Remisowa ruletka, czyli euforia i łzy w ciągu półtora tygodnia

01.07.2019

Ósmego czerwca LKS Czaniec zwycięsko remisuje z GKS-em Radziechowy Wieprz w ostatniej kolejce IV ligi grupy drugiej. Tym samym podopieczni trenera Macieja Żaka wygrywają swoje rozgrywki oraz uzyskują promocję do… dwumeczowego barażu. Pojedynki z występującą w roli faworyta Polonią Bytom kończą się dwukrotnie remisami, które tym razem przynoszą smutek. W konsekwencji większej liczby strzelonych goli na wyjeździe przez Niebiesko-Czerwonych, to byli mistrzowie Polski w następnym sezonie będą występować na czwartym poziomie rozgrywkowym. Czaniec, pomimo wyczerpującej, zwycięskiej walki w niezwykle wyrównanej lidze, został z niczym. 70-lecie klubu bez pieczęci w postaci awansu.

lksczaniec.pl

Spadek i konsekwentne starania o powrót

W sezonie 2016/17 w życie weszła uchwalona przez PZPN reforma III ligi. Zredukowano liczbę grup z ośmiu do czterech, w związku z czym połowa z dotychczas występujących w rozgrywkach drużyn musiała pogodzić się z relegacją. Wśród pechowców znalazł się klub z czterosezonowym stażem na tym szczeblu, LKS Czaniec. Ostatni rok na poziomie III ligi zespół rozpoczął od zmiany pokoleniowej na stanowisku prezesa. Nowym sternikiem został syn poprzednika, Mateusz Waligóra. Te rozgrywki przyniosły także kolejną roszadę, gdyż 4. kwietnia 2016 r., dotychczasowego trenera Ryszarda Kłuska, zastąpił środkowy obrońca LKS-u - Maciej Żak - który drużyną dyryguje z boiska do teraz. – Współpraca z zarządem zawsze układała się wręcz wzorowo. Nigdy nie doświadczyłem żadnych problemów, ani na linii zawodnik - prezes, ani prezes - trener. Mamy podobną wizję futbolu i tak samo patrzymy na wiele spraw, a to pozwala mi skupić się wyłącznie na trenowaniu. Z pewnością mogę powiedzieć, że jest to jeden z aspektów, których inne klub mogą nam pozazdrościć – zaznacza obecny szkoleniowiec LKS-u Czaniec.

Pierwsze dwa sezony w IV lidze Żółto-Niebiescy zakończyli na trzecim miejscu. Przez ten czas w klubie przewijały się różne nazwiska, lecz jedno przykuwa szczególną uwagę. W rozgrywkach 2016/17 w Czańcu występował Bartosz Woźniak, który pełnił także funkcję drugiego trenera. Niegdyś gwiazda jastrzębskiego GKS-u, Podbeskidzia czy Rekordu Bielsko-Biała, w taki sposób wypowiada się o roku spędzonym w Czańcu: – Kiedy byłem w LKS-ie, panowała tam świetna atmosfera napędzana dobrymi wynikami. Niczego nam nie brakowało, ponieważ jest to klub wiejski, ale rewelacyjnie zorganizowany. Były prezes Wojciech Waligóra zbudował tę drużynę, a jego syn sukcesywnie kontynuuje pracę ojca. Takich ludzi potrzeba nam jak najwięcej w futbolu!

