Rezerwowi na wagę złota. „GieKSa” wróciła do gry i czeka na meczowy maraton

27.04.2021

Kończący się kwiecień był w obozie katowickiej „GieKSy” dość specyficzny i nerwowy. Po rozegraniu dwóch spotkań i zanotowaniu zaskakującej porażki na stadionie walczącego o utrzymanie Znicza, piłkarze GKS-u musieli pauzować z powodu licznych zakażeń koronawirusem. W miniony weekend podopieczni Rafała Góraka wrócili jednak na zwycięską ścieżkę, głównie za sprawą świetnie dysponowanych zmienników.

Łukasz Sobala/PressFocus

Choć gospodarze zdołali wywalczyć bardzo ważne punkty w starciu ze Skrą Częstochowa, zwycięstwo z wpadającym w coraz głębszy dołek przeciwnikiem wcale nie przyszło im łatwo.

Skra nie wykorzystała meczbola, a zmiennicy zrobili swoje

Przy Bukowej „GieKSa” zanotowała bowiem prawdziwą sinusoidę nastrojów, kończąc pierwszą połowę z wynikiem 0:1 po trafieniu Titasa Milasiusa, a niedługo później mogła przyjąć na siebie kolejny cios. Bartosz Mrozek zdołał co prawda wybronić uderzenie Karola Noiszewskiego z rzutu karnego, ale ta sytuacja wcale nie dodała wiceliderowi nadmiernego animuszu. 

Impuls do lepszej gry dali bowiem dopiero wprowadzeni zmiennicy, bowiem to właśnie po strzałach dwóch rezerwowych - Patryka Szwedzika i Dominika Kościelniaka - GKS ostatecznie odwrócił wynik bezpośredniej rywalizacji zespołów z naszego regionu. - Moi koledzy z sekcji siatkarskiej zawsze powtarzali, że jeżeli przy stanie 2:0 nie wygrywa się 3:0, przegrywa się 2:3. Skra miała na swoim koncie meczbola, ale go nie wykorzystała, więc widocznie musiała przegrać (śmiech). Taka jest jednak piłka, ja ze swojej strony bardzo się cieszę, że wygraliśmy trudny mecz, ale przeciwnikowi również gratuluję postawy - przyznał zadowolony po końcowym gwizdku Rafał Górak.

Opiekunowi GKS-u warto jednak pogratulować trenerskiego nosa, bowiem już po raz trzeci w trakcie trwania rundy wiosennej, o losach wyniku zadecydowali wprowadzeni przez niego zmiennicy. Taka sytuacja miała już bowiem miejsce we Wronkach, gdy faworyzowany zespół z Bukowej bardzo długo przegrywał z walczącym o utrzymanie Lechem II 0:1. Dopiero w ostatnim kwadransie gry rezultat zdołał odwrócić Arkadiusz Woźniak, który zapisał na swoim koncie dublet, choć na boisku pojawił się dopiero w trakcie trwania drugiej połowy. Rezerwowi wymiernie wpłynęli również na przebieg kwietniowej rywalizacji z Olimpią Grudziądz. Wówczas jedynego gola zdobył Marcin Urynowicz, który na boisku pojawił się w 71. minucie wraz z… autorami decydującego podania oraz asysty drugiego stopnia - odpowiednio Krystianem Sanockim i Dominikiem Kościelniakiem. 

Biorąc już pod uwagę cały drugoligowy sezon 2020/2021, łącznie wprowadzeni z ławki piłkarze zdobyli 8 z 48 dotychczasowych goli GKS-u, co jak łatwo można obliczyć, daje około 17% całego dorobku. Bilans ten powinien jednak robić o tyle wrażenie, że pewnie gdyby nie błysk poszczególnych zmienników, katowiczanie nie zajmowaliby obecnie drugiego miejsca w tabeli z handicapem dwóch nierozegranych spotkań w kwietniu. 

