GKS „milczy” na wyjazdach. W Łodzi show Widzewa

11.09.2021

Łodzianie nie po raz pierwszy w tym sezonie potwierdzili, że są poważnym kandydatem do awansu. Tym razem na własnym stadionie, w łódzkiej twierdzy, rozbili katowicki GKS, dla którego była to trzecia porażka w sezonie.

Marcin Bulanda/ PressFocus

Spotkanie Widzewa z katowiczanami zakończyło się wynikiem, którego mogliśmy się spodziewać. Na przestrzeni poprzedniego sezonu, a także pierwszych domowych starć obecnego, Widzew doznawał porażki na swoim obiekcie tylko dwukrotnie. Nie jest więc niespodzianką to, że GKS miał w tym spotkaniu niewiele argumentów.

Katowiczanie mogli pluć sobie w brodę, szczególnie w przerwie meczu. W pewnym momencie gospodarzy dopadła zadyszka, a gracze trenera Rafała Góraka przejęli inicjatywę. Zepchnęli piłkarzy Widzewa do defensywy i wyprowadzili dwa świetnie zapowiadające się kontrataki. Najlepszą szansę na gola w pierwszej części gry zmarnował Danian Pavlas, 21-letni Rosjanin. Zawodnik wpadł w pole karne przeciwnika, lecz zamiast uderzać starał się przełożyć piłkę na mocniejszą, lewą nogę. W międzyczasie pogubił się w swoich poczynaniach, stracił równowagę i przewrócił, marnując szansę na otwarcie wyniku.

Nie minęło kilka minut, a potężny strzał zza pola karnego oddał Juliusz Letniowski, który tego wieczoru grał jak z nut. Po jego uderzeniu piłka zmierzała wprost do rąk Dawida Kudły, jednak po drodze odbiła się jeszcze od stopy Bartosza Guzdka, czym zupełnie zmyliła golkipera GKS-u. Sprawdziło się stare porzekadło mówiące, że niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. Dla katowiczan okazało się ono bardzo bolesne. – W pierwszych 35. minutach mieliśmy bardzo dobre sytuacje, natomiast jeżeli nie wykorzystuje się tak klarownych sytuacji, płaci się wysoką cenę – mówił po końcowym gwizdku szkoleniowiec GKS-u.

Druga część gry minęła pod dyktando zespołu z Łodzi. GKS stracił praktycznie wszystkie argumenty, nie potrafiąc nawet na moment zagrozić bramce gospodarzy. Katowiczanie stracili jeszcze w sumie trzy gole, jednak w jednej z sytuacji bramkowych Karol Danielak znalazł się na minimalnym spalonym, co wychwycił system VAR. To jednak nie pomogło katowiczanom zbliżyć się do Widzewa. – Bramki nakręcają, a drugi gol bardzo dobrze zrobił dla Widzewa. Nas natomiast w jakiś sposób „zabił”. Nie możemy sobie na to pozwolić w pierwszej lidze. Po stracie drugiej bramki byliśmy niedojrzali i o to mam największe pretensje – kontynuował szkoleniowiec.

W końcówce dobre wejście zaliczył Oskar Repka. Rezerwowy GKS-u zagrał tylko 10 minut, jednak na boisku szukał gry i okazał się pozytywnym powiewem świeżości w ofensywie gości. Do tego wszystkiego w 90. minucie spotkania dał GKS-owi bramkę honorową. Było to pierwsze trafienie katowiczan na wyjeździe w tym sezonie. Na pierwsze punkty w delegacji gracze beniaminka muszą jeszcze poczekać. To pokazuje, jak wiele do poprawy ma zespół trenera Góraka. – Liga pędzi, a na razie wygraliśmy tylko raz – kończy trener, który po meczu z Zagłębiem Sosnowiec podkreślał, że liczą się tylko punkty oraz kolejne zwycięstwa. Z tymi ostatnimi GKS ma na razie nie po drodze, lecz przyznać trzeba, że katowiczanie do tej pory trafiali na silne zespoły, jak spadkowicz z Bielska-Białej, walczącą o awans Miedź, czy rozpędzony Widzew Łódź.

autor: Antoni Majewski

Przeczytaj również