Big Star - Sudety 77-65

13.12.2008
Big Star Tychy bez większych problemów pokonał na własnym parkiecie Sudety Jelenia Góra.
W przypadku zwycięstwa gospodarze zakończyliby tę część sezonu na drugiej lokacie. Podopieczni Tomasza Służałka świadomi o co grają, już na samym początku potyczki uzyskali lekką przewagę. Na więcej w pierwszej kwarcie nie pozwolili im jednak zawodnicy podkoszowi gości. Dobre akcje Tomasza Wojdyły i Jakuba Czecha pozwalały utrzymywać przyjezdnym kontakt z rywalem. Sytuacja odmieniła się na początku drugiej odsłony. Trzy skuteczne akcje z rzędu w wykonaniu Damiana Kuliga dały Big Starowi 9-punktowe prowadzenie. Wkrótce zmęczonego centra tyszan zmienił Mariusz Markowicz. Gra gospodarzy nie straciła jednak na jakości. Zmiennik Kuliga również pokazał się z dobrej strony i w krótkim odstępie czasu zdobył sześć punktów. Przewaga gospodarzy urosła aż do 19 "oczek".

Po przerwie zniechęceni goście nie stawiali już większego oporu. Przewaga podopiecznych Służałka przez większą cześć drugiej połowy oscylowała w granicach 20 punktów. Ponownie z korzystnej strony pokazywał się Markowicz. Z kolei w szeregach gości dobrą zmianę dał Artur Grygiel, który popisywał się skutecznymi "trójkami". Dopiero w końcówce spotkania, gdy na parkiecie w szeregach Big Stara pojawili się rezerwowi, gościom udało się odrobić część strat.

Głos trenerów

[b]Tomasz Służałek[/b] (trener Big Stara): Nie da się grać całego spotkania na pełnej koncentracji. Dodatkowo w końcówce wpuściliśmy zawodników rezerwowych, którzy dotychczas grali  mniej. Przez to wynik trochę nam uciekł. Ważne jednak, że wygraliśmy. Momentami graliśmy bardzo dobrze, a że dodatkowo rywal nie postawił wysoko poprzeczki, to szybko uzyskaliśmy wysoką przewagę.

[b]Ireneusz Taraszkiewicz [/b](trener Sudetów): Po pierwszej kwarcie myślałem, że powalczymy. Jak jednak pokazała dalsza część meczu, było to tylko złudzenie. Moi podopieczni nie wytrzymali agresywnej, na pograniczu faula, obrony rywala. Mam spore pretensje do niektórych zawodników. Nie podjęli walki, nie wykazywali zaangażowania na parkiecie.
autor: Tomasz Mucha

Przeczytaj również