Adrian Błąd: "Wielka presja to największy mit"

08.05.2019

Mimo wciąż niepewnej sytuacji związanej z obroną I-ligowego bytu kapitan "GieKSy" daje jasny sygnał, że wierzy w potencjał drużyny z Bukowej. Adrian Błąd zdecydował się na podpisanie nowego kontraktu w Katowicach i jest przekonany, że jeśli latem w klubie zachowają cierpliwość, to wraz z kolegami jest w stanie powalczyć w kolejnych rozgrywkach o zdecydowanie ambitniejsze cele.

Łukasz Laskowski/Press Focus

Sebastian Taborek: Niedawno podpisałeś nowy kontrakt z „GieKSą”. Zrobiłeś to jako zawodnik będący w wysokiej formie i pewnie najbardziej rozpoznawalny w drużynie. Historia zdaje sięłudząco podobna do drogi Grzegorza Goncerza. Nie obawiasz się o to, że zdarzy się powtórka tamtego przypadku?
Adrian Błąd: To jest dobre pytanie. Mam nadzieję, że nie będzie to taka sama droga jak Grzegorza, choć poniekąd nazwisko Goncerz i tak jest dziś kojarzone jako ikona klubu. Źle to się na pewno w jego przypadku skończyło, nie tak powinien być moim zdaniem pod koniec swej przygody z GKS-em potraktowany, ale to już historia. Mam szczerą nadzieję, że moja przyszłość będzie inna. Kontrakt podpisałem widząc potencjał w drużynie, którą mamy obecnie. Wiadomo - ten sezon go nie pokazuje, walczymy tylko o utrzymanie, przeżywamy ciężkie chwile. Widzę jednak to, co tworzy się w szatni, jak pracujemy na treningach i głęboko w nasz zespół wierzę.

Odrodził się „team spirit”?
Jak najbardziej. Wiadomo, że wszyscy kibice patrzą na nas przez pryzmat wyników. Zdaję sobie sprawę, że oczekiwania na ten sezon nie zostały spełnione. Nie można jednak zapominać o tym, że dobrego, zgranego zespołu nie buduje się w 2-3 miesiące. Podam tutaj przykład Rakowa Częstochowa. Drużyna budowana przez 3 lata ze spokojem dziś pije szampana, świętując awans do Ekstraklasy. Mam nadzieję, że podobnie będzie w „GieKSie”.

Oba kluby łączy osoba Wojciecha Cygana (były prezes GieKSy, obecny prezes Rakowa). Pewnie nie miałbyś nic przeciwko temu, za rok to Katowice świetowały awans do elity?
Oczywiście , fajnie by było. Jeżeli ta ekipa zostanie i będzie odpowiednio wzmocniona przemyślanymi transferami, oraz przede wszystkim jeśli osiągniemy cel minimum na obecne rozgrywki, czyli utrzymanie w tym sezonie. Jestem pewien, że możemy udowodnić swoją wartość, że stać nas na sukces. Słyszymy różne opinie, lecz nie poddajemy się i wierzymy w siebie. Jesteśmy w stanie osiągnąć taki progres, by wszscy byli zadowoleni.

Gdy do klubu przychodził Jacek Paszulewicz oczekiwania były spore, znowu mówiło się o awansie i finezji w grze. Początek był poprawny, ale później boisko zweryfikowało te cele. Co wówczas nie zagrało? Brakowało chemii między drużyną a trenerem?
Trudno jednoznacznie odpowiedzieć, ponieważ początek mieliśmy bardzo dobry, wygraliśmy kilka spotkań z rzędu. Później czegoś zabrakło. Sądzę, że kluczowym momentem była derbowa porażka z Ruchem w Chorzowie. Po tamtym meczu dosłownie wszyscy mieli spuszczone głowy, choć przecież i po wspomnianych derbach wciąż mieliśmy szanse na awans. Po meczu w Chorzowie cały mental padł. Kadrowo drużynę mieliśmy niezłą, mogła zawalczyć o ten awans. Do tego wszystkiego doszły dziwne ruchy kadrowe pod koniec sezonu i efekt wszyscy znamy.

