Trenera Ściebury i GKS nadchodzi czas na przełamanie

19.10.2020

Tak źle po awansie z trzeciej ligi na szczebel centralny, jak w tym roku GKS Jastrzębie jeszcze nie wystartował. Po piątkowej porażce w Niecieczy zespół trenera Pawła Ściebury zajmuje przedostatnie miejsce w pierwszoligowej tabeli. Powody do optymizmu jednak są. I nie chodzi tu jedynie o dobre momenty w meczu z jednym z faworytów do awansu.

Łukasz Sobala/PressFocus

Chyba tak trudnego początku w pierwszej lidze trener Paweł Ściebura się nie spodziewał. W pierwszych ośmiu meczach jego zespół zdołał wywalczyć zaledwie jeden punkt – remisując w spotkaniu wyjazdowym w poprzedniej kolejce z Miedzią Legnica. Co ciekawe, pretendent do awansu z Dolnego Śląska trenowany jest przez byłego trenera GKS, Jarosława Skrobacza. W weekend jednak dorobku punktowego nie udało się powiększyć i GKS dalej czeka na pierwsze zwycięstwo w tym sezonie.

Jeżeli jednak ktoś z tak trudnym startem może sobie poradzić, to właśnie aktualny trener GKS. Dwa lata temu, gdy Paweł Ściebura zaczynał swoją przygodę w roli pierwszego trenera Skry Częstochowa na drugoligowym poziomie, ta rozpoczęła sezon od... siedmiu porażek w pierwszych ośmiu spotkaniach. Jedyne punkty zaliczyła za wygraną domową w meczu z Rozwojem Katowice. - To był trudny okres. Byliśmy beniaminkiem, wielu graczy oswajało się z tym poziomem, dodatkowo przegrywaliśmy mecz za meczem, wcale nie będąc drużyną gorszą. Długi czas zamykaliśmy ligową tabelę. To wpływało na naszą psychikę, otrzymywaliśmy kolejne gongi. Aż do pierwszego przełamania – wspomina obecny trener drużyny z Jastrzębia.

Analogii zresztą w przypadku dwóch klubów trenera Ściebury było więcej. Częstochowianie z racji prac modernizacyjnych na swoim obiekcie pierwsze mecze, właśnie do spotkania z Rozwojem, grali wyłącznie na wyjazdach. Dzisiaj sytuacja GKS jest bardzo podobna. Domowe spotkania jastrzębian trudno uznawać za atut. W dwóch przypadkach gościli oni rywali w Wodzisławiu Śląskim, z Widzewem grali natomiast na stadionie przy Alei Piłsudskiego, ale to… GKS był gospodarzem. Częstochowianie dwa lata temu z czasem się rozkręcili, ostatecznie Skra zakończyła zmagania na miejscu jedenastym.

Kibice z Jastrzębia nadzieje mogą pokładać nie tylko w statystykach i historii, ale także w aktualnej grze drużyny. - Miejsce w tabeli nie odpowiada poziomowi, jaki prezentuje drużyna z Jastrzębia. Trzeba pochwalić przeciwnika, GKS na pewno zacznie punktować. W końcówce mieliśmy problemy, bramka na pewno rywalowi się należała – mówił po piątkowym meczu trener Bruk-Betu, Mariusz Lewandowski. Trzeba przyznać, że jastrzębianie, mimo że bramki nie zdobyli, to kilka dogodnych sytuacji w konformacji z wiceliderem sobie wypracowali, dwukrotnie gospodarzy ratował słupek. - Już mecz z Miedzią zwiastował, że zmierzamy w dobrym kierunku, tam nam niewiele zabrakło do wygranej. Nie widziałem natomiast, by ktoś tak dużymi fragmentami meczu zdominował Bruk-Bet, jak my to robiliśmy. Popełniliśmy dwa proste błędy, ale to był nasz dobry mecz – dodawał z kolei trener Ściebura.

autor: Tadeusz Danisz

Przeczytaj również