Skrzydłowy śrubuje w "GieKSie" życiówkę. "Zawsze to może wyglądać jeszcze lepiej"

31.10.2019

Pomijając odpadnięcie z rozgrywek Pucharu Polski, piłkarze GKS-u Katowice złapali w ostatnich miesiącach wiatr w żagle. Drugoligowiec awansował do ścisłej czołówki tabeli, przy okazji imponując znakomitą formą u siebie oraz skutecznością we wszystkich formacjach. W rozmowie z naszym portalem Szymon Kiebzak, uznawany za jeden z kluczowych elementów drugoligowca przyznaje m.in. co przekonało go do przyjęcia oferty GKS-u, czy pobyt w Katowicach uznaje za szkołę życia oraz jakie jest jego najbardziej traumatyczne przeżycie w dotychczasowej karierze. 

Adam Starszyński/PressFocus

Po spadku na ostatni z poziomów szczebla centralnego i przeprowadzeniu w zespole kadrowej rewolucji, GKS zaliczył w drugiej lidze twarde lądowanie. Po sześciu rozegranych kolejkach podopieczni Rafała Góraka plasowali się w tabeli tuż nad strefą spadkową, ale wszystko zmieniło się pod koniec sierpnia. Wówczas katowiczanom udało się przełamać serię meczów bez zwycięstwa przy Bukowej i od tego momentu nie zanotowali już ani jednej ligowej porażki. Biorąc pod uwagę ostatni sierpniowy mecz oraz okres dwóch ostatnich miesięcy, "GieKSa" zanotowała najlepszy bilans ze wszystkich drugoligowych drużyn. Biorąc pod uwagę dziewięć ostatnich spotkań, zespół zdobył aż 23 na 27 możliwych punktów, dzięki czemu spadkowicz znacząco poprawił swoją sytuację i awansował z czternastej aż na trzecią pozycję w tabeli.

Za sporą rysę na coraz lepszym wizerunku GKS-u można jedynie uznać jego wczorajsze odpadnięcie z Pucharu Polski. Śląski zespół z rozgrywek wyeliminował drugoligowy rywal, Stal Stalowa Wola, który mógł pochwalić się lepszą skutecznością w serii rzutów karnych. Katowiczanie będą mieli jednak wyjątkowo szybką możliwość rewanżu za środową porażkę - już w najbliższą sobotę GKS podejmie "Stalówkę" u siebie w ramach szesnastej drugoligowej kolejki. 

Skupiając się jednak na postawie drużyny w rozgrywkach ligowych, za jednego z kluczowych zawodników zespołu można uznać Szymona Kiebzaka. Pomocnik trafił na Bukową w trakcie letniego okresu przygotowawczego i z miejsca stał się ważnym elementem ofensywy "GieKSy". Do tego stopnia, że 22-latek został umieszczony w naszej sondzie, w której można było wybrać najlepszy letni zakup w wykonaniu śląskich drużyn. Ostatecznie skrzydłowy zajął w tym plebiscycie piąte miejsce, przegrywając z Erikiem Janzą, Bartoszem Rymaniakiem, Szymonem Lewickim oraz Karolem Danielakiem.

Potwierdzeniem dobrej formy Kiebzaka może być fakt, że aktualnie jest on liderem klubowej klasyfikacji kanadyjskiej. Na wypracowany przez niego dorobek składają się dwie zdobyte bramki oraz pięć asyst, dlatego skrzydłowy już może uznać obecne rozgrywki (pod względem indywidualnych statystyk) za najlepsze w karierze. Mimo to popularny "Kiebzi" podchodzi do dotychczasowych osiągnąć ze sporą rezerwą, zapewniając przy okazji, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i liczy na okres, w którym będzie częściej wpisywał się na listę strzelców.

Piotr Porębski (SportSlaski.pl): Na wstępie gratuluje passy ligowych meczów bez porażki, którą osiągnęliście we wrześniu i październiku. Biorąc pod uwagę ciężki początek sezonu oraz fakt, że w tabeli powoli krystalizuje się podział na drużyny z czołówki oraz pozostałe, taka seria przyszła chyba w najlepszym momencie.

Szymon Kiebzak (pomocnik GKS-u Katowice): Na początku sezonu mieliśmy spory problem z kontuzjami, ale na szczęście już się z nim uporaliśmy. Zawodnicy wrócili do gry, wszystko zaczęło się ze sobą scalać i zaskoczyło jak trzeba. W końcu mogliśmy ruszyć do przodu. Cieszy fakt, że w ostatnich meczach regularnie punktujemy, ale mimo wszystko nie osiadamy na laurach i dążymy do podtrzymania dobrej passy. Na pewno w każdym kolejnym spotkaniu będziemy dalej walczyć na sto procent i starać się robić swoje. 

Wracając na chwilę do meczu z Pogonią Siedlce, takie zwycięstwa jak w minioną sobotę chyba bardzo budują morale drużyny.

Zdecydowanie tak. Spotkanie z Pogonią na pewno pokazało, jak duży potencjał tkwi w tej drużynie. Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego, biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, jak ten mecz ostatecznie się dla nas skończył. 