To mentalne rozbicie z końca poprzedniego sezonu miało wpływ na początek kolejnych rozgrywek?
Niby się mówi, że nowy sezon, to nowe nadzieję, ale w głowie zawsze coś zostaje...

Jak tobie współpracowało się z trenerem Paszulewiczem?
Trudno mi odpowiedzieć. Mówiono o ciężkich treningach, lecz prawie każdy nowy trener gdy przychodzi do drużyny takie zapowiada. Mogę tylko stwierdzić, że to kompletnie inny charakter niż nasz obecny szkoleniowiec.

Dariusz Dudek nie zaliczył dobrego startu. Przyszła jednak przerwa zimowa, dobry okres przygotowawczy i na wiosnę coś drgnęło. Co zmienił nowy szkoleniowiec?
Trener Dudek sam w sobie jest osobą pozytywną, uśmiechniętą, zawsze szuka pozytywów. To się przelewa na zespół. Każdy z nas zdał sobie też sprawę, że jesień zawaliliśmy. Uderzyliśmy się w pierś i sami wyciągneliśmy wnioski. Jesienią owszem, chcieliśmy walczyć, biegać, jednak nie było tej spójności, tego co dałoby wynik. Każdy z nas sobie uświadomił, że nie samym bieganiem i walką, a pomysłem i konsekwencją w grze da się w tej lidze coś ugrać. Trener Dudek lubi grać więcej piłką, piłka znów zaczeła nas więc cieszyć. Wspomniałem, że nie zbuduje się czegoś w 2-3 miesiące, potrzeba trochę czasu, by wszyscy zawodnicy weszli na wyższy poziom gry piłką. Myślę jednak, że robimy progres, więc pod kątem przyszłości jestem spokojny ten zespół. To dlatego podpisałem nowy kontrakt. Wierzę, że w następnym sezonie jesteśmy w stanie zdobyć dużo dużo więcej.

Było zwątpienie po fatalnej jesieni?
W pierwszej rundzie było więcej meczów niż zazwyczaj ma to miejsce, sami na boisku grzebaliśmy w tym czasie szanse na jakiś sukces. Na własnym powinniśmy punktować, a każdy przyjeżdza do Katowic jak po swoje. Z całym szacunkiem dla wszystkich rywali powinno być na odwrót...

To prawda, że Bukowa powinna być waszą twierdzą. Wy ostatnio wygrywacie za to regularnie na wyjazdach.
To na pewno pewno troszkę niepokojące, nie wiem, może przydałby się już ten nowy stadion? Jest coś w tym, że na Bukowej nie możemy wygrać meczu, ale nie możemy szukać nigdzie usprawiedliwień, bo wszystko tak naprawdę zależy od nas. To, czy ktoś krzyczy z boku jedno albo drugie nic nie zmienia. To my jesteśmy na boisku i to my jesteśmy odpowiedzialni za rezultat. Domowa wygrana pod względem psychologicznym na pewno by pomogła, na szczęście nadal wszystko zależy od nas. Ten sezon jest o tyle niewdzięczny, że walczymy o utrzymanie. Obiema rękami podpisuję się jednak pod tym, że w Katowicach będzie jeszcze bardzo dobrze.

Prawie każdy zawodnik który grał Katowicach po czasie wspomina o przesadnej presji z jaką trzeba się mierzyć przy Bukowej. Faktycznie te oczekiwania są tak trudne do udźwignięcia, czy takie opinie to raczej mit i próba szukania usprawiedliwień dla kolejnych niepowodzeń?
Dla mnie jest to największy mit. W każdym klubie są wymagający kibice, nie jest tak, że nagle tylko w „GieKSie” pojawiają się oczekiwania. Wiadomo, każdy ma swoje zdanie, ale moje jest takie: przychodząc do Katowic wiedziałem jaka jest otoczka klubu i wolę grać dla klubu gdzie jest doping, gdzie kibice jeżdżą za nami na wyjazdy, niż być w miejscu gdzie fanów nie ma i wieje nudą. Kiedyś miałem trenera, który powiedział mi, że nikt u nas jeszcze nikogo nie zastrzelił za to, że piłkarz nie strzelił bramki albo przegrał mecz. O jakiej więc „mega” presji mówimy? Zazwyczaj to działa na odwrót. Chce się grać po to, by był doping, radość i klimat piłkarskiego święta.