Powrót okraszony ważnym golem

Wróćmy jeszcze jednak do ostatniego pojedynku ze Skrą, w którym jedną z absolutnie kluczowych ról odegrał wspomniany wcześniej Patryk Szwedzik. Zdobyty gol na 1:1 z pewnością smakował napastnikowi podwójnie, gdyż właśnie w sobotę rozegrał on dopiero pierwsze oficjalne spotkanie w 2021 roku. 19-latek na samym początku lutego złamał bowiem piątą kość śródstopia w prawej stopie i musiał poddać się operacji. - Lekarz już na początku mówił, że to miejsce, które ciężko się goi. Dzięki operacji mogłem jednak komfortowo myśleć o tym, że po uporaniu się z kontuzją wrócę do grania bez żadnych ograniczeń. Potraktowałem to jako kolejne doświadczenie, z którego mogę coś wyciągnąć. Zamiast skupiać się na tym, że spotkało mnie coś przykrego, uczyniłem z tego lekcję. Teraz wiem, że bez względu na to jakie są okoliczności, zawsze muszę dawać z siebie sto procent. Z efektów mojej pracy jestem naprawdę zadowolony - przyznał zawodnik w rozmowie z oficjalną stroną drugoligowca. 

Urodzony w Legnicy napastnik zdobył tym samym drugą bramkę w historii swoich występów na trzecim poziomie rozgrywkowym. Mimo znaczącej pomocy w odwróceniu wyniku i bardzo udanego powrotu na boiska, wychowanek Miedzi cały czas stąpa twardo po ziemi i zdaje sobie sprawę, że wciąż czeka go ciężka walka o pierwszy skład. - Piłka w zasadzie spadła mi na nogę, co nie zmienia faktu, że bardzo się z tego gola cieszę. Nie ma sensu jednak robić z tego wielkiej historii. Przede mną dalsza ciężka praca i muszę mieć dużo pokory. Chcę robić to, co robiłem do tej pory i mam nadzieję, że pomogę w ten sposób zarówno sobie, jak i drużynie - dodaje Szwedzik, który w obecnym sezonie zanotował jedynie 8 krótkich epizodów we wszystkich oficjalnych rozgrywkach.

Czas na meczowy maraton

W najbliższych tygodniach na młodego piłkarza oraz jego kolegów z szatni czeka za to prawdziwy czas próby. Po zakończeniu kwarantanny w minionym tygodniu, powrocie z izolacji i „ugaszeniu” powstałego w zespole ogniska zakażeń koronawirusem, w ciągu miesiąca GKS rozegra aż dziewięć spotkań o punkty. Pierwsze z nich odbędzie się już jutro o godzinie 17, gdy podopieczni trenera Góraka zmierzą się na wyjeździe z dziesiątą Garbarnią. I choć oba zespoły przed 30. serią gier dzieli aż 18 punktów, a krakowianie nie utrzymali się na dotychczasowej fali wnoszącej, „GieKSa” przed pierwszym gwizdkiem może mieć pewne powody do niepokoju.

Zanotowany na początku sezonu spory falstart jest bowiem silnie skorelowany z kameralnym obiektem przy ulicy Rydlówka. To właśnie na tym stadionie zawodnicy z Katowic odpadli już w pierwszej rundzie tegorocznej edycji Fortuna Pucharu Polski, choć „Brązowi” przystępowali do bezpośredniego pojedynku w zaledwie 15-osobowym składzie. Osiem dni później „GieKSa” przyjęła na siebie kolejny kubeł zimnej wody, gdy na tym samym obiekcie, już w ramach 1. kolejki eWinner II Ligi, uległa innej krakowskiej drużynie - Hutnikowi. Czy zatem drugiemu zespołowi w tabeli uda się przełamać mały krakowski kompleks?

- Musimy być bardzo przygotowani, tym bardziej że do końca maja będziemy grali co 3 dni. Z pewnością będzie gorąco oraz intensywnie i nastawiam się na to, że czekać nas będzie trudny kawałek chleba - zakończył trener GKS-u, który w przypadku ewentualnej straty punktów w Stargardzie przez Górnik Polkowice, będzie miał szanse na powrót na fotel lidera.

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również