Naprzód - Zagłębie 6-2

28.11.2008
Konsekwentna gra w pierwszych minutach każdej z tercji zadecydowała o wysokiej wygranej Naprzodu.
Początek spotkania dla Naprzodu nie mógł się ułożyć lepiej. Jeszcze nie wszyscy zdążyli wygodnie zasiąść na swoich miejscach, a janowianie objęli prowadzenie. Błąd rywali wykorzystał Wojciech Wojtarowicz i Tomasz Dzwonek po raz pierwszy skapitulował. Chwilę później Piotr Cinalski podwyższył rezultat i sytuacja przyjezdnych była nie do pozazdroszczenia. Zagłębie zdołało się jednak podnieść i zdobyć kontaktowego gola. Teddy Da Costa powrócił z ławki kar i pięknym strzałem w samo „okienko” wykończył dwójkową akcję z Tobiaszem Bernatem. Przed ostatnią syreną Tomasz Kozłowski zdołał jeszcze raz pokonać Michała Elżbieciaka, ale sędzia wcześniej odgwizdał spalonego.

Pierwsze minuty drugiej odsłony również należały do gospodarzy. Podobnie jak przed przerwą szybko strzelili dwa gole, odskakując rywalom. W tym momencie Josef Zawadil, trener Zagłębia, zdecydował się na zmianę bramkarza i między słupkami zobaczyliśmy Adama Kubalskiego. Goście starali się odrabiać straty, ale nie potrafili znaleźć recepty na dobrze dysponowanych przeciwników. Miejscowi pewnie kontrolowali przebieg spotkania nie pozwalając sosnowiczanom na zbyt wiele, a dodatkowo wzmocnili się Waldemarem Klisiakiem. Doświadczony napastnik nie mógł wystąpić od pierwszych minut, dlatego pojawił się dopiero w połowie meczu. - Gdy schodziłem do szatni po rozgrzewce, zepsuła mi się łyżwa. Musiałem czekać aż zostanie naprawiona. Trwało to niestety sporo czasu. Dużo gorzej ogląda się mecz nie będąc w grze, więc chciałem jak najszybciej wjechać na lód - wyjaśniał hokeista Naprzodu.

Ostatnia tercja była już tylko formalnością. Co prawda emocji i bramek nie brakowało, ale zwycięzca pojedynku był znany na długo przed jego zakończeniem. Gospodarze potrafili zdobyć gola nawet podczas gry w osłabieniu. Odpowiedź przyjezdnych była natychmiastowa, ale drugie ich trafienie okazało się zarazem kresem możliwości. Tuż po pierwszym pojawieniu się na lodzie Marcin Kozłowski mógł, a nawet powinien wpisać się na listę strzelców, ale zmarnował sytuację z kategorii stuprocentowych. Na domiar złego Wojciech Stachura wykorzystał grę w przewadze. Jeszcze w samej końcówce sosnowiczanie mieli szansę, ale nie potrafili skorzystać z podwójnego osłabienia miejscowych.

Pod szatniami

[b]Waldemar Klisiak [/b](napastnik Naprzodu): Świetny początek w naszym wykonaniu pozwolił na szybkie objęcie prowadzenia. Przy stanie 2-0 złapaliśmy troszkę przestoju, ale na szczęście w dalszej części spotkania kontrolowaliśmy jego przebieg, spokojnie odnosząc zwycięstwo.

[b]Marcin Jaros [/b](napastnik Zagłębia): Po wygranym meczu ze Stoczniowcem myśleliśmy, że to było przełamanie i wyszliśmy z dołka. Okazuje się, że jednak nie. Janowianie wykorzystali wszystkie nasze błędy i w pełni zasłużenie wygrali.

Konferencja prasowa

[b]Jaroslav Lehocky [/b](trener Naprzodu): To był dla nas ciężki mecz. Na szczęście dobrze się ułożył. Jestem bardzo zadowolony z tej wygranej. Na pochwały zasługuje cały zespół. Zawodnicy włożyli w ten pojedynek całe serce.

[b]Josef Zawadil [/b](trener Zagłębia): Ciężko jest coś powiedzieć po takim meczu. Prześladują nas kontuzję, mamy zniżkę formy i musimy ostro wziąć się do pracy, aby wyjść z tego dołka.
autor: Mariusz Polak

Przeczytaj również