Łezka w oku trenera
25.01.2009
Wczorajszy mecz z GKS-em Katowice był dla Marka Mandli, opiekuna Stali, czymś więcej niż tylko kolejnym z etapów przygotowań do rundy wiosennej. - Przecież GieKSa to mój klub - uśmiecha się i przyznaje, że na Bukowej spędził najlepsze lata swojego życia. Najpierw jako piłkarz, później już w roli trenera młodzieży.
- Ludzie myślą, że skoro pochodzę z Chorzowa, to kibicuję Ruchowi. Na Cichej jednak nigdy nie grałem. Jestem wychowankiem Zrywu, z którego dosyć szybko trafiłem do Katowic - przypomina trener Stali, który wiele dobrego dla GKS-u zrobił także po zakończeniu piłkarskiej kariery. - Będąc opiekunem grup młodzieżowych, wychowałem takich zawodników, jak ś.p. Adaś Ledwoń czy Wojtek Osyra - podkreśla.
Mandla przyznaje, że mimo upływu lat i zmian, jakie zaszły w katowickim klubie, wciąż czuje się jego częścią. - Kiedy ja byłem w GKS-ie, zespół należał do absolutnej czołówki kraju. Teraz są tam już zupełnie inni ludzie. Nadal jednak, słysząc "GKS Katowice", robi mi się cieplej na sercu, a w oku kręci się łezka - dodaje z sentymentem.
- Ludzie myślą, że skoro pochodzę z Chorzowa, to kibicuję Ruchowi. Na Cichej jednak nigdy nie grałem. Jestem wychowankiem Zrywu, z którego dosyć szybko trafiłem do Katowic - przypomina trener Stali, który wiele dobrego dla GKS-u zrobił także po zakończeniu piłkarskiej kariery. - Będąc opiekunem grup młodzieżowych, wychowałem takich zawodników, jak ś.p. Adaś Ledwoń czy Wojtek Osyra - podkreśla.
Mandla przyznaje, że mimo upływu lat i zmian, jakie zaszły w katowickim klubie, wciąż czuje się jego częścią. - Kiedy ja byłem w GKS-ie, zespół należał do absolutnej czołówki kraju. Teraz są tam już zupełnie inni ludzie. Nadal jednak, słysząc "GKS Katowice", robi mi się cieplej na sercu, a w oku kręci się łezka - dodaje z sentymentem.
Polecane
Przeczytaj również
24.07.2022
24.07.2022
"GieKSa" w szoku przy pustym Blaszoku