Grają bo... muszą
27.02.2009
Zagłębie Sosnowiec, Naprzód Janów, JKH Jastrzębie oraz TKH Toruń już w pierwszej fazie play-off musiały uznać wyższość rywali. W tej chwili pozostała im walka o zajęcie piątego miejsca w lidze. Jednak większość prezesów zainteresowanych klubów nie jest zadowolona z tego faktu.
- Nie ma, o co grać. Są to mecze o tzw. pietruszkę. W dobie kryzysu trzeba szukać oszczędności, a nie wydawać pieniądze na prawo i lewo. My mamy szczęście, bo nasz wyjazd jest niedaleki. Wydamy kilkaset złotych, a nie kilka tysięcy jak np. Janów. Chciałbym również, aby w kolejnej fazie zmierzyć się ponownie z sąsiadem zza miedzy, a nie jechać aż do Torunia - tłumaczy Adam Bernat, sternik Zagłębia.
Nieco odmiennie zdanie ma szef Jastrzębia. - Dochodziły do mnie głosy z innych klubów, że nie są zachwycone powstałą sytuacją. Jednak wszyscy już przed sezonem wiedzieliśmy, jakie są reguły gry. Powinniśmy liczyć się z tym, a nie w tej chwili narzekać. Wiadomo, że ranga tych spotkań nie jest wielka, ale trzeba podejść do tego profesjonalnie i walczyć do końca. Szczęśliwy z powodu zaistniałej sytuacji nie jestem, ale cóż zrobić... - mówi Kazimierz Szynal.
O walce o miejsca 5-8 tak jak i całym terminarzu było wiadome przed rozgrywkami. - Szczerze mówiąc, chyba większość zespołów przeoczyła ten fakt w momencie, gdy otrzymała rozpiskę na sezon. Po prostu przez zagapienie, wcześniej nikt tego nie zauważył. W poprzednich rozgrywkach tak nie było, dlatego nie zwróciliśmy na to uwagi - wyjaśnia Janusz Grycner, prezes Naprzodu.
- Jedziemy, bo musimy, ale wcale nas to nie cieszy. Powinniśmy się wzorować na mocniejszych, zagranicznych ligach gdzie w ten sposób się nie gra. Tak faktycznie, to tylko Toruniowi zależy, aby zagrać te mecze. W całym sezonie nic ciekawego nie pokazali i teraz chcą ratować honor - dodaje Grycner.
- Nie ma, o co grać. Są to mecze o tzw. pietruszkę. W dobie kryzysu trzeba szukać oszczędności, a nie wydawać pieniądze na prawo i lewo. My mamy szczęście, bo nasz wyjazd jest niedaleki. Wydamy kilkaset złotych, a nie kilka tysięcy jak np. Janów. Chciałbym również, aby w kolejnej fazie zmierzyć się ponownie z sąsiadem zza miedzy, a nie jechać aż do Torunia - tłumaczy Adam Bernat, sternik Zagłębia.
Nieco odmiennie zdanie ma szef Jastrzębia. - Dochodziły do mnie głosy z innych klubów, że nie są zachwycone powstałą sytuacją. Jednak wszyscy już przed sezonem wiedzieliśmy, jakie są reguły gry. Powinniśmy liczyć się z tym, a nie w tej chwili narzekać. Wiadomo, że ranga tych spotkań nie jest wielka, ale trzeba podejść do tego profesjonalnie i walczyć do końca. Szczęśliwy z powodu zaistniałej sytuacji nie jestem, ale cóż zrobić... - mówi Kazimierz Szynal.
O walce o miejsca 5-8 tak jak i całym terminarzu było wiadome przed rozgrywkami. - Szczerze mówiąc, chyba większość zespołów przeoczyła ten fakt w momencie, gdy otrzymała rozpiskę na sezon. Po prostu przez zagapienie, wcześniej nikt tego nie zauważył. W poprzednich rozgrywkach tak nie było, dlatego nie zwróciliśmy na to uwagi - wyjaśnia Janusz Grycner, prezes Naprzodu.
- Jedziemy, bo musimy, ale wcale nas to nie cieszy. Powinniśmy się wzorować na mocniejszych, zagranicznych ligach gdzie w ten sposób się nie gra. Tak faktycznie, to tylko Toruniowi zależy, aby zagrać te mecze. W całym sezonie nic ciekawego nie pokazali i teraz chcą ratować honor - dodaje Grycner.
Polecane
Polska Hokej Liga
Przeczytaj również
05.08.2022
05.08.2022
Bez gola, bez błysku, bez punktów