Big Star szuka wzmocnień

26.12.2008
- Jeśli chcemy walczyć o awans, to potrzebujemy jednego-dwóch zawodników, którzy będą w stanie wejść z ławki i wnieść coś do naszej gry - wyjaśnia Tomasz Służałek, trener Big Stara Tychy.
Ostatnimi czasy sporo mówiło się o tym, że do klubu mogą dołączyć Marcin Malczyk i Michał Gabiński. Pierwszy z nich pojawił się nawet na testach. - Miał jednak spore zaległości. Na tym etapie rozgrywek nie byłby w stanie nam pomóc. Potrzebujemy koszykarza, który będzie gotowy do gry od zaraz - wyjaśnia drugi trener Big Stara, Andrzej Walas. Z kolei w przypadku Gabińskiego, jego macierzysty klub, Anwil Włocławek, nie wyraził zgody na przeprowadzkę swojego młodego podopiecznego do Tychów.

O tym, że nowi zawodnicy są jednak potrzebni, mogliśmy się przekonać podczas derbów z MKS-em Dąbrowa Górnicza. Mirosław Frankowski wyraźnie znajduje się w dołku. - "Franek" łączy pracę zawodową z grą w koszykówkę, co musiało dać w końcu o sobie znać. Jest zmęczony, a co za tym idzie także bez formy - Tomasz Służałek, opiekun tyszan, z żalem ocenia ostatnie występy swojego podopiecznego. - Sporo grywa także Łukasz Pacocha i prosiło się, by w derbach dać mu odpocząć. Niestety, nie mam takiego komfortu. Na ławce brak odpowiednich zmienników - dopowiada szkoleniowiec Big Stara.

Poszukiwania wzmocnień będą więc trwały nadal. - Mamy na oku kilku graczy. Na razie jednak nie mogę zdradzić nazwisk, gdyż rozmowy nie są jeszcze na tyle konkretne, by być pewnym, że zasilą nasz klub - twierdzi Służałek. Okres transferowy zostanie zamknięty wraz z ostatnim dniem stycznia. Tyscy działacze mają jeszcze zatem cały miesiąc, by spełnić wymagania szkoleniowca. Jeśli w Tychach myślą na poważnie o awansie, to wzmocnienia wydają się być konieczne. Obecnie Służałek korzysta zwykle z ośmiu-dziewięciu zawodników. Gdy dojdzie zmęczenie sezonem lub też ewentualne kontuzje, tyszanie mogą mieć spore problemy z zachowaniem odpowiedniego poziomu gry przez pełne 40 minut.
autor: Tomasz Mucha

Przeczytaj również