Kluby futsalowe w niepewności. Większość reaguje, niektórzy czekają

10.04.2020

Wiele lig w Polsce zakończyło już oficjalnie rozgrywki. Czekają właściwie już chyba tylko piłkarze i futsaliści. W przypadku tych pierwszych gra idzie o ogromne pieniądze. Jak na tym tle wygląda futsal? Czy kryzys dotknie kluby, które i tak pod wieloma względami są półprofesjonalne?

Marcin Bulanda/PressFocus

W najlepszej sytuacji są drużyny Rekordu Bielsko-Biała i Cleareksu Chorzów. Obie wspierane przez potężne firmy z pewnością kryzys odczują, ale jednak będą w stanie przez niego przejść.

Rekord, Clearex i... AZS UŚ?

Dowodem chociażby przedłużenie umów przez Rekordzistów z Pawłem Budniakiem czy Arturem Popławskim. - Dla naszego klubu to jednak trudny czas. Wszyscy otrzymali 100% wynagrodzenia za marzec. W kwietniu sprawa jest otwarta, będziemy się starali załatwić to zgodnie z oczekiwaniami sportowców i liczyć na ich zrozumienie, ale to będzie wypracowane na spotkaniach z przedstawicielami drużyn - mówił kilka dni temu na kanale Rekordu, prezes bielszczan Janusz Szymura, podkreślając, że klub, podobnie jak i inne ekipy FE, może również liczyć na wsparcie samorządu.

Najspokojniejsza sytuacja na tę chwilę wydaje się być w Katowicach. - My działamy trochę jak przedsiębiorstwo, zarabiamy na siebie, głównie na działalności rekreacyjnej. Teraz tego nie możemy robić, jeżeli potrwa to tylko do końca maja, to będzie ok. Można nas porównać do klubu fitness, który kieruje swoją ofertę do studentów i mieszkańców Katowic – tłumaczy strukturę klubu AZS UŚ Katowice, prezes Aleksander Fangor. Jeżeli, zgodnie z przewidywaniami, w najbliższych tygodniach życie zacznie wracać do normy i sport również, w Katowicach powinno wszystko pozostać bez większych zmian. - Jako całemu klubowi AZS to nie zagraża. Zobowiązania marcowe mamy wyczyszczone, w kwietniu i maju również pewnie z zawodnikami się dogadamy. Jesteśmy na bieżąco. Jeżeli nawet dopiero od lipca wrócimy do normalnego życia to problemu ze startem nie będzie – dodaje prezes Akademików.

Rozliczenie umów z samorządem

Oczy wielu kibiców są zwrócone na Gliwice. Zważywszy na fakt, że samorząd w głównej mierze utrzymuje kluby futsalowe na barkach tego miasta będzie spoczywać podwójna odpowiedzialność. - Nie wiemy co się wydarzy za kilka, kilkanaście miesięcy – mówią zgodnie przedstawiciele GSF Gliwice i Piasta. GSF to beniaminek futsalowej ekstraklasy. Na pierwsze półrocze otrzymał 100 tysięcy złotych. - Za chwilę powinien ruszyć kolejny konkurs, bo wsparcie mamy na pół roku. Ale druga sprawa to rozliczenie tych pieniędzy, które już otrzymaliśmy. Zawodnicy nie wykonywali swoich zadań, nie grali, można byłoby im nie płacić – mówi Tomasz Czok, prezes GSF. - Być może faktycznie w ramach pewnych rozliczeń z miastem niektóre pieniądze trzeba będzie oddać, albo po prostu zostaną przesunięte na jesień, jeżeli będzie taka możliwość prawna. Nie realizujemy zadań, ale jest to sytuacja niezależna od nas – zauważa wiceprezes Piasta, Miłosz Dawid Karski. Piast po wycofaniu się Nbitu jest w głównej mierze na garnuszku miasta. W pierwszym półroczu otrzymał 245 tysięcy złotych, jednak gra mecze na gliwickiej Arenie, gdzie rosną koszty spotkań. - Liczymy się, z tym, że te dotacje teraz będą mniejsze. Na pewno kryzys odczują też nasi mniejsi sponsorzy.