Ostatnie lata w „GieKSie” to regularne „czyszczenie” szatni po sezonie. Przez 5 sezonów wymieniono około 60 zawodników, nie oszczędzano także trenerów. Trudno to nazwać stabilnością...
Dlatego cały czas będę się upierał, że nie będzie kolektywu, jeśli co sezon będzie dochodzić do tak drastycznych roszad. W końcu przydałoby się zaufanie i stabilizacja i sądzę, że z efektów wszyscy bylibyśmy zadowoleni. Podam przykład: gdy spadaliśmy z Zagłębiem Lubin z Ekstraklasy dużo osób charakternych i dobrze grających w piłkę zostało w drużynie. W kolejnym sezonie zdemolowaliśmy I ligę! Sądzę, że „GieKSie” też przydałaby się taka stabilizacja. Zawsze potrzeba czasu by się zgrać, poznać nowych zawodników i trenerów, dlatego tak częste „czyszczenie” szatni nie wnosi niczego dobrego. Będę konsekwentnie opierał się o przykład Rakowa , w którym w sezonie dochodzi maksymalnie do 3-4 roszad i później widać, że ten Raków w pewnym momencie zaczął grać wręcz na pamięć. Oczywiście pełne poparcie władz klubu ma również trener Papszun, co pozwala mu na komfort pracy, a nie ciągły stres.

Trener Dudek również walczy o takie poparcie. Według ciebie to dla „GieKSy” odpowiedni trener na lata?
Jak już wspomniałem, trener Dudek ma bardzo ciekawy warsztat, do tego jest bardzo pogodną, uśmiechniętą i otwartą osobą. Moim zdaniem takiego trenera potrzeba w Katowicach.

W przerwie zimowej zatrudnieno trenera ds. motoryki, Miłosza Drozda. Jak oceniasz owoce tej współpracy?
To świetny fachowiec, który dużo nam pomógł i wielu z nas umawia się z nim na zajęcia dodatkowe, prowadzone na Akademii Wychofania Fizycznego. Przekonał nas do siebie swoją osobowością. Sam jestem dziś w świetnej kondycji. To wszystko są plusy. Widać zresztą na boisku, że nawet w 90 minucie wciąż potrafimy atakować rywala, a to dużo mówi o przygotowaniu.

Czujesz się na siłach, by w przyszłym sezonie być filarem tej drużyny?
Czuję się za nią ogromnie odpowiedzialny. W tamtym sezonie trochę bramek strzeliłem, w tym też. A zazwyczaj największa odpowiedzialność spada na barki tych, którzy strzelają gole lub są filarami defensywy. Tak, czuję się na siłach. Jestem szczęśliwy z tego, że jestem w tym zespole, że jestem w Katowicach.

Strzelałeś tej wiosny jak na zawołanie, więc zdążyliśmy się przyzwyczaić do twojej słynnej cieszynki. Gest pokazywania uszu zrodził się spontanicznie, czy ma jakiś głębszy przekaz ?
Mega spontanicznie. To był mecz w z Podbeskidziem w Bielsku, strzeliłem wtedy zwycięską bramkę w 90. minucie. Nie spodziewałem się, że aż tak fajnie się to przyjmie. A jeśli coś jest dobre, to nie sensu tego zmieniać. Ciesze się , że daje komuś radość i i dokładam do tego coś rozpoznawalnego.

Wyrosłeś na jednego z czołowych snajperów I ligi. Dlaczego na zapleczu Ekstraklasy do sięgnięcia po koronę króla strzelców w tym sezonie wystarczy tak mało trafień? To brak indywidualności w drużynach, czy ich defensywne nastawienie?
Ja nie jestem napastnikiem. Jestem bocznym pomocnikiem więc rozśmiesza mnie gdy ktoś mówi, że mam mało bramek w wyścigu o koronę króla strzelców.

