadomość, że do wywalczenia miejsca w Fortuna 1. Lidze mają jednocześnie „blisko i daleko”? - Na pewno ten mecz i zwycięstwo w nim dały nam sporego motywacyjnego kopa. Satysfakcja była jednak o tyle większa, że zaprezentowaliśmy się w nim naprawdę świetnie – zarówno pod względem piłkarskim, jak i mentalnym. Po zejściu do szatni bardzo cieszyliśmy się z wyniku, ale gdy emocje opadły, musieliśmy sobie powiedzieć – ja jako kapitan wziąłem to w swoje ręce – że jeszcze nic tak naprawdę nie osiągnęliśmy. W końcu różne rzeczy w piłce oraz w życiu mogą mieć miejsce. Powiedziałem zatem chłopakom, że w Chojnicach postawiliśmy duży krok, ale za tydzień bądź dwa będziemy musieli dostawić również drugą nogę, by móc później uścisnąć sobie dłonie i triumfalnie napić się szampana – mówi 29-latek, który, pomijając kwestię awansu, zdecydowanie zapisze kończący się sezon do udanych. 

Oczywiście, do końca kampanii „GieKSie” pozostało jeszcze wyjazdowe spotkanie w Ostródzie, ale dotychczasowy dorobek 35 rozegranych spotkań we wszystkich rozgrywkach, a także dzierżona funkcja kapitana zespołu, z pewnością muszą napawać Jędrycha sporą satysfakcją. - Na pewno po takim sezonie może rozpierać duma, bo niezależnie od poziomu rozgrywkowego, świetną sprawą jest zrobienie awansu, bycie częścią takiej drużyny oraz po trzecie, pełnić funkcję jej kapitana. Zdecydowanie są to dla mnie wielkie rzeczy, darzę je ogromnym szacunkiem i jestem z nich dumny – zapewnia Jędrych, dodając przy okazji, że jego przyszłość wydaje się klarowna. 

W końcu jeszcze przed startem rundy wiosennej w kończącym się sezonie, podstawowy defensor GKS-u zdecydował się bowiem przedłużyć kontrakt z katowickim klubem do 2023 roku. – „GieKSa” w rozmowach kontraktowych była bardzo konkretna. W tym miejscu nie ma zatem co się rozwodzić. Po przypieczętowaniu awansu patrzę z optymizmem w przyszłość i mam nadzieję, że ten ostatni poniedziałek to tylko jeden z kroków, jakie dopiero są przed naszym zespołem – kończy jeden z kluczowych elementów w układance trenera Rafała Góraka. 

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również