Jeszcze nie teraz! Po złoto pojadą do Krakowa?

29.03.2017
Kilka tysięcy kibiców z rozczarowaniem opuszczało w środowy wieczór Stadion Zimowy w Tychach. Hokeiści GKS-u nie skorzystali z pierwszej okazji do wywalczenia mistrzowskiego tytułu, przegrywając z mądrze grającą Cracovią 2:4.
Łukasz Sobala/PressFocus
Gospodarze mocno zaczęli to spotkanie. Rafał Radziszewski od samego początku musiał być skoncentrowany, bo wynik próbowali otworzyć Michał Woźnica, a potem Bartłomiej Jeziorski. Bramkarz "Pasów" poradził sobie również z silnym uderzeniem Josefa Vitka, a o prawdziwym szczęściu mógł mówić gdy Marcin Horzelski nie trafił w krążek po kontrze 2:1. Goście dali się tyszanom wyszumieć po czym... sami wyprowadzili dwa mocne ciosy. Najpierw grę w przewadze wykorzystali Petr Kalus i korzystający z jego zagrania Bartosz Dąbkowski, później prowadzenie gości podwyższył Tomas Sykora korzystając z kolejnego znakomitego podania Kalusa.

Tyszanie w końcówce tercji wyglądali na zupełnie zdezorientowanych obrotem spraw, ale na swoje szczęście obudzili się na drugie 20 minut. Radziszewski znowu miał pełne ręce roboty. Bronił strzały Michaela Kolarza, Michała Kotlorza i Petra Kubosa, ale wobec petardy Jana Semorada był już bezradny - Czech huknął w lewe okienko bramki Cracovii i przywrócił gospodarzom wiarę w udane zakończenie sezonu. Tyszanie nie ustawali w atakach, i choć sami nie byli bezbłędni to mieli kolejne szanse na wyrównanie. Aktywny był Jeziorski, groźny był duet Miroslav Zatko - Kamil Górny i gdy wydawało się, że podopiecznym trenera Jiriego Sejby uda się wyrównać przed syreną kończącą drugą odsłonę do bramki trafili... krakowianie. Po mocnym uderzeniu Zigardy odbił krążek przed siebie, trzech defensorów GKS-u stanęła jak zamurowana, a ich niezdecydowanie wykorzystał Sykora przywracając "Pasom" dwubramkową przewagę.

Ostatnie 20 minut zaczęło się bez fajerwerków. GKS Tychy szukał sposobu na rozmontowanie szczelnej defensywy krakowian, goście skupili się na obronie korzystnego rezultatu. Jedni i drudzy "obudzili się" na 8 minut przed końcem. Najpierw po kontrataku Petr Sinagl przegrał pojedynek oko w oko ze Stefanem Zigardym. Po chwili słupek bramki Radziszewskiego obił Josef Vitek. Po chwili gospodarze po raz pierwszy w tym meczu (!) mieli okazję spróbować sił w grze w przewadze, ale wciąż mieli problemy z płynną, konsekwentną grą. Im bliżej końca, tym częściej starali się po prostu uderzać na bramkę z możliwie każdej pozycji. A to... przyniosło efekt! W 56. minucie Michał Kotlorz huknął z dystansu, obrońca Cracovii przebiegł przed "nosem" Radziszewskiemu, który zdezorientowany wpuścił krążek do siatki. Teraz gospodarze musieli postawić już wszystko na jedną kartę. Z lodu zjechał Zigardy, kilak razy zakotłowało się pod bramką Radziszewskiego ale do bramki trafił Lukas Zib ustalajac wynik na 4:2 dla "Pasów".

GKS nie wykorzystał szansy na wywalczenie tytułu przed własną publicznością i przegrali pierwszy z trzech meczów dających im szansę na Mistrzostwo Polski. Teraz jednak poprzeczka wędruje nieco wyżej - w piątek obie ekipy przeniosą się na lodowisko Cracovii.

GKS Tychy - Comarch Cracovia 2:3 (0:2, 1:1, 1:0)
0:1 - Dąbkowski (Kalus, McPherson) 12:52
0:2 - Sykora (Kalus, Dąbkowski) 17:32
1:2 - Semorad (Makrov) 22:59
1:3 - Sykora (Kalus) 38:36
2:3 - Kotlorz (Kolusz, Semorad) 55:54

GKS Tychy: Zigardy - Kubos, Pociecha, Bepierszcz, Kolusz, Makrov - Bryk, Kotlorz, Witecki, Semorad, Galant - Kolarz, Ciura, Jeziorski, Komorski, Vitek - Zatko, Górny, Woźnica, Rzeszutko, Horzelski. Trener: Jiri Sejba.

Cracovia: Radziszewski - Novajovsky, Rompkowski, Sinagl, Dziubiński, Kapica - Kruczek, Wajda, Urbanowicz, Słaboń, Drzewiecki - Dąbkowski, Zib, Sykora, McPherson, Kalus - Dutka, Noworyta, Domogała, Chovan, Kisielewski. Trener: Rudolf Rohacek.

Stan rywalizacji: 3:2 dla GKS-u. Kolejny mecz: 31 marca w Krakowie
autor: ŁM

Przeczytaj również