Górnik - Azoty 30-33. Samym Jurasikiem się nie wygra...

12.04.2015
Takiej ilości błędów w jednym meczu Górnik Zabrze już dawno nie popełnił. Azoty Puławy są o jedno zwycięstwo od awansu do półfinału.
Norbert Barczyk/Pressfocus
Początek meczu należał do Mariusza Jurasika - to on zanotował trzy pierwsze trafienia w tym spotkaniu. Goście słabo spisywali się w ataku, nie trafiali w bramkę, nie wykorzystali też rzutu karnego. Pierwszy raz Mateusza Korneckiego udało im się zaskoczyć dopiero w 8. minucie.

Dosyć szybko dwie kary minutowe zebrał czołowy zawodnik puławian, Mateusz Kus. Przy drugiej grze w przewadze Górnik wyszedł na prowadzenie 8-5. Od tego momentu gra zabrzan zaczęła się jednak sypać. Gdy na dwie minuty na ławkę kar został wysłany Adrian Niedośpiał, Jan Sobol rzucił dwie bramki i doprowadził do wyrównania.

Patrik Liljestrand poprosił o czas, ale po jego podpowiedziach gra nie wyglądała lepiej - chwilę później goście po raz pierwszy w tym spotkaniu objęli prowadzenie. W poczynania gospodarzy wkradła się nerwowość, która przełożyła się na niewykorzystane sytuacje i bezlitosne kontry gości z Puław. Na kilkadziesiąt sekund przed przerwą, Azoty wyszły na prowadzenie 15-12, ale gospodarzom jeszcze przed końcem pierwszej części udało się dojść rywala na jedno "oczko".

Tuż po końcowej syrenie kilku komentarzy musieli wysłuchać sędziowie - od publiczności, zabrzańskiej drużyny i nawet prezesa Bogdana Kmiecika, który zszedł z trybuny, by podsumować pracę arbitrów z Gdańska.

Drugą połowę gospodarze rozpoczęli bardzo źle. Podobnie jak w końcówce pierwszej części, Górnik miał spore problemy w ataku i nie był zbyt dużą przeszkodą w obronie. Azoty wykorzystywały niemoc zabrzan i wyszły na prowadzenie 22-18. Nadzieje jednak wróciły.

Dwuminutową karę otrzymał Aliaksandr Tsitou, a po chwili także Kosta Savić. Strata do Azotów zmalała do dwóch bramek, a już po zakończeniu kar udało się nawet dojść rywala na jedno "oczko". Po kilku minutach dobrej gry, "Trójkolorowi" znów zaczęli źle podawać i niecelnie rzucać.

Gdy Sobol po kontrze rzucił na 26-23 dla Azotów, zaczął sugerować przewinienie Sebastiana Suchowicza, który wyszedł z bramki. Sędzia podziękował Sobolowi za takie sugestie dwuminutową karą, której jednak zabrzanie w ogóle nie wykorzystali - nie rzucili ani jednej bramki.

Goście zaczęli czuć się na parkiecie coraz pewniej i utrzymywali 3-4 bramkową przewagę. Na niespełna minutę przed końcem zabrzanom udało się zbliżyć na dwa trafienia. Jurasik - autor 11 trafień - stał się lotnym bramkarzem, ale manewr ten nie powiódł się i już było jasne, że to Azoty obejmą prowadzenie w rywalizacji do dwóch zwycięstw.

Drugi mecz odbędzie się w sobotę w Puławach. Jeśli Górnik przegra - odpadnie z rozgrywek i nie obroni brązowego medalu.

Górnik Zabrze - Azoty Puławy 30-33 (14-15)

Górnik: Kornecki, Suchowicz, Kicki - Niedośpiał, Daćko, Orzechowski, Gromyko, Kuchczyński, Jurasik, Buszkow, Tatarincew, Tomczak, Niewrzawa, Twardo. Trener: Patrik Liljestrand.

Azoty: Bogdanov, Zapora, Raśimas - Ćwikliński, Łyżwa, Kus, Skrabania, Tarabochia, Przybylski, Krajewski, Savić, Prce, Sobol, Tsitou. Trener: Ryszard Skutnik.

Kary: 4-12 min.
 
autor: Adrian Waloszczyk

Przeczytaj również