Mocny początek i szczęśliwy koniec. "GieKSa" notuje upragnione przełamanie

05.05.2021

Po dwóch porażkach z niżej notowanymi rywalami, które z pewnością mocno nadwyrężyły nerwy kibicom oraz zawodnikom GKS-u Katowice, podopieczni Rafała Góraka zdołali wrócić na zwycięską ścieżkę. "GieKSa" w zaległym spotkaniu ograła walczącą o utrzymanie Olimpię Elbląg, choć jak słusznie podkreślał trener klubu z województwa warmińsko-mazurskiego, jego zespół pozostawił po sobie na Bukowej dobre wrażenie. 

Tomasz Kudala/PressFocus

Gdyby spotkanie pomiędzy GKS-em Katowice a Olimpią Elbląg odbywało się choćby kilka tygodni temu, zapewne nikt nie spodziewałby się w tej rywalizacji sensacyjnego rozstrzygnięcia. Choć forma sportowa „GieKSy” już była w pewnym sensie dość sinusoidalna, a klub przeplatał dobre spotkania bardzo słabymi (przykład pojedynków z liderującym Górnikiem oraz dołującym do pewnego momentu Hutnikiem), długo mogło się wydawać, że podopieczni Rafała Góraka mają właściwie wszystko w swoich rękach. I o ile wynik pojedynku na mocno niesprzyjającym terenie w Krakowie można było jeszcze potraktować jako wypadek przy pracy, tak miniony mecz z rezerwami Śląska Wrocław tylko spotęgował negatywne nastroje wokół katowickiej ekipy.

Przypomnijmy, że klub z Bukowej przegrywał do przerwy z beniaminkiem aż 0:3 (głównie za sprawą fenomenalnej postawy duetu Bergier - Łyszczarz) i dopiero po zmianie stron był w stanie opanować chaos w swojej grze oraz odważniej ruszyć do ofensywy. Na odrobienie powstałych strat było już jednak za późno, w efekcie czego katowiczanie, wobec domowego zwycięstwa Chojniczanki Chojnice, wypadli poza strefę dającą bezpośredni awans. Oczywiście, trzeba mieć z tyłu głowy powstałe zaległości z powodu koronawirusowej izolacji, jednak wobec ostatniej dyspozycji głównego faworyta do awansu, niektórym kibicom zapewne zaczęła zapalać się nad głowami mała czerwona lampka.

- Wiemy, że w tych dwóch ostatnich meczach totalnie zawiedliśmy siebie i wszystkich wokół nas. To nie jest dobry moment, ale jednak jak się patrzy w tabelę, to można powiedzieć: odrabiajmy to, co straciliśmy. W środę gramy pierwszy zaległy mecz, który był przeniesiony, bo 16 zawodników było chorych. Zróbmy swoje, pracujmy, a co nam da sezon, to nam da. Jest bardzo dużo meczów i można wszystko zyskać, wszystko też oczywiście stracić, jak to w sporcie. Jestem pewny, że drużyna wstanie z kolan, podniesie się. To są młodzi, bardzo ambitni ludzie i ja w nich ogromnie wierzę - wspomniał trener Górak tuż po przegranym meczu ze Śląskiem, niejako zapowiadając również to, co miało się wydarzyć w środowy wieczór przy Bukowej.

Przed zaległym spotkaniem w ramach 27. kolejki eWinner II Ligi, „GieKSę” i Olimpię dzieliło w tabeli aż 15 pozycji i 30 oczek. Dodatkowo elblążanie, prowadzeni przez bardzo dobrze znanego na Śląsku Jacka Trzeciaka, nie odnieśli jeszcze w 2021 roku wyjazdowego zwycięstwa, a na dodatek w miniony weekend ponieśli porażkę w arcyważnym spotkaniu „o 6 punktów” z imiennikiem z Grudziądza. Wieczorny mecz nie przyniósł im jednak przełamania wspomnianych serii, a jego wynik został ustalony właściwie na samym początku rywalizacji. 

Gola na wagę trzech punktów zdobył dobrze dysponowany w ostatnich tygodniach Dominik Kościelniak, który wykorzystał płaskie zagranie od Adriana Błąda i tym samym zdobył swoją czwartą bramkę w bieżących rozgrywkach. Ciekawostką jest fakt, że jeżeli pochodzący z Zakopanego już wpisywał się na listę strzelców w tym sezonie, „GieKSa” zawsze sięgała po komplet punktów. Nie inaczej było tym razem, choć po końcowym gwizdku, poza oczywiście radością z triumfu, katowiczanie musieli również poczuć swoiste westchnienie ulgi. Przyjezdni z Elbląga mieli bowiem wiele dobrych momentów przy Bukowej, czego potwierdzeniem było częstsze prowadzenie przez nich gry czy większa odwaga w ofensywnych poczynaniach po zmianie stron. 

Nic więc dziwnego, że dominującymi nastrojami w obozie Olimpii był niedosyt, bo pomimo bycia tzw. underdogiem, mecz wcale nie musiał się zakończyć niekorzystnym dla nich wynikiem. - Wiem, że przyjechaliśmy na GKS, który po prostu nie pasuje do tej ligi i powiedziałem chłopakom oraz trenerowi, że mają z niej „wypieprzać”. Z pewnością klub ten zasługuje na grę co najmniej w 1. Lidze. Natomiast, biorąc pod uwagę przebieg spotkania, jestem dumny z gry moich zawodników. Ta przegrana jest dla nas nie do końca sprawiedliwa, bo mieliśmy sporo sytuacji, niemniej naprawdę przyjemnie było patrzeć na naszą grę. Wszyscy harowali jak woły, a z taką grą nie zasługujemy na obecne miejsce w tabeli oraz na spadek - zaznaczał nie tylko niegryzący się w język trener Jacek Trzeciak, ale także kilkukrotnie podkreślający dumę z poczynań elbląskiej jedenastki.

Dobrą dyspozycję Olimpii zauważył również opiekun katowickiej „GieKSy”, przyznając przy okazji, że zwycięstwo jego podopiecznych po dwóch poniesionych porażkach miało swoją wyjątkową wartość. - W pierwszej połowie mieliśmy dużo dobrych momentów i mogliśmy wyciągnąć z nich więcej. Wiadomo również, że mierzyliśmy się z rywalem zdeterminowanym i walczącym o utrzymanie, więc można go uznać za trudnego. Po meczu tylko powiedzieliśmy sobie w szatni, że najważniejsze są punkty, aczkolwiek mogliśmy do tego dołożyć jeszcze lepszy styl. Liga ma jednak to do sobie, że nie można trzydzieści kilka razy zagrać tak samo dobrze - powiedział tuż po środowej rywalizacji trener gospodarzy.

Zwycięzców się nie sądzi - to stare piłkarskie porzekadło idealnie zatem pasuje do klubu z Bukowej, który dzięki ważnym trzem punktom, wrócił na drugie miejsce w II-ligowej tabeli. Po krótkiej serii meczów u siebie, teraz na śląski zespół czekać za to będzie mały wyjazdowy dyptyk. Najpierw katowiczanie rozegrają bardzo ciekawie zapowiadające się spotkanie w Kaliszu z miejscowym KKS-em, a następnie odrobią kolejne ligowe zaległości - tym razem z walczącymi o byt Błękitnymi Stargard.

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również