Do przerwy znów 0:2... Ale nic dwa razy się nie zdarza

29.08.2021

Podbudowani efektowną przemianą w meczu z Zagłębiem Sosnowiec, kibice GKS-u Katowice nawet w przerwie niedzielnego meczu z Chrobrym nie tracili nadziei na końcowy sukces. Tym razem katowiczanie nie zdołali powtórzyć wyczynu sprzed tygodnia i na pierwszą bramkę wyjazdową w tym sezonie muszą jeszcze poczekać. - My jeszcze jesteśmy niepoprawni, trochę zakochani w tych dwóch sezonach, kiedy to dużo rzeczy potrafiliśmy odrobić – podsumował porażkę 0:4 z Chrobrym trener Rafał Górak.

Marcin Bulanda/ PressFocus

Kibice GKS-u Katowice po poprzednich meczach życzyli sobie, by dreszczowce z udziałem ich drużyny się skończyły. Bo właściwie - prócz spotkania z Miedzią Legnica – w każdym innym gracze ze stolicy Górnego Śląska do ostatnich sekund nie mogli być pewni swego. Złośliwi mogą powiedzieć, że tym razem życzenie fanów się spełniło. - Wielu naszych zawodników zbiera jeszcze nauki na tym poziomie – tłumaczył ten stan rzeczy przed meczem z Chrobrym trener katowiczan.

Przed spotkaniem opiekun GieKSy życzył sobie przede wszystkim skuteczniejszej gry w tyłach. - Z przodu coś zdziałamy – mówił. Już do przerwy było widać, że plan ten będzie trudno zrealizować. Mimo, że w wyjściowej jedenastce GKS-u obok Filipa Szymczaka znalazło się także miejsce dla Marcina Urynowicza, najlepszego strzelca katowiczan w ubiegłym sezonie, to bardziej konkretniejsi byli jednak gospodarze. - Chrobry udzielił nam srogiej lekcji. Lekcji doświadczenia, gry w tej lidze. My trochę niepoprawni, trochę zakochani w tych dwóch sezonach, kiedy to dużo rzeczy potrafiliśmy odrobić. Dzisiaj od 60 minuty byliśmy cieniem samych siebie i to bardzo niefajny obraz mojej drużyny – mówił po meczu trener katowickiej drużyny.

- Można mówić, że te sytuacje, które mieliśmy mogły zmienić wynik, ale też można gdybać, że mogliśmy coś wybronić. Dzisiaj po prostu byliśmy słabsi, beznadziejni. Spuszczamy głowy na dół. Trzeba jednocześnie dalej mocno pracować, by pielęgnować pierwszą ligę w Katowicach. Jesteśmy beniaminkiem, dużo się uczymy, dzisiaj kapitalna lekcja – dodawał na konferencji prasowej opiekun GKS-u Katowice.

Katowiczanie rozpoczęli wyjazdowe granie od dwóch porażek, w których nie zdobyli nawet punktu. Ale tak wcale być nie musiało, gdyż zespół trenera Góraka w ciągu 90 minut kilka groźnych sytuacji sobie stworzył. - Jakbyśmy wykorzystali nasze okazje, to ten mecz mógłby się inaczej ułożyć. Tydzień temu się cieszyliśmy, ale piłka jest tak brutalna, że nie pamiętam, czy przegrałem kiedyś tak wysoko. Mocna lekcja pokory... - mówił po meczu Adrian Błąd. - Straciliśmy w pierwszej połowie dwie bramki, to nie pomaga zespołowi, staraliśmy się odrobić w drugiej połowie, ale nie byliśmy w stanie – dodaje trener Górak.

Ale sam wynik meczu w Polkowicach, bo tam obecnie rozgrywa domowe spotkania Chrobry, to nie jedyna zła wiadomość dla kibiców z Katowic. Najprawdopodobniej dłuższa przerwa czeka Dominika Kościelniaka. - Na ten moment sytuacja wygląda bardzo źle. Wygląda to na poważny uraz kolana. Szczegóły po rezonansie – mówi trener GKS-u, pocieszając się tym, że na najbliższy ligowy mecz powinien być gotowy Bartosz Jaroszek, który również opuścił boisko z bólem.

A następny mecz ligowy katowiczanie zagrają za dwa tygodnie. W najbliższy weekend przerwa na reprezentacyjne potrzeby, ale i święto dla kibiców, jak również fajne wyzwanie dla piłkarzy, czyli mecz z Banikiem Ostrava w ramach 25-lecia „kibicowskiej sztamy”. A do gry o punkty katowiczanie wrócą za dwa tygodnie – wtedy rywalem będzie Widzew. - Musimy poukładać sobie dużo w głowie, bo jeżeli tydzień wcześniej potrafimy wyjść z opresji i grać bardzo dobrze, a teraz nie potrafimy tego zrobić, to musimy się zastanowić w którym kierunku ma to iść – dodaje na koniec jeden z liderów katowickiej jedenastki.

Przeczytaj również