Morderczy bój z happy endem

Trzeci rok w Haiz IV Lidze był zdecydowanie najlepszym dla LKS-u. Od początku rozgrywek zawodnicy z Czańca nie pozostawiali złudzeń, że tym razem mierzą w wyższą lokatę niż w dotychczasowych dwóch sezonach. Chociaż prezes Mateusz Waligóra przy każdej możliwej okazji wspominał, że najważniejsza jest radość z gry, a nie zbędna presja na wynik. – Nie twierdzę, że praca w LKS-ie Czaniec jest zupełnie bezstresowa, ale z pewnością czuję duże zaufanie ze strony zarządu – powiedział trener Maciej Żak. Filozofia ta okazała się jednak skuteczna, gdyż pierwszą rundę Czaniec zakończył na czele tabeli. Piłkarze LKS-u z uśmiechami zasiedli do wigilijnej kolacji, a po przerwie świątecznej wyruszyli na obóz do Ustki. – Dobra kondycja klubu wynika z pracy społecznej, jaką wkłada w LKS Czaniec wiele osób. To ich poświęcenia jest kluczem do dobrej organizacji. Jesteśmy zespołem z małej miejscowości, więc logistyka to jeden z najtrudniejszych obszarów, z którymi musimy się mierzyć. Niemniej jednak, staramy się, aby nasi zawodnicy mogli skupić się wyłącznie na graniu, a poprzez takie projekty, jak nasza dwuletnia, prężnie rozwijająca się akademia, chcemy zadbać także o przyszłość klubu – komentuje Mateusz Waligóra, prezes czwartoligowca.

Morska bryza chyba jednak zaszkodziła południowcom, bowiem rundę rewanżową zaczęli w niemrawy sposób. Nie udało im się zdobyć kompletu punktów w żadnym z pierwszych czterech meczów, a to pozwoliło rywalom zniwelować pięciopunktową stratę. Dzięki słabszej formie Czańca na początku wiosennych zmagań, losy mistrzostwa IV ligi grupy drugiej ważyły się do końca sezonu. W grze, oprócz LKS-u, były jeszcze Drzewiarz Jasienica, Kuźnia Ustroń oraz drużyna z Bełku. I to właśnie ci ostatni najbardziej „pomogli” Czańcowi na finiszu. W przed ostatniej kolejce porażką dostarczyli podopiecznym Macieja Żaka trzy punkty, a tydzień później zabrali je Kuźni, pokonując ją aż 2:5. W konsekwencji tych wyników, remis z GKS-em Radziechowy-Wieprz na zakończenie rozgrywek zagwarantował zawodnikom z Czańca upragnione pierwsze miejsce. – W zdobyciu mistrzostwa ogromną rolę odegrała jesień. Dzięki bardzo dobremu startowi sezonu, mogliśmy pozwolić sobie na słabszy okres na początku wiosny, który był spowodowany problemami kadrowymi. Na szczęście podnieśliśmy się w najważniejszym momencie rozgrywek i pod koniec wróciliśmy na stare tory. Dobrą grą wygraliśmy szaleńczy finisz – podkreśla Maciej Żak.

Epilog jednak nie taki happy

W barażowej potyczce ekipa z Czańca stanęła naprzeciwko Polonii Bytom, która bezkompromisowo wygrała swoją grupę, a drugą Wartę Zawiercie odstawiła na odległość 16 punktów w ligowej tabeli. Tak więc to bytomianie przystąpili do dwumeczu w roli faworytów. Na ich korzyść przemawiały nie tylko wyniki w sezonie zasadniczym, ale także fakt, że mistrzostwo zapewnili sobie już na cztery kolejki przed końcem rozgrywek i, w przeciwieństwie do LKS-u, mogli w spokoju przygotowywać się do najważniejszych meczów w sezonie. Podopieczni Macieja Żaka postawili jednak wysoko poprzeczkę i nie dali zdominować się dwukrotnym mistrzom Polski. Pierwsze spotkanie zakończyło się remisem 2:2 na boisku w Czańcu. Każda z drużyn miała kilkukrotne okazje, aby przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, jednak rywalizacja zakończyła się brakiem rozstrzygnięcia.

