Pniówek - Leśnica 3-0. Marnowali nawet 200-procentowe sytuacje!

15.11.2009
Po meczu goście byli rozgoryczeni, gospodarze - zadowoleni, ale też nie do końca. - Kilku piłkarzy nie korzystało z moich rad i błądziło - irytował się Karol Michalski, trener Pniówka Pawłowice.
Czy po zwycięstwie różnicą trzech bramek nad jednym z potentatów ligi można nie być w pełni zadowolonym? Można. - Popełniliśmy bardzo dużo indywidualnych błędów. Postawę kilku zawodników muszę ocenić bardzo surowo - Karol Michalski, trener Pniówka, daleki był od euforii. Skuteczności swoim piłkarzom odmówić jednak nie mógł. Co innego opiekun gości...

- Zliczyłem dziewięć sytuacji, które mogły nam dać gola. Pięć z nich to okazje 200-procentowe! - zaznaczał Dariusz Kaniuka. - Nie wykorzystując takich szans, nie można wygrać meczu. A gdy daje się jeszcze rywalom takie prezenty... - Kaniuka nie krył rozżalenie postawą swoich obrońców. Ci przy bramkach Żbikowskiego i Zyzaka dali się po prostu ośmieszyć.

Nie oznacza to, że piłkarzom Pniówka wystarczyło wpakować piłkę do "pustaka". "Żbik" popisał się tyleż mierzonym, co mocnym strzałem po długim rogu, zaś rezerwowy Zyzak urządził sobie rajd, a za tyczki służyli mu kolejni przeciwnicy. Ale największe brawa - i to dwukrotnie - zebrał Mazurek. Po raz pierwszy - gdy otworzył wynik meczu pięknym uderzeniem z rzutu wolnego z 17 metrów, i ponownie - kiedy nie o własnych siłach schodził z boiska. - Coś stało się ze stawem kolanowym - wyjaśniał Michalski. Nie był natomiast w stanie określić, jak groźny to uraz.

W tym momencie serca kibiców gospodarzy mogły solidnie zadrżeć, bo strata jednego z najlepszych aktorów widowiska - mając w perspektywie ataki LZS-u - nie wróżyła dobrze. Tyle że swojego dnia nie miał bramkostrzelny duet LZS-u: Wróbel - Gładkowski. - Możemy mieć do siebie pretensje, bo przynajmniej po jednej bramce i ja, i Marek powinniśmy byli zdobyć - Stanisław Wróbel nie zamierzał uciekać od odpowiedzialności za zmarnowane okazje.

Inna sprawa, że miejscowym w kilku fragmentach dopisało szczęście. - Dwukrotnie nasze strzały z linii bramkowej wybijali przecież obrońcy - zauważył Wróbel. - Jesteśmy rozgoryczeni - dopowiadał Kaniuka. - Jakoś nie mam szczęścia do tego obiektu. W poprzednim sezonie graliśmy tu dobrą piłkę, ale dostaliśmy gola do szatni i mogliśmy pożegnać się z jakąkolwiek zdobyczą - przypominał trener Leśnicy. W szeregach gospodarzy mieli dla niego - jakby na pocieszenie - dobre słowo. - Przyjezdni byli momentami lepszym zespołem - wskazał Michalski.
autor: Kamil Kwaśniewski

Przeczytaj również