Charakter nie wystarczył. Rozwój i ROW wciąż tkwią w dołku

07.10.2018

W przeciwieństwie do chorzowskiego Ruchu, który gładko ograł u siebie Resovię, pozostali śląscy drugoligowcy zgodnie przegrali swoje spotkania. Teoretycznie więcej powodów do zadowolenia mogą mieć po tej kolejce piłkarze ROW-u, którzy sprawili sporo problemów faworyzowanemu GKS-owi i przy odrobinie szczęścia i większej przychylności arbitra, mógł wywieźć z Bełchatowa jeden punkt. 

Tomasz Błaszczyk/Pressfocus

Przy Zgody nie ma już twierdzy 
Choć seria dwóch meczów bez porażki może nie robić wielkiego wrażenia, to każda taka passa w sytuacji Rozwoju musi być uznawana za powód do optymizmu. W celu jej podtrzymania, katowiczanie zmierzyli się wczoraj ze Zniczem Pruszków, ale do tej rywalizacji przystępowali bardzo osłabieni. Na liście nieobecnych znaleźli się kontuzjowani Tomasz Wróbel, Bartosz Golik, Damian Niedojad i Kajetan Kunka, wciąż nie w pełni dysponowani są Marcin Kowalski i Przemysław Gałecki, natomiast za kartki pauzował Seweryn Gancarczyk. Z tego powodu w jedenastce znalazło się aż trzech zawodników z rocznika 2001, przez co było pewne, że doświadczona drużyna Znicza postawi katowiczanom twarde warunki. 
 
Nawet najwierniejsi kibice Rozwoju nie spodziewali się jednak, że już po 50 minutach Znicz rozstrzygnie mecz na swoją korzyść i będzie przy Zgody prowadził 3:0. Katowiczanie mieli szczególny problem z upilnowaniem Dariusza Zjawińskiego, który dwukrotnie zmusił Solińskiego do kapitulacji, a oprócz tego miał kilka innych okazji na poprawienie swojego dorobku bramkowego. Napastnik najpierw w 7. minucie wykorzystał prostopadłe podanie z głębi pola, a 26 minut później wykończył wrzutkę Patryka Kubickiego z bocznej strefy. Wynik po pierwszej połowie mógł wyglądać nieco lepiej, ale w przeciwieństwie do Zjawińskiego, bardzo nieskuteczny pod bramką przeciwnika był młody Bartosz Marchewka.
 
Kto liczył na to, że potwierdzi się znana prawda „2:0 to najbardziej niebezpieczny wynik”, musiał srogo się zawieść w 48. minucie. Wówczas goście z Pruszkowa bez większych problemów podwyższyli prowadzenie, a w rolę egzekutora wcielił się Mateusz Długołęcki. Rozwój do końca walczył jednak o zdobycie choćby gola honorowego i ta sztuka udała im się w 52. minucie. Po ładnej akcji Przemysława Mońki, z bliska do siatki trafił Mateusz Wrzesień. Choć Rozwojowi nie wyszedł powrót na własne boisko i zespół ten przegrał u siebie trzeci mecz z rzędu (licząc rozgrywany w Chorzowie mecz z Ruchem), nie sposób mu było odmówić walki i ambicji. Katowiczanie tanio swojej skóry nie sprzedali, ale fakty są takie, że na ten moment wyprzedzają oni w tabeli jedynie Olimpię Elbląg, a do bezpiecznej strefy tracą 3 punkty.  
 
– Gratuluję gościom zdobycia trzech punktów. Jakość była po stronie przeciwnika. Trzy piłki dostarczone w nasze pole karne – i tracimy trzy bramki. Nie tłumaczy nas to, w jakim składzie gramy. Najbardziej zawodzą zresztą chyba ci starsi, a nie młodzież. Błędy się powtarzają, powielają. Gdy umiejętności piłkarskie są wyższe u przeciwników, staramy się to nadrabiać walką, charakterem. To jednak wystarczy na jeden, dwa, kilka meczów. Na dłuższą metę się to nie sprawdzi – przyznał po meczu jeden z trenerów Rozwoju, Rafał Bosowski. 

 

Rozwój Katowice – Znicz Pruszków 1:3 (0:2)
0:1 – Dariusz Zjawiński 7’
0:2 – Dariusz Zjawiński 33’
0:3 – Mateusz Długołęcki 48’
1:3 – Mateusz Wrzesień 52’
 
Rozwój: Soliński - Paszek, Zielonka (46’ Baranowicz), Lepiarz, Łączek, Olszewski (68’ Kaletka) - Płonka, Kuliński, Mońka - Wrzesień (68’ Kowalski), Marchewka (46’ Gembicki). Trenerzy: Marek Koniarek i Rafał Bosowski 
Znicz: Misztal – Bochenek, Klepczarek, Długołęcki, Rackiewicz - Zagórski (66’ Pyrka), Kocot (81’ Machalski), Małachowski, Tarnowski (86’ Kinast), Kubicki (62’ Kabala) - Zjawiński. Trener: Andrzej Prawda
 
Sędzia: Maciej Pelka (Piła)
Żółte kartki: Zielonka, Łączek, Paszek, Gembicki, Kowalski, Płonka (Rozwój) - Kabala, Pyrka (Znicz). 
 