A co powiedzieliście sobie w szatni po pierwszej połowie, już po utracie zawodnika i bramki? 

W przerwie trener przekazał nam odpowiednie wskazówki. Ale jakie to były informacje? To co jest w szatni, niech w niej pozostanie. Ale po zmianie stron realizowaliśmy to co mieliśmy robić i konsekwentnie dążyliśmy do osiągnięcia dobrego wyniku.

Dzięki tej wygranej pozostajecie w II Lidze niepokonani od 25 sierpnia. Któreś z rozegranych do tej pory spotkań uznajesz, uznajecie w klubie za szczególnie ważne? W pewnym sensie przełomowe? 

Szczerze mówiąc, specjalnie nad tym się nie zastanawiałem. Przede wszystkim chcieliśmy w tym sezonie jak najszybciej odnieść zwycięstwo przy Bukowej. No i to udało się osiągnąć w pojedynku ze Skrą Częstochowa. Po tym meczu pewne ciśnienie z nas zeszło, bo w końcu pokazaliśmy  u siebie drzemiące w nas możliwości. 

Możliwości pokazaliście również w meczu na szczycie z Widzewem, a pomimo nieodniesienia zwycięstwa, zebraliście sporo pochwał. Przed pierwszym gwizdkiem uznawaliście to spotkanie za pewną możliwość weryfikacji waszego potencjału?

Podchodziliśmy do tego spotkania jak do każdego innego. Wiadomo że cała otoczka na stadionie w Łodzi wygląda naprawdę wspaniale. To świetne uczucie grać przy takiej ilości kibiców. Uważam, że zagraliśmy tam dobre spotkanie, może poza pierwszym kwadransem. Po słabszym początku zaczęliśmy jednak grać na swoim poziomie i pokazaliśmy tam, ile w tej lidze możemy zdziałać.

Często wspominasz o bardzo dużym potencjale drużyny. Ale co przede wszystkim uznałbyś za najmocniejszą stronę obecnej „GieKSy”?

Na pewno naszym atutem jest cierpliwość w dążeniu do celu i chęć wygrywania każdego spotkania. Dodatkowo na każdym treningu bardzo ciężko pracujemy i jest spora rywalizacja o wyjściowy skład. Ale to dobrze dla każdego z nas, bo jest to motywacją do dalszego rozwoju i podążania do przodu. Mamy bardzo szeroką kadrę, a jeżeli któryś z piłkarzy wypada z gry bądź po prostu schodzi z boiska, zmiennicy są w stanie dać odpowiednią jakość. I dzięki połączeniu tego wszystkiego, jesteśmy w stanie osiągać obecne wyniki. 

Na pewno uwagę wielu kibiców może zwrócić fakt, że mimo dużej ilości zdobytych goli nie posiadacie w składzie typowego „łowcy bramek”. 

Nie jest ważne to kto strzela. Chociaż, jak widać, u nas każdy jest w stanie zdobyć gola i nie mamy w składzie takiej osoby, która jest obciążona tylko i wyłącznie ciężarem strzelania. Może to i lepiej, bo przynajmniej nie musimy myśleć o tym aspekcie.

To że każdy jest w stanie zdobyć bramkę, chyba doskonale pokazuje przykład obrońcy Arkadiusza Jędrycha. 

Prawda, Arek ma to do siebie, że znakomicie umie odnaleźć się w polu karnym. Piłka ewidentnie go szuka i super, że jest w stanie wykorzystać nadarzające się sytuacje. Tak jak na przykład w ostatnim ligowym meczu z Pogonią. 

Skupiając się teraz na Tobie - od momentu transferu wystąpiłeś w barwach GKS-u we wszystkich spotkaniach sezonu. Przed przyjściem na Bukową właśnie te regularne występy były dla Ciebie celem podstawowym?

Tak, przede wszystkim chciałem regularnie grać. Wiedziałem jaką osobą jest trener Rafał Górak i do tego widziałem, że przy Bukowej tworzy się coś naprawdę ciekawego - fajny projekt. Otrzymaną ofertę przeanalizowałem wraz ze swoim menedżerem i jeszcze z tego co wiem, dyrektor sportowy Robert Góralczyk rozmawiał na ten temat z Michałem Probierzem. Ostatecznie podjąłem decyzję, że przejście do GKS-u będzie najlepszą możliwością dla kontynuowania mojej kariery. Po czasie uważam, że to był słuszny wybór. Cieszę się na jakich ludzi tutaj trafiłem, a za dane mi zaufanie staram się odpłacać w postaci zdobywanych goli oraz zaliczanych asyst. 

Na otwarcie bramkowego dorobku musiałeś jednak trochę poczekać, co było trochę zaskakujące, biorąc pod uwagę twój wkład w ofensywę „GieKSy”. 

Zgadza się, chciałoby się osiągać lepszy bilans. Ciężko pracuje, by mogło się to zmienić i mam nadzieję że przyjdzie taki okres, że będę częściej wpisywał się na listę strzelców. Cieszę się jednak z tego, że pomagam drużynie regularnie zaliczając asysty. Bardzo mnie to mobilizuje. 

