Złoto jedzie do Krakowa. Ależ to były emocje w Tychach!

02.04.2017
7 meczów nie wystarczyło na wyłonienie hokejowego Mistrza Polski w sezonie 2016/17. O tytule zadecydowała dopiero dogrywka. To ostatnie, magiczne dotknięcie krążka było dziełem Petra Sinagla z Comarch Cracovii. Tym samym GKS nie został po raz trzeci w historii najlepszą drużyną w kraju!
Łukasz Sobala/PressFocus
Cracovia mocno i bez tremy rozpoczęła finałowe starcie na Stadionie Zimowym. Najlepszą okazję na początku miał Maciej Urbanowicz, ale poradził sobie z jego uderzeniem Stefan Zigardy. W miarę u pływu czasu spotkanie stawało się coraz bardziej wyrównane. Gospodarze dobrą okazję zmarnowali w 8. minucie, gdy w słupek trafił Mateusz Bepierszcz. Ten sam zawodnik 10 minut później wylądował na ławce kar. Cracovia mimo gry w przewadze wydawała się bezradna wobec solidnej defensywy gospodarzy, ale gdy tylko hokeista GKS-u wrócił na taflę "Pasy" cieszyły się z prowadzenia - po interwencji Zigardyego nieporozumienie między gospodarzami wykorzystał Urbanowicz. Po chwili powinno być 1:1 - Jakub Witecki miał już przed sobą pustą bramkę, chciał zmieścić krążek pod poprzeczką, a przeniósł "gumę" wysoko nad nią.

Na drugą odsłonę podopieczni Jiriego Sejby wyjechali więc przegrywając jednym golem, ale do wyrównania doprowadzili po 90 sekundach. Na bramkę Rafała Radziszewskiego uderzał Kamil Górny, tor lotu krążka zmienił jeszcze Josef Vitek i finał zaczął się od nowa. Jedni i drudzy wciąż utrzymywali znakomite tempo, choć klarownych sytuacji nie było zbyt wielu. Gospodarze przeważali, ale brakowało im skutecznego zamknięcia kolejnych akcji. Pod bramką Zigardyego najgroźniej było, gdy w tercji gospodarzy Petr Kalus wycofał krążek do Tomasa Sykory, a ten posłał petardę strasząc bramkarza tyszan.

Trzecia tercja zaczęła się szczęśliwie dla tyszan, bo Stefan Zigardy w kapitalnym stylu bronił strzał Sykory i dobitkę Kalusa. O prawdziwym farcie gospodarze mogli mówić w 51. minucie, gdy McPherson trafił w słupek. Tyszanie próbowali zdobyć drugiego gola choćby za sprawą strzałów Kolarza, czy Makrova, który na niespełna 8 minut przed końcem również obił obramowanie bramki rywala. Im bliżej końca tym więcej nerwowości ale i determinacji w szeregach jednych i drugich. Gorąco robiło się pod bramką Zigardyego a czeski golkiper konsekwentnie wyrastał na bohatera całego meczu. Radziszewski też do końca pozostawał bezbłędny, choć Semorad dwa razy omal nie skierował krążka do jego bramki. Do samego końca 3 odsłony wynik wciąż brzmiał jednak 1:1, co oznaczało, że o tytule miała zadecydować dogrywka!

Można było się zastanawiać jaką taktykę przyjmą na ten dodatkowy czas gry obie ekipy, jak długo potrwa walka o złoto. Ale zanim dogrywka zaczęła się na dobre, było już po meczu. Petr Sinagl wjechał między obrońców GKS-u, posłał płaskie uderzenie na bramkę Zigardyego, po którym utonął w objęciach kolegów z zespołu. To było piękne widowisko, piękne finały godne dwóch najlepszych ekip w kraju. Niestety - najcenniejsze trofeum pojedzie do Krakowa. Tyszanie po raz drugi z rzędu muszą zadowolić się srebrem.

GKS Tychy - Comarch Cracovia 1:2 pd. (0:1, 1:0, 0:0, d.0:1)
0:1 - Urbanowicz (Drzewiecki) 18:04
1:1 - Vitek (Górny, Woźnica) 21:31
1:2 - Sinagl (Kapica) 60:45

GKS Tychy: Zigardy - Kolarz, Kotlorz, Witecki, Galant, Bepierszcz - Kubos, Zat'ko, Makrov, Semorad, Kolusz - Bryk, Górny, Jeziorski, Rzeszutko, Komorski - Ciura, Pociecha, Woźnica, Vitek, Horzelski. Trener: Jiri Sejba.

Cracovia: Radziszewski - Dąbkowski, Zib, Sykora, McPherson, Kalus - Novajovsky, Rompkowski, Sinagl, Kapica, Dziubiński - Kruczek, Wajda, Urbanowicz, Słaboń, Drzewiecki - Dutka, Noworyta, Domogała, Chovan, Kisielewski. Trener: Rudolf Rohacek.

Stan rywalizacji: 4:3 dla Cracovii. Mistrzostwo Polski: Comarch Cracovia.
autor: ŁM

Przeczytaj również