Widzów: 341

 

Bełchatów już nie jest szczęśliwy
Podróż na mecz z GKS-em z pewnością miała wymiar sentymentalny dla obecnego szkoleniowca ROW-u, Rolanda Buchały. W końcu 34-latek debiutował w roli pierwszego trenera właśnie w Bełchatowie, a inauguracja jego pracy wypadła nader obiecująco. Wówczas we wrześniu 2017 roku ROW wygrał na trudnym terenie 2:1, a obie bramki zdobył Dawid Bober, który w tym sezonie z powodu kontuzji nie rozegrał jeszcze ani jednego spotkania. Wczoraj o zwycięstwo na GIEKSA Arenie miało być jednak trudniej, gdyż gospodarze nie ukrywają swoich chęci walki o awans i choć  złapali oni drobną zadyszkę po dobrym początku sezonu, to i tak byli uznawani za faworytów rywalizacji z ROW-em.
 
Sobotni mecz nie obfitował w zbyt wiele efektownych akcji, a rywalizację zdominowała walka i duża ilość fauli. Nieco aktywniejsi w ofensywie byli jednak piłkarze z Bełchatowa – podopieczni Artura Derbina częściej przebywali na połowie ROW-u, a w razie ewentualnej kontry była stanie dobrze zorganizować swoją grę defensywną. Aktywny pod bramką Łubika był m.in. Marcin Ryszka czy Damian Michalski, a goście z Rybnika przebudzili się dopiero po 20 minutach. Wówczas m.in. groźny strzał z dystansu oddał Robert Tkocz, a w ofensywie pokazał się również drugi najlepszy strzelec drużyny, Jan Janik. W obu sytuacjach Paweł Lenarcik zachował się jednak bezbłędnie. 
 
Wszystko co najważniejsze w sobotnim meczu, wydarzyło się na samym początku drugiej połowy. W 47. minucie Patryk Mularczyk popisał się mocnym wyrzutem z autu, następnie Bartosz Biel wygrał pojedynek o piłkę i czym prędzej zgrał ją do Bartłomieja Bartosiaka. Napastnik wykorzystał te sytuacje najlepiej jak mógł, gdyż oddał mocny strzał lewą nogą i tym samym ustalił wynik sobotniej rywalizacji. ROW miał jednak swoje sytuacje na wyrównanie, a w 77. minucie na tablicy wyników powinien pojawić się wynik 1:1. Po zamieszaniu w polu karnym jeden z rybniczan huknął w światło bramki, a piłka po odbiciu się od poprzeczki przekroczyła linię bramkową. Sędzia Kawałko oraz jego asystenci nie odnotowali jednak gola, w efekcie czego GKS utrzymał wygraną do końca. 
 
Rybniczanie nie podtrzymali zatem swojej dobrej passy meczów w Bełchatowie (w 6 bezpośrednich meczach ROW przegrał z GKS-em tylko raz), a ich przewaga nad strefą wynosi już tylko 2 punkty. - Nie jesteśmy zadowoleni z wyniku, aczkolwiek mecz był na dobrym poziomie z jednej i z drugiej strony. Żałujemy, że sędzia nie uznał nam prawidłowo zdobytej bramki. Mecz był emocjonujący, szkoda chłopców, bo zostawili dużo zdrowia. To był dobry mecz z obu stron, ale to my wracamy bez punktu – przyznał po meczu rozczarowany Dariusz Siekliński, jeden z trenerów ROW-u. 
 
Znacznie lepsze nastroje panowały za to po meczu w Bełchatowie, gdyż dzięki wygranej GKS wskoczył do strefy, premiowanej awansem na zaplecze Ekstraklasy. - Zawodnicy jednej i drugiej drużyny zostawili mnóstwo zdrowia, aczkolwiek, jeśli chodzi o względy czysto wizualne, to muszę powiedzieć, że nie był to najlepszy mecz w naszym wykonaniu. Szło nam jak po grudzie szczególnie w tej pierwszej części spotkania, co wynikało z dobrze zorganizowanej gry drużyny z Rybnika. Chwała zawodnikom, że mimo wszystko mieli w sobie tyle wytrwałości i konsekwencji i dzięki temu zdobyliśmy bramkę – powiedział szkoleniowiec GKS-u, Artur Derbin. 

GKS Bełchatów – ROW 1964 Rybnik 1:0 (0:0)
1:0 – Bartłomiej Bartosiak 48’
 
GKS: Lenarcik – Sierczyński, Grolik, Michalski, Grzelak - Tylec (67’ Szymorek), Czajkowski, Ryszka (82’ Bociek), Mularczyk, Biel - Bartosiak (90’ Setla). Trener: Artur Derbin
ROW: Łubik - Krotofil, Janik, Jary (67’ Bukowiec), Bojdys, Jaroszewski - Tkocz (71’ Rostkowski), Zawadzki (78’ Dzierbicki), Koleczko (56’ Mazurek), Spratek – Brychlik. Trener: Roland Buchała
 
Sędzia: Grzegorz Kawałko (Białystok)
Żółte kartki: Czajkowski, Szymorek, Grolik (GKS) - Jary, Jaroszewski (ROW)
 
Widzów: 1250

źródło: własne/rozwoj.info.pl
autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również