Podobnie było na stadionie przy ul. Frycza-Modrzewskiego (Polonia rozgrywa bowiem swoje mecze na stadionie Szombierek), z tym że kibice w Bytomiu nie obejrzeli żadnego trafienia. Nie wydaje się jednak, by słabsza strzelecka forma napastników obu ekip rozczarowała zgromadzoną publiczność, gdyż bezbramkowy rezultat pozwolił sympatykom Niebiesko-Czerwonych cieszyć się z upragnionego awansu do III ligi. Czaniec natomiast wrócił bez triumfu na 70-lecie klubu. – Mimo wszystko, uważam, że godnie uhonorowaliśmy ważne dla nas święto, zdobywając mistrzostwo ligi. Baraż to tylko „truskawka na torcie”, której oczywiście szkoda, że zabrakło. Nie znaczy to jednak, że jesteśmy niezadowoleni z tego sezonu. Drużyna wykonała świetną robotę, za co należy jej się duży szacunek – stwierdza prezes klubu z Czańca.

Temat powracający niczym bumerang

Pomimo nieprzegrania żadnego z decydujących dwóch starć, LKS zmuszony jest w następnym sezonie ponownie zmagać się z drużynami z IV ligi. Imponująca postawa zawodników z Czańca na nowo rozgorzała dyskusję na temat niesprawiedliwości obecnego systemu piątej klasy rozgrywkowej w Polsce. Mateusz Waligóra niejednokrotnie w swoich wypowiedziach apelował o zmianę rozgrywek, jednak dopiero teraz doświadczył smaku porażki w barażu. – Od początku mówiliśmy, że podział na dwie grupy jest złym rozwiązaniem. Nie popraliśmy także pomysłu połączenia ich i stworzenia rozgrywek wojewódzkich pomiędzy IV ligą a klasą okręgową. Uważamy, że powinna zostać stworzona jedna grupa szesnastozespołowa. Drużyny, które nie uzyskałyby utrzymania, spadłyby szczebel niżej bez tworzenia kolejnego poziomu rozgrywkowego. To podniosłoby prestiż ligi, a także jakość zespołów w niej występujących. We wtorek odbędzie się spotkanie w Śląskim ZPN-ie, na którym - mam nadzieję - znowu zostanie poruszona ta kwestia. Decyzji nie można pozostawiać klubom, bo to do niczego nie prowadzi – zaznacza prezes Waligóra.

Do czterech razy sztuka?

Powrót do III ligi nie udał się ekipie z Czańca w pierwszych trzech sezonach, lecz za każdym razem znajdowali się oni kilka punktów za pozycją lidera, czy - tak jak w poprzednim sezonie - powstrzymywał ich dwumeczowy baraż. Rozwój tego zespołu widoczny jest gołym okiem, chociaż wciąż okazuje się, że to za mało. Wydaje się jednak, że LKS Czaniec to drużyna z aspiracjami do gry na wyższym poziomie rozgrywkowy, a awans pozostaje kwestią czasu. – Bardzo trudno wymazać porażkę z pamięci, kiedy sukces był na wyciągnięcie ręki. Mam świadomość, że ten baraż wciąż siedzi w chłopakach, ale od tego jest urlop, by się trochę „zresetowali”. Kilku zawodników na pewno pożegna się z zespołem, a na ich miejsce postaramy się o pewne wzmocnienia. Znam wartość swojej drużyny i wiem, że stać nas na jeszcze lepszą grę – podkreśla trener Żak.

Co ciekawe, rozgrywki 2016/17 grupy drugiej wygrał LKS Bełk, który w barażach uległ Tarnowskim Górom, a rok później mistrzem „dwójki” okazała się zdegradowana z II ligi Polonia Bytom. Jej walka o awans także zakończyła się fiaskiem, za to z okazji skorzystał Ruch Radzionków. Następnie bytomianie wystartowali w grupie pierwszej, a wynik końcowy ostatnich baraży jest nam już znany… Doszukując się jednak jeszcze jednej zasady, według której wyłaniani są następni beniaminkowie III ligi, warto zauważyć, że Polonii ta sztuka udała się dopiero za drugim podejściem. Czyżby impas drużyn z grupy drugiej miałby zostać przełamany w następnym sezonie, a ponowna próba okaże się szczęśliwą?

autor: Mateusz Antczak

Przeczytaj również