Horror w Rybniku! Aż trzy rzuty karne, czerwona kartka i siedem goli

25.04.2010
Cóż za widowisko zobaczyli wczoraj kibice Energetyka ROW Rybnik. - Niesamowite, naprawdę! Nie pamiętam takiego spotkania - przyznał Adam Nocoń, trener zwycięskiej Skałki Żabnica.
Niżej notowani goście objęli szybko dwubramkowe prowadzenie. Po faulu Mateusza Szatkowskiego na Marcinie Kondzielniku sędzia podyktował pierwszy rzut karny. Pewnym egzekutorem był Jan Belianczin. Skałka nie zwalniała. Rastislav Planeta dał ostrzeżenie Energetykowi, trafiając w poprzeczkę. Ale że gospodarze nie wyciągnęli wniosków, to w końcu podwyższył wynik. - Sęk w tym, że jeszcze przed przerwą daliśmy sobie wbić dwa gole i zrobił się remis. Minęło ledwie 15 sekund drugiej połowy i już przegrywaliśmy - kręcił głową Nocoń, który był niezadowolony z postawy obrony. - Za dużo tych bramek tracimy ostatnio - przyznał.

Energetyk kontaktowego gola strzelił po "jedenastce" podyktowanej za faul Salaha Sibouiha na Grzegorzu Dzięgielowskim. Na listę strzelców wpisał się Sebastian Kapinos, który kilka minut później uderzył jeszcze raz. Jego próba została zablokowana, ale z dobitką pospieszył Dawid Bober i atomowym uderzeniem z 25. metrów pokonał bramkarza gości. Na prowadzenie rybniczanie wyszli za sprawą Marcina Kocura.

A kiedy czerwoną kartką za trafienie rywala nogą w twarz ukarany został Rafał Łybyk ze Skałki, pewnie nikt nie podejrzewał, że Energetyk wypuści zwycięstwo z rąk. Mało tego! Gospodarze zeszli z boiska z niczym! Znów sfaulowany w polu karnym został Kondzielnik i ponownie pewnym egzekutorem był Belianczin. Już w doliczonym czasie gry bramkarz rybniczan nie zachował się najlepiej i z dobitką pospieszył sam Kondzielnik, zdecydowany bohater tego spotkania.

Skałka oszalała z radości, bo grając w osłabieniu strzeliła dwie bramki i wygrała 4-3!
autor: KUB

Przeczytaj również