Przegrany wyścig żółwi. Na „GieKSę” czekają jeszcze baraże

25.07.2020

Piłkarze GKS-u Katowice nie wykorzystali kolejnej wpadki łódzkiego Widzewa i ostatecznie zakończyli sezon poza strefą, dającą bezpośredni awans do Fortuna 1. Ligi. Podopieczni Rafała Góraka po bardzo emocjonującym meczu zaledwie zremisowali u siebie z Resovią 1:1, przez co już w przyszłym tygodniu czeka na nich konieczność walki w barażach. 

Łukasz Laskowski/PressFocus

Przed rozpoczęciem ostatniej kolejki na trzecim poziomie rozgrywkowym, zdecydowanie więcej kwestii można było uznać za spore niewiadome. Żadna z drużyn nie mogła być bowiem pewna bezpośredniego awansu do Fortuna 1. Ligi, a walka toczyła się również o trzy pozostałe lokaty barażowe oraz o uniknięcie spadku z 15. miejsca. 34. seria gier zapowiadała się zatem  wyjątkowo pasjonująco, a w obozie katowickiej „GieKSy” absolutnie nie można było mówić o odprężeniu i możliwości podejścia do meczu z Resovią „na pół gwizdka”. Spośród drużyn walczących o dwa czołowe miejsca, sytuacja podopiecznych Rafała Góraka była zdecydowanie najtrudniejsza. By wywalczyć sobie bezpośrednią promocję, GKS musiał nie tylko pokonać przy Bukowej rywala z Rzeszowa, ale także liczyć na porażkę Górnika Łęczna w Legionowie lub stratę punktów przez łódzki Widzew.

Mimo że katowiczanie znajdowali się wyżej w tabeli od sobotniego przeciwnika, wcale nie byli uznawani za zdecydowanego faworyta bezpośredniej rywalizacji. Resovia w minionej kolejce przełamała bowiem swoją długą serię meczów bez zwycięstwa, ogrywając u siebie wspomniany wcześniej Widzew 1:0. Dodatkowo zawodnicy trenera Szymona Grabowskiego zamierzali przypieczętować dzisiaj swoje miejsce w barażach, a warunkiem koniecznym było zdobycie przez nich przy Bukowej choćby jednego punktu. 

Na gospodarzy czekało zatem bardzo trudne zadanie, tym bardziej że do pojedynku z 5. zespołem w tabeli przystępowali bez pauzujących za kartki Bartosza Mrozka, Grzegorza Rogali, Kacpra Michalskiego oraz Piotra Kurbiela. Mimo to osłabiona „GieKSa” stworzyła wraz ze swoim rywalem ciekawe widowisko i widać było, że obie drużyny zdecydowanie mają o co walczyć przy Bukowej. Piłkarze Rafała Góraka nie byli jednak w stanie wykorzystać faktu, że ich główny rywal z Łodzi sensacyjnie przegrywa u siebie ze Zniczem Pruszków i niewiele brakowało, by na przerwę schodzili z równie niekorzystnym wynikiem. W 43. minucie rzeszowianie zdołali bowiem otworzyć wynik za sprawą trafienia Karola Twardowskiego. 20-letni napastnik wykorzystał dobre zgranie piłki ze strony Dawida Kubowicza i pokonał Szymona Frankowskiego płaskim strzałem w stronę dalszego słupka.

Gdy wszystkim kibicom wydawało się, że podopieczni Szymona Grabowskiego zejdą na przerwę z cennym zwycięstwem, nadeszła 45. minuta. Wówczas asystent przy golu na 0:1 - Dawid Kubowicz - został trafiony w rękę we własnym polu karnym, a sędzia Sebastian Tarnowski słusznie podyktował rzut karny. Jedenastkę za sprawą strzału w stylu Roberta Lewandowskiego wykorzystał Dawid Rogalski, dzięki czemu zapisał on na swoim koncie dziesiątego gola w kończących się rozgrywkach. 23-latek zaliczył zatem udany powrót do pierwszego składu „GieKSy” (pierwszy mecz w wyjściowej jedenastce od 7 czerwca) i trzeba docenić, że wspomnianemu napastnikowi i jego zespołowi udało się szybko odrobić powstałe straty. 

Uzyskany remis nie mógł jednak satysfakcjonować gospodarzy w żadnym stopniu, bo gdyby takim rezultatem zakończyłoby się sobotnie spotkanie, podopieczni Rafała Góraka zrównaliby się punktami z drugim Widzewem i przegraliby z nim gorszym bilansem bramkowym. 

Po zmianie stron katowiczanie potrzebowali jednak sporo czasu, by wejść na odpowiednie tory, a jeżeli ktoś był już bliższy objęcia prowadzenia, byli to podopieczni Szymona Grabowskiego. Szanse na ustrzelenie dubletu miał choćby Karol Twardowski, ale w ostatniej chwili jego strzał został zablokowany, dzięki czemu Szymon Frankowski nie miał problemu z wyłapaniem futbolówki. Dodatkowo goście starali się częściej wychodzić do swojego rywala wysokim pressingiem, natomiast GKS długo nie miał jakiegokolwiek pomysłu, by zaskoczyć przyjezdnych i podreperować bilans oddawanych przez siebie celnych strzałów.

Co prawda katowiczanie zdołali włączyć wyższy bieg w ostatnich minutach, lecz gospodarzom w kilku sytuacjach zabrakło zimnej krwi pod bramką Marcela Zapytowskiego. Sygnał do ataku i próby odwrócenia rywalizacji na swoją korzyść dał wprowadzony z ławki Maciej Stefanowicz, ale jego strzał z okolic linii pola karnego był niecelny. Próba pomocnika była jednak zwiastunem ogromnych emocji w końcówce, w której „GieKSa” postawiła już wszystko na jedną kartę i starała się za wszelką cenę wyekspediować piłkę w pole karne Resovii. Chyba najbliżej zmuszenia golkipera gości do kapitulacji był Szymon Kiebzak, ale futbolówka po jego strzale z rzutu wolnego odbiła się tylko od słupka. W ostatnich sekundach piłki meczowe na swoich nogach mieli jeszcze wspomniany wcześniej Stefanowicz oraz Kamil Bętkowski, ale wynik 1:1 ostatecznie utrzymał się do ostatniego gwizdka sędziego Sebastiana Tarnowskiego.

GKS tym samym pozostał na trzecim miejscu w ligowej tabeli i już wiadomo, że dla katowiczan sezon 2019/2020 jeszcze się nie zakończył. Na zespół ten już we wtorek czeka bowiem pierwszy mecz barażowy, a rywalem śląskiego zespołu będzie szósty zespół w stawce, czyli Stal Rzeszów.

GKS Katowice - Resovia 1:1 (1:1) 

0:1 - Karol Twardowski 43’

1:1 - Dawid Rogalski 45+1’ (k.)

Składy:

GKS: Frankowski -  Wojciechowski, Jędrych, Dejmek, Woźniak - Pavlas, Błąd (74’ Bętkowski), Gałecki, Urynowicz (64’ Stefanowicz), Kiebzak - Rogalski (80’ Szwedzik). Trener: Rafał Górak

Resovia: Zapytowski - Adamski, Kubowicz (58’ Wasiluk), Zalepa, Geniec - Płatek (90+3’ Feret), Hebel (83’ Antkowiak), Domoń, Krykun - Dziubiński (75’ Radulj), Twardowski. Trener: Szymon Grabowski

Sędzia: Sebastian Tarnowski (Wrocław)

Żółte kartki: Kiebzak, Wojciechowski (GKS) - Hebel (Resovia)

Przeczytaj również