Dlatego pytam, dlaczego pomocnik, który ledwie przekracza liczbę 10 goli na przestrzeni sezonu może się okazać najlepszym strzelcem ligi.
Tak, rozumiem i dlatego mówię, że ja jako boczny pomocnik mając 10 bramek jestem w czubie tej klasyfikacji. Niektórzy napastnicy grający w lidze powinni się wziąć bardziej w garść, może powinno być im trochę wstyd? Sądzę jednak, że skuteczność niektórych graczy faktycznie powinna być wyższa. Na ich obronę powiem jednak, że w I lidze napastnik robi dużo roboty dla partnerów, rywalizując obrońcami przeciwnika.

Rozmawialiśmy o okresie przygotowawczym. Co twoim zdaniem udało się w jego trakcie najbardziej poprawić?
Wszystkiego po trochu. Na pewno taktycznie wyglądamy dużo lepiej, szczególnie jeśli to my budujemy akcje. Fajnie się już przemieszczamy między strefami, wiemy jak grać bez piłki. Także defensywa zrobiła duży progres, widać zgranie i coraz większą pewność w grze. Jesteśmy zgraną grupą nie tylko na boisku. Jest spora grupa zawodników, którzy przyjaźnią się ze sobą i myślę, że to też ma kolosalny wpływ na zachodzące w nas zmiany.

Podpisanie nowego kontraktu w I-ligowym GKS-ie nie jest oznaką braku wiary we własne możliwości?Zdecydowałem się zostać, ale to nie tak, że nie wierzę w swoje możliwości, albo myślę że nie poradziłbym sobie w Ekstraklasie. Bzdura. Po prostu jeżeli widzę, że jest gdzieś dobrze, jest progres, to nie ma sensu tego zmieniać. Nigdy nie wiadomo co cię w życiu spotka, może gdybym odszedł z Katowic do Ekstraklasy na przykład dopadłaby mnie jakaś ciężka kontuzja i słyszelibyśmy, że Adrian Błąd sobie nie poradził. Ja dalej wierzę w to, że jesteśmy w stanie tą Ekstraklasę wywalczyć sobię w Katowicach. Najlepiej jest wejść do tej ligi ze swoim zespołem robiąc awans i będąc filarem drużyny. Wtedy można mówić o sukcesie i wielkiej radości. Trochę inaczej jest w przypadku, gdy przychodzi się do klubu Ekstraklasy, który walczy o utrzymanie i trzeba z miejsca się przestawić. To nie jest łatwe. Ekstraklasa zawsze będzie przyciągać zawodników, ale ja chce wprowadzić do niej wprowdzić „GieKSę”.

Twoja decyzja to sygnał, że latem przy Bukowej faktycznie można się spodziewać cierpliwości i stabilizacji?
Widzę jak duże są w tej drużynie zmiany na plus. Przy kosmetycznych wzmocnieniach naprawdę jesteśmy w stanie sami wywalczyć ten awans. Dlatego myślę, że przez to że podpisano ze mną nową umowę klub chce pokazać w jakiś sposób stabilizację w „GieKSie”. Może po tym sezonie nie będzie czystki, zapanuje spokój i wiara w nas. Bo skoro co sezon są zmiany i nie daje to efektu, to może warto zaufać tym ludziom którzy tu są, dać im troszkę czasu. Pokazujemy tą rundą, że nie jesteśmy głupim zespołem.

Co zmieniłbyś w klubie przed kolejnym sezonem?
Myślę, że na dzień dzisiejszy niczego nie trzeba dodawać. Chodzi tylko o to, by nie odejmować jak co roku. Wydaje mi się, że kolektyw już się utworzył, co pokazują ostatnie spotkania. Nasz prezes jest bardzo inteligentą osobą, jest świadomy tych rzeczy, niejedna rozmowa z nim pokazała, że on sam życzyłby sobie stabilizacji w klubie. Sądzę, że to jest klucz do wszystkiego!

autor: Sebastian Taborek

Przeczytaj również