Ruch żegna się z CLJ „Trenerom nie daje się swobodnie pracować”

27.05.2019

Zakończyła się krótka, bo roczna przygoda Ruchu Chorzów z Centralną Ligą Juniorów U-18. Niebiescy ambitnie walczyli do końca o utrzymanie, ale sprawę ligowego bytu zaprzepaścili wcześniej niż w ostatnich tygodniach. Sytuacja to bolesna, bo przy słabiutkich wynikach pierwszej drużyny, to właśnie starty w CLJ miały być magnesem dla młodzieży, która miała wkrótce stanowić filar pod stabilny Ruch.

PressFocus

O degradacji Niebieskich przesądziła porażka ze Śląskiem Wrocław w przedostatniej kolejce. Chorzowianie w tym spotkaniu musieli co najmniej zremisować, ostatecznie przegrali 1:3. - Byliśmy słabsi. To się odbyło wszystko w głowach. Pierwsza połowa to nie wiem czy to nie była najsłabsza nasza połówka w całym sezonie. Byliśmy spięci, apatyczni. W drugiej połowie to był inny zespół. Stworzyliśmy sobie kilka sytuacji, inaczej mecz wyglądał, ale im dalej w las, tym tych atutów bardziej brakowało, także fizycznych – oceniał trener Niebieskich, Ireneusz Psykała.

Przyczyn niepowodzenia Niebieskich w walce o utrzymanie jest wiele. Począwszy od wyjątkowo niekorzystnych okoliczności, takich jak „usunięcie” jednego rocznika na skutek reformy PZPN, czy połączenia dwóch grup. Beniaminkowie w tym układzie od początku byli skazywani na walkę o utrzymanie, ostatecznie aż trzech pożegnało się z elitarnymi rozgrywkami. Jednym z głównych powodów była jednak także psychika zawodników. Nie jest przypadkiem, że Niebiescy zaczęli seryjnie zdobywać punkty, gdy już przez wielu zostali skazani na degradację, a w tabeli ich szanse oceniano jako matematyczne. - W pewnym momencie chyba do chłopaków dotarło, ze jest już po zawodach. I złapali swobodę. Zaczęli wygrywać. A gdy teraz po serii wygranych pojawiła się szansa, to znowu pojawiła się presja i zaszkodziła. Ten film chyba trzeba by było nagle przerwać i powiedzieć, że już następnego odcinka nie będzie – uśmiecha się gorzko trener Niebieskich. - Piłkarsko ten zespół nie zasługiwał na spadek. Po tym meczu ze Śląskiem jestem przekonany, że to właśnie kwestia psychiki. Pierwsze spotkania w sezonie zdecydowały, że znaleźliśmy się na dole, brakowało siły psychicznej, bo same mecze nie wyglądały źle. Brakowało wodza, lidera w drużynie, który od środka pozbierałby drużynę. Spadliśmy na dół i tak zostaliśmy. Końcówka była niezła, pozbieraliśmy się, wyglądaliśmy nieźle piłkarsko, ale to nie wystarczyło – mówi trener Ruchu.

Dzisiaj już wiadomo, że większość zawodników Ruchu, którzy w ostatnich tygodniach tak ofiarnie walczyli o ligowy byt, raczej w Chorzowie nie zostanie. Jeden – dwóch graczy ma szansę w niedalekiej perspektywie pójść śladami Kamila Grabary, Przemka Bargiela czy też Mateusza Bogusza i wyjechać latem za granicę. - Jednostki mają szansę grać w ekstraklasie, to młodzi, zdolni, inteligentni i pracowici chłopcy. Mają predyspozycje, by zarabiać dzięki piłce pieniądze – mówi trener Niebieskich, którego drużyna w przyszłym sezonie powinna grać w lidze wojewódzkiej. - Gdyby Ci chłopcy zostali, to w przyszłym sezonie walczymy o powrót do CLJ. Najprawdopodobniej trzeba będzie jednak budować nową perspektywę, nowy zespół. Zresztą niewiadomych jest więcej niż wiadomych... Ale Ruch na młodzieży się musi opierać – mówi trener z niemal 30-letnim stażem w Ruchu.

Problem (nie)radzenia sobie z presją, który w kontekście Niebieskich się pojawia właśnie po spadku, nie jest czymś zupełnie nowym, nie jest to też problem odosobniony, ale trener Ruchu ma na to swój pogląd. - Życie się zmienia. Kiedyś było wielu chłopaków zahartowanych, dzisiaj młodzi mają wiele rzeczy podanych na tacy. Próbujemy czasem robić zawodników z ludzi, którzy nigdy nie będą piłkarzami. Za duża jest w tym ingerencja ludzi z zewnątrz, którzy myślą tylko o pieniądzach. To też odbywa się kosztem młodych ludzi, są ofiary. Trenerom nie daje się swobodnie pracować. Można w naszym systemie wiele poprawić, jeszcze na etapie selekcji. Nie wyobrażam sobie prosić zawodnika, by dbał o takie rzeczy jak dieta, przygotowanie do meczu. Ale wtedy przychodzi ktoś z zewnątrz i mówi: w takim razie zabieram go do innego klubu, tam będzie grał. To jest obłuda. Trenerzy pracują za marne grosze, młodym zawodnikom otwieramy furtki, a mamy budować piłkarzy, ale także mądrych, odpowiedzialnych ludzi. Jestem piekielnie zły na to otoczenie młodych piłkarzy, na to jaki mają wpływ. Bo ja chętnie usiądę i porozmawiam z takim człowiekiem o konkretnym zawodniku, pokłonie się mu, jeżeli pomoże zawodnikowi. Tyle zła jest wokół młodzieżowej piłki, również wokół naszego zespołu. Możemy mówić, że to jest jedna z przyczyn spadku Ruchu, nie pozwalają bowiem spokojnie pracować. My stawiamy zawodnika pod murem, by go przeskoczył, by zrobił skok w przód, a przychodzi pan „x” i mu otwiera furtkę w tym murze. Potem przychodzi mecz, dorosłe życie, kwestia wyborów, skrajne wybory również na boisku, a zawodnik nie jest gotowy. Szuka pomocy i gościa, który mu tę furtkę otworzy – kończy gorzko trener Niebieskich.

autor: Tadeusz Danisz

Przeczytaj również