Co słychać u lidera? Mistrzostwo na 70-lecie?

05.03.2019

Lider IV ligi śląskiej, grupy 2, jako jeden z pierwszych przystąpi do rywalizacji w drugiej części sezonu. LKS Czaniec w najbliższą sobotę odrobi zaległość z jesieni. Przed meczem z GKS-em II Tychy zaglądamy do obozu głównego kandydata do mistrzostwa. 

lksczaniec.pl

10 stycznia piłkarze z Czańca rozpoczęli przygotowania do rundy rewanżowej. Aktualnie znajdują się na ostatniej prostej, ponieważ w sobotę zagrają po raz pierwszy w tym roku o stawkę. – Trenowaliśmy w dobrych warunkach, o co postarał się klub. Plan szkoleniowy w większości udało nam się zrealizować, więc z tego powodu również mogę być zadowolony. Mieliśmy jednak pewne problemy związane z kontuzjami i chorobami. Zakładam jednak, że absencje podczas przygotowań nie będą miały większego wpływu na globalną postawę drużyny – mówi grający trener Maciej Żak mając na myśli urazy Karola Lewandowskiego, Tomasza Kaczmarczyka i Łukasza Zakrzewskiego. Dwaj pierwsi są w rytmie treningowym, ostatni z wymienionych na pewno opuści pierwsze wiosenne mecze, ponieważ wciąż przechodzi rehabilitację złamanego palca w stopie.

Nasz rozmówca wraz z podopiecznymi korzystali w ostatnich tygodniach z klubowych obiektów, boiska ze sztuczną nawierzchnią w Czechowicach-Dziedzicach oraz bazy w Ustce, gdzie beskidzki zespół przebywał na obozie. – Podziękowania dla zarządu, który po raz kolejny umożliwił nam wyjazd na zgrupowanie do Ustki. Takie obozy to rzadkość na tym szczeblu. Przez pięć dni pracowaliśmy intensywnie podczas treningów, integrowaliśmy się. Dla mnie istotna była także możliwość jeszcze bliższego poznania zawodników. Podczas takich wyjazdów można zobaczyć jak funkcjonują poza treningami – komentuje.

W kadrze drużyny otwierającej IV-ligową stawkę nie doszło zimą do roszad personalnych. Do treningów i gry wrócił natomiast Paweł Kozioł, a Szymon Waligóra jest w trakcie rehabilitacji, zarazem coraz bliżej powrotu na boisko, obaj są po urazach więzadeł w kolanach. Ponadto z kontuzją biodra uporał się Bartłomiej Borak. – Piłkarze, którzy są w drużynie dali jesienią pozytywny sygnał. Pasują do zespołu, dlatego nikogo nie szukaliśmy na siłę. Trójka graczy wraca pomału do treningów po przewlekłych urazach, co stanowi dla nas dobrą wiadomość – zaznacza szkoleniowiec czanieckiego LKS-u.

Siedem sparingów stanowiło integralną część przygotowań. Dwa z nich podopieczni trenera Żaka przegrali, dwa zremisowali, trzy, w tym ostatni z Dalinem Myślenice 2:1, wygrali. – Należę do trenerów przywiązujących uwagę do wyników. Oczywiście meczu sparingowego nie stawiam na równi z mistrzowskim, ale rezultat gry kontrolnej nie jest dla mnie całkowicie obojętny. Doskonaliliśmy podczas wspomnianych siedmiu pojedynków elementy, które dobrze funkcjonowały jesienią, pracowaliśmy także nad mankamentami. Kontuzje i choroby trochę pokrzyżowały nasze plany, ponieważ były mecze, podczas których dysponowałem 12-14 zawodnikami – klaruje Żak.

W najbliższą sobotę LKS Czaniec podejmie w zaległym meczu rezerwy tyskiego GKS-u. Tym samym stanie przed szansą na powiększenie 5-punktowej zaliczki nad wiceliderem z Bełku. – Wiosna przynosi nowe rozdanie. Przerwa w rozgrywkach była bardzo długa, dlatego wydarzenia z jesieni nie mają znaczenia. Oczywiście zaliczka cieszy, a liczę na to, że w Tychach nasz dorobek jeszcze powiększymy. Pozycja lidera zobowiązuje, musimy być jednak czujni i skoncentrowani, ponieważ grupa pościgowa będzie naciskała – podkreśla opiekun beskidzkiego zespołu.

W tym roku klub z Czańca obchodzi 70-lecie istnienia. W 1949 roku doszło do połączenia klubów HKS Czaniec i Tęcza Czaniec, co zaowocowało powstaniem LKS-u Czaniec. Mistrzostwo i awans w tych okolicznościach stanowiłyby „truskawkę na torcie”? – Na pewno tak. Stworzyliśmy ambitną drużynę, która stawia sobie najwyższe cele, zarząd nas wspiera. Nie chcę jednak nakładać niepotrzebnej presji na zespół. Nasza strategia jest prosta – skupiamy się na każdym kolejnym meczu, bo to on jest najważniejszy. Wierzymy zarazem w to, że na koniec sezonu osiągniemy cel, o którym każdy z nas myśli i marzy – kończy trener Żak.

 

autor: Krzysztof Biłka

Przeczytaj również