W Białymstoku również myślą o kwestii rozliczania wsparcia z samorządu. - Zobaczymy, jak będzie rozliczane zadanie w ramach, którego klub otrzymał dofinansowanie. Czas jest do 30 lipca, wtedy będziemy mądrzejsi. Może pewne umowy będzie można aneksować – zastanawia się Wacław Rekść, prezes klubu z Podlasia, którego budżet niemal po połowie tworzą sponsorzy i samorząd. Na razie sygnałów o kryzysie wśród sponsorów klubu nie ma. MOKS na pierwsze półrocze w ramach jednej umowy otrzymał 170 tysięcy złotych od miasta Białystok. - Problemem mogą być stawki na kolejne dofinansowania. Na razie nie mamy sygnałów, by miały być jakieś przesunięcia i by sponsorzy się wycofali.

Co do wspominanych umów, w niektórych sytuacjach niemal wszystko może zależeć od sformułowania konkursu. W niektórych przypadkach może być wiele obwarowań, w innych większa swoboda w umowie daje szanse, że pieniędzy nie trzeba będzie zwracać. - Wszystko zależy od umowy, na co tak naprawdę jest napisana – mówią w jednym z klubów.

Z przymrużeniem oka można napisać, że o obcięciu dotacji marzyliby w Rudzie Śląskiej. Tę sprawę już przedstawialiśmy na początku roku. Wszystkie rudzkie kluby sportowe zostały pozbawione wsparcia miasta. - Zawodnicy właściwie grają za darmo, muszą nawet dopłacać, bo opłacają chociażby dojazdy – mówił prezes Gwiazdy, Arkadiusz Grzywaczewski. Gwiazda walczy ambitnie w Futsal Ekstraklasie, zajmuje jednak ostatnie miejsce. Pytanie, czy drużyny z miejsc spadkowych zatrzymają miejsce w FE i czy Gwiazda będzie w stanie ewentualnie w przyszłym sezonie wystartować w elicie.

Zależni od... galerii handlowych

W Toruniu i w Lubawie już są po rozmowach z zawodnikami i pierwszych decyzjach. - Doszliśmy do porozumienia. Musimy na pewne rzeczy być przygotowani, nasz budżet to przede wszystkim dotacje z miasta i sponsorzy. W skali 70-30 w głównej mierze to biznes. Liczymy się z tym, że samorządowe dotacje będą mniejsze w przyszłym roku. Sponsorzy też to odczuwają. Toruń Plaza ma 90 procent powierzchni zamkniętej. To się na nas odbije. Jeżeli nasz przyszłoroczny budżet będzie w połowie taki, jak obecny to będzie nasz sukces – mówi wprost Patryk Stasiuk, prezes FC KJ Toruń, który zaznacza, że w głównej mierze koszty klubu to płace, więc na tym też trzeba będzie oszczędzać. W Lubawie podchodzą do sprawy spokojniej, bo utrzymanie klubu w 80 procentach spoczywa na barkach firmy Constract. - Im dłużej kryzys będzie trwał, tym mocniej go zapewne odczujemy, ale jeżeli potrwa 2-3 miesiące to nie powinniśmy mieć większych problemów. Mieliśmy na przyszły sezon pewne plany, wzmocnienia, chcieliśmy walczyć o wyższe cele, ale może trzeba będzie to odłożyć – mówi Dawid Grubalski.

Na otwarcie centrów handlowych i sklepów czekają nie tylko w Toruniu, ale i w Zduńskiej Woli. Tam o problemach również mówią wprost. - Piłkarze zrozumieli, że to stan nadzwyczajny. Nigdy nie było nawet dnia opóźnienia w stosunku dla nich, jesteśmy fair. Teraz tydzień czy dwa musi mieć miejsce. Otrzymują pieniądze, ale musimy dywersyfikować i opóźniać płatności, jesteśmy prawie na bieżąco – mówił w rozmowie z Radiem Łódź nad Wartą Bartłomiej Dąbrowski, prezes Gatty Active Zduńska Wola. Obecnie trzecia drużyna Futsal Ekstraklasy opiera się głównie na firmie Ferax, producentowi między innymi rajstopów Gatty. Klub może liczyć w trudnych chwilach na wsparcie kibiców i samych zawodników, którzy biorą udział w różnych akcjach i zbiórkach. Obecnie w Polsce przebywają jeszcze obcokrajowcy. - Mają zapewnione wyżywienie i mieszkanie, bo są naszymi zawodnikami, ale w przyszłym sezonie będziemy się opierać na młodzieży i krajowych zawodnikach – mówił o planach na przyszłość prezes Gatty.

