Beznadziejny debiut Dariusza Dudka na ławce trenerskiej katowickiego GKS-u. Po słabej grze ze Stalą w Mielcu katowiczanie wracają do domów bez punktów. Ich katem okazał się były ulubieniec fanów z Bukowej, Andreja Prokić, który golem i asystą przerwał serię dziewięciu meczów o stawkę bez wygranej w wykonaniu ekipy Artura Skowronka.
"GieKSa" męczy bułę, Prokić robi punkty
Pierwsza odsłona do zapomnienia. Przez pierwsze 15 minut optyczną przewagę mieli katowiczanie, ale kompletnie nic z niej nie wynikało. Ataki katowiczan rozbijały się na defensywie Stali, która systematycznie starała się przejmować kontrolę nad spotkaniem. Poza obroną dwóch uderzeń z dystansu - najpierw Banaszewskiego a potem Tomasiewicza - robota Mariusza Pawełka polegała jednak głównie na wyłapywaniu piłek po dośrodkowaniach z obu stron boiska.
- Nikt z nas nie chce przegrać, niewiele jest otwartego futbolu. Pięknej piłki chyba tu już dzisiaj nie będzie - niemal zabił w nas ostatnie nadzieje na ewentualne ożywienie widowiska po przerwie przepytany po 45 minutach przez reportera Polsatu Andreja Prokić.
29-latek niespecjalnie minął się z prawdą, choć - jak miało się okazać - to on wziął w tym spotkaniu sprawy w swoje ręce. Po zmianie stron długo oglądaliśmy niemal dokładnie to samo, co przez pierwsze 45 minut "widowiska". Jedni kopali pod nogi rywala, drudzy kopali po autach, a po dośrodkowaniach piłki leciały dokładnie tam, gdzie akurat nikogo nie było. Raz co prawda zapachniało golem dla gospodarzy, ale mający przed sobą jedynie wychodzącego z bramki Mariusza Pawełka Krystian Getinger po prostu... podał prosto w ręce doświadczonego golkipera "GieKSy".
W 65. minucie gospodarze swoją okazję już wykorzystali. Kapitalną piłkę zagraną z własnej połowy przez Michała Gąsiora dostał Andreja Prokić. Dobrze przyjął futbolówkę, zagrał wzdłuż bramki katowiczan, a czekający na piątym metrze Grzegorz Tomasiewicz dopełnił formalności dając prowadzenie podopiecznym Artura Skowronka. Stal złapała wiatr w żagle i miała okazje na kolejne trafienia. Mielczanie nie potrafili jednak wykończyć swoich akcji, najczęściej psując je ostatnim podaniem bądź w kluczowym momencie po prostu nie trafiając w piłkę.
"GieKSa" w końcówce częściej była przy piłce, ale to co grali podopieczni Dariusza Dudka trudno nazwać pogonią za remisem. Katowiczanie w ataku po prostu nie istnieli. Tracili piłki, podawali niecelnie, a jeśli już choć odrobinę zapachniało golem najpierw głową obok słupka uderzał Lisowski, a po chwili centymetrów do tego by sięgnąć futbolówki zabrakło wyskakującemu do niej Ruminowi. Ewentualne marzenia o wywiezieniu punktu z Mielca zabił w gościach Wojciech Lisowski, który skiksował przy próbie podania do Pawełka. Piłkę przejął Prokić, minął golkipera Katowic i bez litości dla byłych kolegów wpakował piłkę do pustej już bramki.
Porażka w Mielcu oznacza, że GKS pozostanie w strefie spadkowej Fortuna I ligi. Stal jest tymczasem kolejną drużyną, która ucieka katowiczanom w tabeli. Dariusz Dudek póki co nie zapanował nad kryzysem panującym przy Bukowej. Co najmniej do wtorkowego, zaległego meczu z Garbarnią poczeka nie tylko na pierwsze punkty czy gole, ale i... celne strzały swoich podopiecznych.
Stal Mielec - GKS Katowice 2:0 (0:0)
1:0 - Grzegorz Tomasiewicz 64'
2:0 - Andreja Prokić 88'
Stal: Kiełpin - Spychała, Soljić, de Amo, Getinger - Banaszewski, Tomasiewicz, Gąsior, Nowak, Prokić (90' Sadłocha) - Kuświk (78' Bergier). Trener: Artur Skowronek.
GKS: Pawełek - Frańczak, Lisowski, Wawrzyniak, Puchacz - Anon (76' Tabiś), Piesio, Kurowski, Błąd (69' Rumin) - Bronisławski (59' Bronisławski) - Śpiączka. Trener: Dariusz Dudek.
Sędzia: Tomasz Marciniak (Płock)
Żółte kartki: Kurowski, Michalik (GKS)
Widzów: 2857