Duma i niedosyt. Piast imponował na Białorusi

10.07.2019

Przez 45 minut spotkania na Białorusi Piast Gliwice wyglądał na najlepiej od lat przygotowaną polską drużynę na tym etapie europejskich rozgrywek. W drugiej odsłonie mistrzowie kraju zatracili jednak spokój i konsekwencję, z jaką realizowali swój plan przed przerwą.

Łukasz Sobala/PressFocus

Z jednej strony drużyna, która regularnie przedostaje się do faz grupowych europejskich rozgrywek i nawet w tym roku potrafiła napędzić strachu Arsenalowi Londyn, z drugiej sensacyjny Mistrz Polski, który w swojej historii nie wygrał jeszcze żadnego meczu na europejskich arenach. Faworytem dwumeczu I rundy eliminacji do Ligi Mistrzów bez wątpienia byli przed środowym starciem Białorusini z BATE, ale już po kwadransie starcia w Borysowie fani ekipy Waldemara Fornalika czuli, że pokonanie bardziej doświadczonego rywala jest zdecydowanie w zasięgu ich ulubieńców.

Nie było mowy o krótkim okresie przygotowawczym, o tym, że nie ma jeszcze meczowego rytmu, że polska drużyna potrzebuje zgrania. Gliwiczanie od pierwszych minut byli tym samym zespołem, który w fenomenalnym stylu kończył ubiegły sezon Lotto Ekstraklasy. Grali swoją piłkę, potrafili ją utrzymać na połowie przeciwnika i to oni w ciągu pierwszych 45 minut zdawali się być zespołem zdecydowanie dojrzalszym.

Prowadzenie powinni objąć już w 14. minucie, gdy po rzucie rożnym Toma Hateleya w bramkę nie trafił zupełnie niepilnowany Jakub Czerwiński. Niezłą okazję na trafienie miał również Piotr Parzyszek, który nie zdołał trafić w piłkę po dośrodkowaniu Joela Valencii. Niezłą, niesygnalizowaną próbą zza pola karnego popisał się Patryk Dziczek, ale piłkę na rzut rożny zdołał sparować Anton Cziczkan. Białoruski bramkarz miał zresztą w tym meczu zdecydowanie więcej pracy od Frantiszka Placha, którego w najgroźniejszej sytuacji wyręczył Czerwiński. Piłkę na swojej połowie stracił Martin Konczkowski, Aleksandar Filipowić podał ją Stanisławowi Dragunowi, a ten błyskawicznie przekazał futbolówkę Igorowi Stasiewiczowi. Ten ostatni znalazł się w znakomitej sytuacji, ale na tyle długo układał piłkę do strzału, że ze skuteczną interwencją zdążył 27-letni stoper gliwiczan.

Sytuacja Stasiewicza była jednak jedyną, po której w pierwszej odsłonie w sektorach fanów Piasta mogło zrobić się nerwowo. Już po chwili swojego bramkarza omal nie zaskoczył Jewgienij Jabłonskij, a w 36. minucie Mistrzowie Polski wyszli na zasłużone prowadzenie. Świetną akcję przeprowadził Joel Valencia, wycofał piłkę do Jerge Felixa, którego strzał obronił Cziczkan. Goliper BATE sparował jednak piłkę prosto do nadbiegającego Piotra Parzyszka, który spokojnie otworzył wynik spotkania.

Po zmianie stron ekipa Waldemara Fornalika straciła sporo ze swojej pewności, choć to ona jako pierwsza stworzyła szanse na strzelenie kolejnej bramki. Martin Konczkowski dostał piłkę od Jorge Felixa, a jego uderzenie obronił Cziczkan. Potem do natarcia przeszli Białorusini, a będący pod ich presją gliwiczanie zaczynali mieć coraz większe kłopoty z organizacją gry. Mnożyły się straty i niecelne podania, co zemściło się w 64. minucie. Z prawej strony boiska z Mikkelem Kirkeskovem poradził sobie Stasiewicz, który wycofał piłkę do nabiegającego Stanisława Draguna. Białorusin uderzył bez przyjęcia, a piłka po odbiciu od słupka wylądowała w sitace Placha.

Chwilę wcześniej reagujący na kłopoty swojego zespołu Fornalik zdjął z boiska Patryka Dziczka, wprowadzając na nie Patryka Sokołowskiego. Reprezentant polskiej młodzieżówki nie był zadowolony ze swojej postawy, a opuszczając plac gry nie panował nad emocjami na tyle, że nie podał nawet ręki swojemu trenerowi. Tymczasem 24-letni wychowanek Legii Warszawa pokazał się z niezłej strony. Piast po stracie gola znowu opanował sytuację na boisku, choć o sytuacje bramkowe było mu trudniej niż przed przerwą. W końcówce myślący o pogoni za wynikiem Białorusini stracili jeszcze Stanisława Draguna, który za drugą żółtą kartkę powędrował do szatni przed końcowym gwizdkiem znakomicie prowadzącego zawody Turka, Mete Kalkavana.

Bramkowy remis to w pucharowych zmaganiach przed rewanżem rezultat naprawdę korzystny. Nawet biorąc pod uwagę, że Białorusini w ostatnich latach z takich sytuacji regularnie wychodzili obronną ręką przed rewanżem przy Okrzei trudno nie zachować optymizmu. Piast na inaugurację europejskich zmagań pokazał się bowiem z naprawdę dobrej strony, a osiągnięty przez niego wynik w żadnej mierze nie był dziełem przypadku. Rewanż w Gliwicach odbędzie się w najbliższą środę. Początek spotkania o godzinie 20:00.

BATE Borysów - Piast Gliwice 1:1 (0:1)

0:1 - Piotr Parzyszek 36'
1:1 - Stanisław Dragun 64'

BATE: Cziczkan - Rios, Wołkow, Filipienko (11' Simović), Filipović - Moukam (66' Milić), Jabłonskij, Baga, Dragun, Stasiewicz - Dubajić (56' Skawysz). Trener: Aleksiej Baha.

Piast: Plach - Pietrowski, Korun, Czerwiński, Kirkeskov - Konczkowski, Hateley, Dziczek (61' Sokołowski), Valencia (90' Badia), Felix - Parzyszek (85' Aquino). Trener: Waldemar Fornalik.

Sędzia: Mete Kalkavan (Turcja)
Żółte kartki: Baga, Filipović, Dragun (BATE), Kirkeskov, Dziczek, Czerwiński (Piast)
Czerwona kartka: Dragun (89', druga żółta)
Widzów: 11 529

Przeczytaj również