Bartosz Woźniak: "Zadowolenie pomieszane z niedosytem"

19.03.2019

Spójnia Landek w dwóch wiosennych meczach wywalczyła na obcych boiskach cztery punkty. Sytuacja drużyny prowadzonej przez Bartosza Woźniaka nie uległa jednak znaczącej poprawie, wszak landeczanie wciąż znajdują się w strefie spadkowej. Początek drugiej części rywalizacji w IV lidze śląskiej, grupie drugiej, napawa jednak optymizmem.

Tylko dziewięć punktów po rundzie jesiennej na swoim koncie miała Spójnia Landek, w dwóch wyjazdowych meczach drugiej części rywalizacji wywalczyła cztery. Najpierw zremisowała bezbramkowo z LKS-em Goczałkowice-Zdrój, odrabiając tym samym zaległość z jesieni, następnie pełną pulę zgarnęła w konfrontacji z Odrą Centrum Wodzisław Śląski zwyciężając 2:1. – Początek mamy bardzo udany. Jesienią w czternastu meczach wywalczyliśmy tylko dziewięć punktów. Po pierwszych dwóch pojedynkach czuję zadowolenie pomieszane z niedosytem. W ostatniej minucie spotkania z Goczałkowicami Mateusz Skrobol stanął oko w oko z bramkarzem rywali. Szkoda, że nie wykorzystał tej sytuacji. Graliśmy w Czechowicach-Dziedzicach, czyli na boisku, na którym trenowaliśmy zimą. Z drugiej strony w Wodzisławiu dopisało nam szczęście, przeciwnik ostemplował słupek i poprzeczkę. Po czerwonej kartce, którą ukarany został golkiper gospodarzy wkradło się w nasze szeregi rozluźnienie, straciliśmy gola po stałym fragmencie. Pozytywnie na naszą postawę wpłynął Marcin Sobczak, który zdobył zwycięską bramkę. Popełniliśmy w tym meczu kilka błędów, które przeanalizujemy. W naszej sytuacji najważniejsze są punkty, potrzebujemy ich niczym tlenu. Cztery zdobyte w tym roku cieszą – ocenia Bartosz Woźniak, trener landeczan.

Spójnia pomimo udanego startu wciąż pozostaje w strefie spadkowej. Do zajmującego 14. pozycję w tabeli Podbeskidzia II Bielsko-Biała, które pokonało na wyjeździe faworyzowanego rywala z Czechowic-Dziedzic, traci trzy punkty. Do ekip kolejnych „oczko” więcej. Chcąc myśleć o skutecznej pogoni za zespołami z lokat bezpiecznych Spójnia musi przełamać niemoc na własnym boisku. Jesienią nie wygrała u siebie żadnego meczu! – Przeciwnicy punktują, ale nie jest źle. Przed nami ważny mecz z Unią Racibórz. Myślę, że limit pecha przed własną publicznością wyczerpaliśmy. Pragniemy zwycięstwa, wierzymy w przełamanie. Optymizmu po dwóch tegorocznych meczach w naszych szeregach nie brakuje – zaznacza nasz rozmówca. – Solidnie przepracowaliśmy okres przygotowawczy. Dużo czasu poświęciliśmy taktyce, sporo motoryce. W sporcie potrzeba odrobiny szczęścia, ale szczęście to nie wszystko. Jeśli jesteś dobrze przygotowany, szczęściu możesz jednak pomóc  – dodaje.

Zimą do drużyny dołączyło kilku zawodników. Z beskidzkim klubem związali się bramkarz Patryk Kierlin (AKS Mikołów), Jakub Kalfas (Kuźnia Ustroń), Mateusz Sobczak (Pniówek Pawłowice Śląskie) oraz Ukrainiec Mykhailo Lavruk (Koszarawa Żywiec). Ponadto do gry po ciężkiej kontuzji wrócił Mateusz Kubica. Pierwszy z wymienionych strzegł dostępu do bramki w obu wspomnianych wyżej meczach, pozostali również zaczynali owe pojedynki w wyjściowym składzie, ponadto Sobczak w Wodzisławiu zdobył ważnego gola. – Nowi zawodnicy wkomponowali się w zespół, ale z ocenami wstrzymajmy się. Potrzebuję więcej meczów, aby na ten temat się wypowiedzieć – klaruje Woźniak, który w przeszłości reprezentował barwy m.in. GKS-u Jastrzębie, Podbeskidzia Bielsko-Biała, LKS-u Czaniec i... Spójni Landek.

autor: Krzysztof Biłka

Przeczytaj również