Cięcia budżetowe dotkną także inne kluby. W Lesznie nawet o 50%. - Nasz budżet opiera się na sponsorach w 60 procentach oraz na gminie. Sponsorem tytularnym jest GI Malepszy, to w sumie 1/6 naszego całego budżetu. Obecnie jednak opieramy się na piramidzie sponsorów, w niej jest około 50 firm i przedsiębiorców. Ci najważniejsi, to grupa 8-10 sponsorów. Najmniejsi dają nawet po kilka tysięcy złotych, ale to także bardzo ważny wkład. Być może w przyszłym sezonie zmniejszymy budżet nawet o połowę, chociaż i tak w tym sezonie już mieliśmy jeden z najmniejszych – mówi Paweł Mrozkowiak, prezes GI Malepszy Futsal Leszno, który zwraca uwagę na problem pieniędzy, które trafiły do klubów, a w przypadku nierozegrania zaplanowanych spotkań może trzeba będzie je zwrócić.

Dodatkowy problem zauważają w Jelczu-Laskowicach. - Dla nas okres marzec – czerwiec to był czas poszukiwania kolejnych sponsorów, szukaliśmy dodatkowego wsparcia, teraz nie ma takowej możliwości – mówi prezes dolnośląskiego klubu, Sebastian Bednarz. Głównymi sponsorami klubu są obecnie Acana i samorząd. - Z gminą mamy umowę na rok. Na razie nie mamy negatywnych sygnałów ze stron, które nasz wspierają.

Co dalej?

W strefie spadkowej Futsal Ekstraklasy obecnie są, prócz Gwiazdy Ruda Śląska, także drużyny z Pniew i Chojnic. Dla Red Dragons Pniewy oparcie stanowią głównie gmina i firma Sputnik. Z tego pierwszego źródła klub ma dostać w tym roku 220 tysięcy złotych. - Dostaliśmy transzę 80 tysięcy złotych, kolejna ma być w czerwcu. Pojawiają się jednak czasem głosy, czy aby w obecnej sytuacji pieniądze powinny iść na sport. W każdym razie wsparcie z gminy to dla nas duży zastrzyk, doceniamy go, ale mamy najmniejszy budżet w FE – mówi Rafał Gnybek, manager klubu. Firma Sputnik jest największym prywatnym inwestorem. - Rata w kwietniu jest, ale co do kolejnej usłyszeliśmy, że do rozmów wrócimy w drugiej połowie roku. Więc czekamy... - słowa Rafała o „czekaniu” powtarzają niemal wszyscy prezesi. - Nasze wsparcie to samorząd i sponsorzy. W przypadku tych drugich pojawiają się pojedyncze sygnały o zawieszeniu wsparcia – mówi prezes klubu z Chojnic Natalia Dalecka.

Cały czas w kwestiach budżetowych pytań jest zdecydowanie więcej niż wiadomych. Czy kluby będą mieć zmniejszone wpisowe na przyszły sezon do Futsal Ekstraklasy? - Spółka ma pewną górkę, liczymy, że w takiej sytuacji koszty będą mniejsze – mówi jeden z prezesów. Dużo będzie zależeć także od tego czy obecny sezon zostanie dokończony i od omawianych rozliczeń. W przypadku sytuacji z dokończeniem sezonu opcje są dwie, a linia podziału przebiega według tego, kto jakie miejsce zajmuje i... czy zagraniczni zawodnicy wyjechali z Polski, czy też są na miejscu.

Pytań jest więcej. W jakim kształcie wystartuje Futsal Ekstraklasa w przyszłym sezonie i przede wszystkim ile będzie liczyć drużyn. Niektóre kluby w ostateczności biorą pod uwagę start, jeżeli dostaną zielone światło, powtarzając casus Gwiazdy Ruda Śląska. Wtedy koszta na sezon mogą się zamknąć nawet w kwocie 150-200 tysięcy złotych. Pytań i wątpliwości jest jednak wiele, a odpowiedzi, trochę efektem domino, będą wpływać na budżety i losy klubów.

autor: Tadeusz Danisz

Przeczytaj również