Derby kipiały od emocji. "To co sędziowie odpierdzielają jest żenujące"

17.04.2019

Gwarek Tarnowskie Góry pokonał Ruch Radzionków w derbach powiatu. Po pełnym emocji spotkaniu więcej niż o końcowym rezultacie jedni i drudzy mieli do powiedzenia na temat sposobu prowadzenia zawodów przez trójkę sędziowską. Nie były to rzecz jasna "laurki" kierowane w stronę arbitrów.

Zygmunt Taul/Ruch Radzionków

- To co sędziowie odpierdzielają jest żenujące. Po prostu psują mecz. Okręgówkę by zepsuli! - irytował się Sławomir Pach, kapitan Gwarka. - Przyjechała tutaj najsłabsza ekipa sędziowska. Dużo błędnych decyzji, jedna i druga drużyna była poirytowana, a to wprowadzało dużą nerwowość w mecz. Niestety, nie wybieramy kto nam sędziuje - potwierdzał te słowa trener gospodarzy, Kamil Rakoczy.

Teoretycznie bardziej rozsierdzeni decyzjami Jacka Babiarza mogli być gospodarze. Już pierwsza z nich ustawiła mecz rywalowi, bo wynik w 3. minucie z rzutu karnego po przewinieniu Daniela Skalskiego ustalił Pach. - Moim zdaniem karnego nie było. Przemek Oziębała sam zahaczał o moje nogi. Sędzia najpierw nie odgwizdał faulu, zrobił to dopiero po konsultacji z asystentem - analizował po meczu obrońca "Cidrów". Radzionkowianie domagali się "jedenastki" w doliczonym czasie gry. Po dośrodkowaniu Skalskiego piłkę spod linii końcowej próbował zagrać Dawid Krzemień, ale trafił piłką w rękę Mateusza Śliwy. Sam kontakt z dłonią obrońcy Gwarka był ewidentny, ale sytuacja z racji niewielkiej odległości między zawodnikami mogła budzić kontrowersje.

Wspomniane zdarzenia były tylko jednymi z wielu, jakie wyprowadzały z równowagi przedstawicieli obu zespołów. W międzyczasie raz jedna, raz druga ławka protestowała przeciwko decyzjom sędziego. Mnożyły się faule, boiskowe spięcia, a brak konsekwencji po kolejnych gwizdkach rozsierdzał uczestników widowiska na tyle, że w końcówce na trybuny musiał nawet powędrować jeden z przedstawicieli sztabu szkoleniowego Gwarka. - Każde "ała" to był faul. W obie strony! Ja po stykowej sytuacji dostałem żółtą kartkę, gdy szliśmy z rywalem na piłkę i obaj schowaliśmy nogi. Przeciwnik krzyknął "ała", sędzia boczny był pięć metrów obok a i tak ja dostałem żółtą kartkę. Za co? I tego było mnóstwo - żołądkował się Pach.

Derbowe mecze Ruchu z Gwarkiem od zawsze przesycone były ogromnymi emocjami, od których kipiało na boisku. Tym razem jednak - przynajmniej przed pierwszym gwizdkiem - nastroje próbowano ostudzić. Zanim sędzia rozpoczął zaległy, III-ligowy mecz 19. kolejki, prezesi klubów na środku boiska uścisnęli sobie dłonie. Marcin Wąsiak uhonorował Krzysztofa Kostkę pamiątkową statuetką w podziękowaniu za regularne wyrażanie zrozumienia dla problemów "Cidrów" i zgodę na przesunięcie terminu rozegrania omawianego starcia. Obaj zostali nagrodzeni brawami przez miejscową publiczność i mogło się wydawać, że atmosfera przynajmniej tym razem nie będzie przesadnie napięta.

Goście, którzy po wspomnianym rzucie karnym szybko wyszli na prowadzenie, w pierwszej połowie mieli jeszcze kilka szans na poprawę wyniku. Przy strzale Konrada Pipii świetnie na linii bronił Dawid Stambuła. Kilka chwil później po rzucie rożnym piłka lecąca w stronę bramki po strzale Dawida Jarki trafiła w plecy stojącego na linii strzału Michała Staszowskiego. Kamil Cholerzyński pomylił się z kolei tylko nieznacznie potężnie uderzając piłkę efektownymi "nożycami". Na kilka minut przed przerwą po kornerze w dobrej sytuacji znalazł się Grzegorz Fonfara, ale przeniósł piłkę nad bramką. - Powinniśmy w tej pierwszej połowie zamknąć mecz, bo były klarowne sytuacje. Sami zgotowaliśmy sobie swój los, bo do samego końca przeżywaliśmy horror - przyznawał Pach. - Pierwsza połowa była bardzo słaba, wciąż mamy problem z dobrym wejściem w mecz - oceniał Kamil Rakoczy.

Po przerwie wraz z upływem czasu coraz więcej na boisku przy Knosały mieli do powiedzenia gospodarze, choć zanim ruszyli do ataków swoje okazje po drugiej stronie marnowali jeszcze Pipia i Pach. Sygnał do natarcia silnym strzałem z dystansu dał "żółto-czarnym" Skalski, ale z jego próbą poradził sobie Andrzej Wiśniewski. Ostatnie 20 minut toczyło się już pod wyraźne dyktando Ruchu. Szanse na gole mieli Dawid Krzemień, Michał Staszowski, Michał Szramek i Kamil Banaś, a w ostatniej akcji meczu w słupek tarnogórskiej bramki trafił Tomasz Harmata. - Nie wiem czemu tak jest, że wchodzimy w mecz jakoś ospale i dopiero po przerwie się rozkręcamy. Jesteśmy za to bardzo dobrze przygotowani fizycznie i w końcówkach, gdy rywal już nie może, to my nacieramy z całych sił - mówił po meczu Daniel Skalski. -  Fajnie, że ktoś widzi, że w okolicach 70. minuty my wciąż potrafimy biegać i realizować swoje założenia, a przeciwnicy umierają już wtedy na boisku. W końcowej fazie sezonu to powinno być dla nas jeszcze większym handicapem - podkreśla Rakoczy.

Gwarek Tarnowskie Góry został pierwszym w historii zespołem, który wywiózł z nowego obiektu "Cidrów" komplet punktów. W Radzionkowie mogą być z kolei zadowoleni z tego, że obiekt znowu wypełnił się do ostatniego miejsca, a miejscowi fani, dopingujący momentami na ekstraklasowym poziomie, mimo porażki głośno dziękowali swoim ulubieńcom za serce włożone w grę. - Szkoda, że dziś nie zdobyliśmy bramki, bo kibicom się to należało. Zrobili cudowna atmosferę - żałował Kamil Rakoczy.

Ruch Radzionków - Gwarek Tarnowskie Góry 0:1 (0:1)
0:1 - Sławomir Pach 3'-k

Ruch: Stambuła - Trzcionka, Banaś, Gieroń, Skalski - Hermasz (64' Rocki), Staszowski, Krzemień, Pietryga (77' Harmata), Kopeć - Piecuch (56' Szromek). Trener: Kamil Rakoczy.

Gwarek: Wiśniewski - Dyląg, Dzido, Cholerzyński, Śliwa - Timochina, Fonfara (77' Cymerys), Oziębała, Pach (80' Pikul), Pipia - jarka (84' Joachim). Trener: Krzysztof Górecko.

Sędzia: Jacek Babiarz (Kluczbork)
Żółte kartki: Stambuła, Gieroń, Trzcionka (Ruch), Śliwa, Dyląg, Pach (Gwarek)
Widzów: 900

autor: Łukasz Michalski

Przeczytaj również