Zmiana w MRKS-ie. "Zdecydowały problemy życia codziennego"

16.04.2019

Drużyna czechowickiego MRKS-u pod szkoleniowym okiem Piotra Mrozka, trenera związanego także z GKS-em Tychy, wywalczyła w poprzednim sezonie awans na szczebel IV-ligowy. Rywalizacja w nowym gronie nie przynosi wyników na miarę oczekiwań, natomiast to nie rezultaty osiągane przez zespół wiosną miały wpływ na zmianę trenera. Mrozka zastąpił Wojciech Jarosz, który w miniony weekend zadebiutował w nowej roli. 

Łukasz Sobala/Press Focus

Piotr Mrozek trenerem MRKS-u Czechowice-Dziedzice został pod koniec kwietnia 2018 roku. 45-latek niebawem świętował z podopiecznymi tytuł mistrzowski, co wiązało się z awansem do IV ligi. – Trafiłem do klubu w trudnym dla niego momencie, bo choć śp. trener Marcin Biskup wykonywał z zespołem świetną pracę, zarząd postanowił coś zmienić, aby ze spokojem awansować do IV ligi i rozpocząć już tworzenie nowego zespołu. Rozmowy z prezesem na temat objęcia przeze mnie MRKS-u trwały długo, a ja nie ukrywałem, że dla mnie priorytetem pozostanie praca w Tychach. Dwukrotnie za propozycję objęcia MRKS-u wcześniej podziękowałem, bo wiedziałem, że nie będę w stanie dać z siebie maksimum. Podczas kolejnej rozmowy wspólnie rozważyliśmy wszystkie za i przeciw, tak też w końcu objąłem drużynę – powiedział w rozmowie z portalem SportoweBeskidy.pl Mrozek.

Po 20. kolejkach rywalizacji w IV lidze śląskiej, grupie 2, MRKS zajmuje 7. lokatę z dorobkiem 28 punktów. Działacze i kibice czechowickiego klubu liczyli zapewne na więcej, niektórzy zakładali walkę beniaminka o mistrzostwo. W poprzednim tygodniu trener Mrozek rozstał się z drużyną. – To nie wyniki wpłynęły na moją decyzję. W całą sprawę najbardziej zaangażowany był kierownik drużyny, któremu przy okazji meczu w Połomii powiedziałem, że może być on ostatnim moim w roli trenera MRKS-u. Przyszło jednak zwycięstwo i wszystko się przeciągnęło, ale po spotkaniu ze Spójnią Landek definitywnie zakomunikowałem chęć rozstania, poproszono mnie jeszcze o poprowadzenie drużyny w meczu w Ustroniu do czasu znalezienia następcy. Zdawałem sobie sprawę, że sinusoida naszych rezultatów może mieć miejsce. Nie mogliśmy realnie myśleć zimą o awansie, ale też wiedzieliśmy, że nie grozi nam spadek – zaznaczył szkoleniowiec, który funkcję trenera MRKS-u łączył z pracą na rzecz GKS-u Tychy. – Zadecydowały względy osobiste, określiłbym je jako problemy życia codziennego. Dodatkowo dochodzi aspekt dużego nakładu pracy w GKS Tychy, gdzie zobowiązałem się do pełnienia określonych funkcji. Wszystko to się nałożyło. Widziałem coraz wyraźniej, że nie daję z siebie sto procent, nie można było się dłużej oszukiwać i zakłamywać rzeczywistości. Uznałem, że lepiej będzie, aby w Czechowicach był trener mający czas tylko i wyłącznie na pracę z fajną grupą ludzi, jaką tu udało się zebrać – dodał.

W tym roku drużyna doznała trzech porażek – 1:3 u siebie z rezerwami bielskiego Podbeskidzia, 0:1 u siebie ze Spójnią Landek, 1:2 w Ustroniu z tamtejszą Kuźnią, pokonała tylko zamykający tabelę Płomień Połomia na jego terenie 5:1. – Uważam, że ten zespół potrzebuje przede wszystkim czasu, aby się ze sobą dotrzeć. Skoro mówimy o aspektach sportowych, to zaznaczę, że każdy nasz mecz w tej rundzie miał swoją historię. W konfrontacji z Podbeskidziem II nie byliśmy gorszym zespołem, ale mniej skutecznym. Ze Spójnią też prowadziliśmy grę, choć nie ma się co usprawiedliwiać, bo oba te mecze mogły zakończyć się zupełnie inaczej. W Ustroniu, realnie oceniając to, co działo się na boisku, śmiało można było pokusić się o wniosek, że to my wyglądaliśmy jak lider ligi, a nie Kuźnia. Nie „zagrały” nam stałe fragmenty, po których straciliśmy gole, a sami mieliśmy wiele świetnych okazji bramkowych – stwierdził Mrozek, którego w Czechowicach-Dziedzicach zastąpił Wojciech Jarosz. – Nie widziałem zespołu w warunkach meczowych, więc ciężko już teraz wprowadzać zmiany. W drużynie nie brakuje zawodników o dużych umiejętnościach i potencjałem. Z większością w przeszłości juniorskiej bądź też seniorskiej miałem okazję współpracować. Widać chęci do pracy, co napawa mnie optymizmem – powiedział po objęciu zespołu Jarosz, który w przeszłości był odpowiedzialny za wyniki m.in. Podbeskidzia II Bielsko-Biała, Drzewiarza Jasienica i Iskry Pszczyna. Zadebiutował w nowej roli w minioną sobotę w meczu z LKS-em Goczałkowice Zdrój. Pojedynek zakończył się bezbramkowym remisem.

źródło: SportoweBeskidy.pl/własne
autor: KB

Przeczytaj również