Od momentu trafienia na Bukową strzeliłeś dwie bramki oraz zaliczyłeś pięć asyst. Czyli z powodu tego bilansu nie czujesz pełnej satysfakcji?

Oczywiście, że zawsze może to wyglądać jeszcze lepiej. W każdym meczu staram się jednak wnieść do gry drużyny coś dobrego. Wiadomo że raz wychodzi to z lepszym, a raz z gorszym skutkiem. Niemniej zawsze daje z siebie maksa i zostawiam serducho na murawie. 

Co ciekawe, debiutanckie trafienie dla „GieKSy” zaliczyłeś przeciwko swojej byłej drużynie. Gol w Krakowie przeciwko Garbarni miał w pewnym sensie dla Ciebie słodko-gorzki charakter?

Przede wszystkim bardzo cieszyłem się z tego, że zaliczyłem przełamanie. Ale że wspomniane przełamanie przyszło akurat na stadionie Garbarni, w której spędziłem aż trzy sezony, faktycznie miało swój charakter.

A w sumie jak będziesz wspominał pobyt we wspomnianym klubie z Krakowa? Bo nie da się ukryć, że właśnie w Garbarni osiągnąłeś chyba największe sukcesy w karierze.

Akurat w Garbarni bardzo się rozwinąłem i dojrzałem tam piłkarsko. Do klubu ściągnął mnie trener Mirosław Hajdo, który od razu po transferze zaczął mi dawać szansę do gry. W ciągu dwóch lat udało nam się wspólnie wywalczyć dwa awanse z rzędu. Jeśli chodzi o awans na zaplecze Ekstraklasy, przed tym sezonem w ogóle nie zakładaliśmy sobie takiego celu, w ogóle nie rozmawialiśmy na ten temat w szatni. Wszystko się jednak fajnie dla nas poukładało. Poza tym wszyscy w klubie byliśmy już dość długo ze sobą i dobrze wiedzieliśmy, co i jak mamy grać. Znaleźliśmy się w pierwszej lidze dzięki swojej ciężkiej pracy i pokorze i tylko szkoda, że nie udało nam się utrzymać w niej na dłużej. Ale mimo to ogólnie oceniam pobyt w Garbarni bardzo pozytywnie.

Z zespołem Garbarni Szymon Kiebzak zdołał wywalczyć dwa awanse i awansować z trzeciej do pierwszej ligi. Na zdjęciu z defensorem Rakowa, Tomasem Petraskiem (fot: Norbert Barczyk/PressFocus)

GKS jest dla Ciebie pierwszym klubem w karierze poza Twoją rodzinną Małopolską. Przyjazd tutaj traktowałeś jako małą szkołę życia? 

Na pewno jest to dla mnie całkowicie nowe przeżycie. Wcześniej faktycznie grałem tylko w małopolskich klubach - Gościbii Sułkowice, Cracovii i Garbarni, gdzie właściwie na każdy trening dojeżdżałem od siebie z domu. Teraz mieszkam już jednak w Katowicach ze swoją narzeczoną i naprawdę bardzo fajnie się tu czuje. Proces aklimatyzacyjny przeszedł w moim przypadku bardzo szybko. Wszystko tutaj na razie układa się dobrze i oby tak było dalej. 

Na razie trafiłeś do GKS-u na roczne wypożyczenie z Cracovii. Zaczynasz już jednak powoli zastanawiać nad swoją przyszłością i ewentualnym powrotem do Krakowa? 

W tym momencie o tym nie myślę. Liczy się tylko GKS i nie skupiam się na tym, co ewentualnie może się wydarzyć. Na razie dążę do realizacji celów, które ustaliłem sobie przed przyjściem do Katowic. 

Ale dla zawodnika, który lwią część swojej kariery spędził właśnie przy Kałuży, możliwość zagrania w Ekstraklasie w barwach „Pasów” można by było uznać za pewne spełnienie marzenia. 

Byłoby to dla mnie wielkie przeżycie, ale nie chce specjalnie za daleko wybiegać w przyszłość. Do wszystkiego podchodzę w ten sposób, że jak będzie mi dopisywało zdrowie to wszystko powinno być super.

Jeszcze analizując twoją dotychczasową karierę w Cracovii, nie sposób nie zwrócić uwagi na jeden bardzo specyficzny mecz. W finale zmagań o pierwszą w historii Centralną Ligę Juniorów przegraliście z Wisłą Kraków aż 0:10 u siebie. Tamten pojedynek był dotychczas dla Ciebie najboleśniejszym przeżyciem?

Na pewno był to dla mnie i całej drużyny ogromny cios. Bardzo szkoda tamtego wyniku, bo wówczas zagraliśmy dobry pierwszy mecz przy Reymonta. Przegraliśmy wtedy co prawda 1:2, ale wynik przed rewanżem z pewnością był sprawą otwartą. To co się jednak stało przy Kałuży, ciężko jakkolwiek opisać słowami. Nie chcę już jednak do tego wracać, bo to się wydarzyło i nie zdołamy tego odwrócić.

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również