Przed sezonem chyba mało kto się spodziewał takiego scenariusza. Jeżeli ktoś przypuszczał, że GKS „będzie w grze” do końca sezonu, to oczywiście wszyscy przypuszczali, że jedynie w walce o awans do piłkarskiej elity. Tymczasem mimo wygranej tydzień temu w Poznaniu z Wartą GKS nadal nie może być pewny swego. Wszystko z powodu remisu Bytovii z Chrobrym. - Liczyłem, że ta wygrana w Poznaniu zapewni GKS spokojny byt, ale stało się inaczej. Ta sytuacja na pewno nie ułatwi przygotowań do sobotniego meczu – mówi były wieloletni piłkarz GKS Katowice, Kamil Cholerzyński.
Sytuacja w tabeli jest dość klarowna. Katowiczanie mają wszystkie atuty we własnych rękach. Mają trzy punkty przewagi nad będącymi w strefie spadkowej Wigrami i Bytovią. W ostatniej kolejce GKS zagra u siebie z Bytovią, a do Częstochowy zawitają Wigry. W tej sytuacji nawet remis daje katowiczanom utrzymanie. - Przed sezonem aspiracje były inne, liczono, że uda się awansować. Sytuacja jednak się diametralnie odwróciła. Bytovia pewnie przyjedzie bez takiego obciążenia, które będzie towarzyszyło piłkarzom GKS-u. To nie będzie pomagać - mówi popularny Kufel.
W tygodniu do Katowic dotarła pozytywna wiadomość, dwóch młodych piłkarzy GKS, Adrian Łyszczarz i Tymoteusz Puchacz otrzymało bowiem powołanie na Mistrzostwa Świata U-20. Nikt nie dopuszcza do siebie myśli, że młodzi reprezentanci na kadrę mogliby się udawać w minorowych nastrojach, po niepowodzeniu misji przy Bukowej. Wśród kibiców również trwa mobilizacja na decydujące spotkanie, a bilety na popularny Blaszok kosztują tylko 5 złotych.
Fani mają jednak prawo obawiać się tego meczu. GKS to najsłabsza drużyna w całym sezonie, jeżeli chodzi o występy przed własną publicznością. Wygrała tylko jeden mecz przy Bukowej, zaraz na początku sezonu z Wigrami Suwałki. - Nie wiem czym to jest spowodowane. Nie uważam jednak, że to kwestia presji. W Katowicach utarło się, że jest naprawdę duże ciśnienie. Fakt, może kilka lat temu były te hasła „ekstraklasa albo śmierć”, może wszyscy niepotrzebnie nakręcili to. Ale w tym sezonie jest bardzo spokojnie. Na Bukowej mecz jest jak każdy inny. Boiska są wszędzie takie same, bramki są dwie, jest taka sama piłka. Po prostu w głowie chłopaków siedzi coś takiego, że któryś z rzędu mecz nie potrafimy wygrać u siebie. Ja osobiście wierzę, że GKS jest w stanie tę pierwszą ligę utrzymać. Po prostu chłopaki muszą wyjść i postarać się odciąć od tej całej otoczki – mówi Cholerzyński, który prócz tego, że pracuje jako trener w akademii piłkarskiej GKS Katowice, cały czas jest także czynnym zawodnikiem w trzecioligowym Gwarku Tarnowskie Góry.
Sobotniego meczu na Bukowej, ze względu na swój występ Cholerzyński nie będzie mógł zobaczyć. - To nie pierwszy raz. Ale będę miał telefon przy sobie na ławce rezerwowych od kolegów czy masażysty, postaram się dowiadywać, co się dzieje w Katowicach.