Walka - Energetyk ROW 1-0. Rybniczanom piłka... przeszkadzała w grze
05.05.2009
Zabrzanie uparli się na 4. pozycję, a że w sobotę spadli z niej na rzecz Energetyka, to nie mogli wymarzyć sobie lepszego rywala. Tym bardziej, że ten nie był najlepiej dysponowany. - Chłopcy się starali, ale piłka... przeszkadzała im w grze - przyznał Franciszek Krótki, trener gości. Więcej z futbolówką potrafili zdziałać zabrzanie. Udowodnili to już na samym początku spotkania, gdy po akcji Gruchalskiego ładnie z 15 metrów przymierzył Stawowy.
- Moi obrońcy, zamiast "naciskać" rywala, pozwolili mu przyjąć piłkę i spokojnie uderzyć. Szkoda, bo oprócz tej sytuacji Walka zagroziła nam jeszcze tylko raz - skwitował Krótki, mając na myśli strzał Stawowego w słupek. - Przecież mieliśmy jeszcze co najmniej pięć dogodnych okazji. Spokojnie mogło się skończyć 3-0 - Daniel Piechota dziwił się słowom trenera rybniczan. I rzeczywiście, to Walka bliższa była podwyższenia rezultatu niż goście doprowadzenia do remisu.
Piechotę przeciwnik o mocne drżenie serca przyprawił po dwudziestu minutach drugiej odsłony. Wówczas to piłkę po strzale głową Mitury z bramki wybił Gruchalski. - Zresztą tylko przy okazji stałych fragmentów gry Energetyk sprawiał lepsze wrażenie - zauważył Michał Gruchalski.
Walka odniosła zasłużone zwycięstwo, choć atut trybun mieli na jej stadionie raczej zawodnicy z Rybnika. - Wspierała ich całkiem liczna grupa fanów. Żałujemy, że my na taki doping nie mogliśmy liczyć - rozkładał ręce popularny "Grucha". Mimo wszystko, Zabrze pozostaje miejscem, gdzie gościom trudno nawet o remis.
- Moi obrońcy, zamiast "naciskać" rywala, pozwolili mu przyjąć piłkę i spokojnie uderzyć. Szkoda, bo oprócz tej sytuacji Walka zagroziła nam jeszcze tylko raz - skwitował Krótki, mając na myśli strzał Stawowego w słupek. - Przecież mieliśmy jeszcze co najmniej pięć dogodnych okazji. Spokojnie mogło się skończyć 3-0 - Daniel Piechota dziwił się słowom trenera rybniczan. I rzeczywiście, to Walka bliższa była podwyższenia rezultatu niż goście doprowadzenia do remisu.
Piechotę przeciwnik o mocne drżenie serca przyprawił po dwudziestu minutach drugiej odsłony. Wówczas to piłkę po strzale głową Mitury z bramki wybił Gruchalski. - Zresztą tylko przy okazji stałych fragmentów gry Energetyk sprawiał lepsze wrażenie - zauważył Michał Gruchalski.
Walka odniosła zasłużone zwycięstwo, choć atut trybun mieli na jej stadionie raczej zawodnicy z Rybnika. - Wspierała ich całkiem liczna grupa fanów. Żałujemy, że my na taki doping nie mogliśmy liczyć - rozkładał ręce popularny "Grucha". Mimo wszystko, Zabrze pozostaje miejscem, gdzie gościom trudno nawet o remis.
Polecane