Grali bez bramkarza, strzelili dwa gole i mogli nawet zremisować!

09.11.2009
Niesamowity przebieg miał pojedynek w III lidze pomiędzy Startem Bogdanowice i Pniówkiem Pawłowice. Gospodarze, grając bez bramkarza, strzelali gole i byli bliscy zdobycia punktu.
Ekipa z Pawłowic szybko objęła prowadzenie po trafieniu Mazurka. Później faulowany w polu karnym był Tkocz. Arbiter bez wahania wskazał na jedenasty metr. - Tkocz szybko ustawił sobie piłkę i trafił w słupek - relacjonuje napastnik przyjezdnych, Robert Żbikowski.

Minęło 180 sekund i kolejny rzut karny dla Pniówka. Golkiper Startu nie tylko sprokurował sytuację, ale został dodatkowo wyrzucony z boiska. - Czerwona kartka była chyba zbyt pochopna - obiektywnie ocenia Żbikowski. Konsekwencje dla miejscowych były poważne, bowiem na rezerwie nie mieli drugiego bramkarza i między słupkami musiał stanąć pomocnik Krupa, który nie dał rady obronić karnego. Skutecznym egzekutorem był Woniakowski.

Po przerwie prowadzenie Pniówka podwyższył Goik. - Wydawało się, ze kolejne gole będą tylko kwestią czasu, a rozpoczął się nasz dramat - opowiada "Żbik". - Przestaliśmy grać i zafundowaliśmy sobie horror - dodaje.

Dwa gole dla miejscowych między 81 i 83 minutą sprawiły, że na murawie zrobiło się niesamowicie nerwowo. W doliczonym czasie gry siły na boisku się wyrównały. Drugą żółtą kartkę zobaczył Mazurek. - To była jakaś masakra. W ostatnich akcjach kotłowało się pod naszą bramką, ale cudem udało się wygrać - opowiada Żbikowski. - Emocje sięgały zenitu. Na szczęście zwycięzców się nie sądzi - uśmiecha się napastnik z Pawłowic.
autor: Sebastian Skierski

Przeczytaj również