Młodość i doświadczenie zaprocentowały. Puchar Polski dla Jastrzębia!

28.12.2018

Po raz drugi w historii hokeiści JKH GKS-u Jastrzębie sięgnęli po Puchar Polski. Podopieczni trenera Roberta Kalabera pewnie ograli TatrySki Podhale Nowy Targ 4:0, pokazując zabójczą skuteczność przede wszystkim w drugiej tercji. 

Łukasz Sobala/PressFocus

Przed rozpoczęciem finałowego turnieju Pucharu Polski mało kto się spodziewał, że w decydującym meczu nie zmierzą się ze sobą dwie śląskie drużyny. W obu spotkaniach półfinałowych doszło jednak do niemałej niespodzianki – w pierwszym z nich katowicka GieKSa, mogąca jeszcze niedawno pochwalić się bilansem 22 wygranych spotkań z rzędu, przegrała po rzutach karnych z JKH GKS-em Jastrzębie. Niedługo później swojemu rywalowi zasłużenie uległ GKS Tychy – pogromcą gospodarzy turnieju okazał się być zespół z Nowego Targu, który ostatni mecz ze śląską ekipą wygrał… 22 grudnia 2017 roku. Tym samym w piątkowym finale zabrakło nie tylko lidera Polskiej Hokej Ligi, ale także drużyny, mogącej pochwalić się zdobyciem Pucharu Polski w dwóch ostatnich edycjach.

Dziś na tafli tyskiego lodowiska pojawiła się za to trzeci i czwarty zespół sezonu ligowego, które w finale PP nie mierzyły się jeszcze ze sobą ani razu. Za delikatnego faworyta pojedynku można było jednak uznać nowotarżan, którzy zajmują wyższą pozycję w tabeli PHL, a w tym sezonie wygrali wszystkie bezpośrednie mecze z JKH GKS-em (4:1, 1:0 i 2:1). W inauguracyjnej tercji zespół z Jastrzębia sprawiał korzystne wrażenie i dosyć często próbował swoich sił w ataku. Dość powiedzieć, że w pierwszych 20 minutach podopieczni Roberta Kalabera oddali 16 celnych strzałów, atakując bramkę Odrobnego niemal z każdej pozycji. Nie znaczy to jednak, że vis-a-vis wspomnianego Odrobnego, Ondrej Raszka, pozostawał bezrobotny. „Górale” byli nieco konkretniejsi w ofensywie, ale oni również nie byli w stanie otworzyć wyniku piątkowej rywalizacji. Mimo tego tempo spotkania było naprawdę wysokie i było pewne, że któraś z drużyn w końcu dopnie swego.

Mało kto się jednak spodziewał, że jastrzębianie tak znakomicie rozpoczną drugą tercję  – Tomas Kominek zdobył bowiem pierwszą bramkę zaledwie 25 sekund po wznowieniu gry. Czech nic sobie nie zrobił z asysty kilku zawodników Podhala i pewnie dobił odbite uderzenie Petera Fabusa przez Odrobnego. Strata bramki podminowała jednak „Szarotki”, które przejęły inicjatywę, częściej miały krążek w swoim posiadaniu i dążyły za wszelką cenę do wyrównania. Ich starania nie przyniosły jednak skutku, z czego skrzętnie skorzystali Ślązacy. W 9. minucie drugiej tercji jastrzębska młodzież rozegrała piękną akcję, a najprzytomniej zachował się Kamil Wałęga. 18-letni zawodnik umiejętnie zmienił kijem tor lotu krążka i zmusił Odrobnego do kapitulacji. 

Sytuacja Podhala po tamtym trafieniu była zła, ale niecałe 4 minuty później zrobiła się już katastrofalna. Napastnik Artem Dubinin wykazał się bowiem sprytem pod bramką przeciwnika i w 33. minucie podwyższył prowadzenie GKS-u na 3:0. Na tym strzelanie w Stadionie Zimowym się jednak nie zakończyło – w trzeciej tercji doszło do dość zaskakującej sytuacji, która spowodowała przerwę w meczu na kilka minut. Kapitalnym strzałem popisał się Martin Kasperlik, ale Odrobny swoim parkanem zmienił położenie bramki. Sędzia postanowił nie uznać efektownego trafienia Czecha, ale zadecydował, że zagranie golkipera Podhala za celowe i ten musiał się udać na ławkę kar.

Choć nowotarżanie starali się zdobyć choćby honorowego gola (trener wycofał nawet bramkarza Odrobnego), to podopieczni trenera Kalabera dobili swojego rywala. Trafienie na 4:0 zaliczył Łukasz Nalewajka, umieszczając krążek w pustej bramce. Tym samym JKH GKS zrewanżował się zespołowi z Nowego Targu za ostatnie ligowe porażki i zdobył swój drugi Puchar Polski w historii. Wcześniej jastrzębianie sięgnęli po to trofeum w 2012 roku. 

TatrySki Podhale Nowy Targ – JKH GKS Jastrzębie 0:4 (0:0, 0:3, 0:1)

0:1 – Tomas Kominek (Vladimir Lucacik, Peter Fabus) 20:23
0:2 – Kamil Wałęga (Jakub Michałowski, Dominik Paś) 29:29
0:3 – Artem Dubinin (Kamil Wróbel, Radosław Nalewajka) 33:09
0:4 – Łukasz Nalewajka (Jan Homer) 57:40
 

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również