FELIETON: Komplet w Kraków Arenie... tak spełniają się marzenia
12.12.2014
Do turnieju zostały prawie trzy tygodnie, a sprzedano już kilka tysięcy biletów. To przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Kibice z całej Polski zjadą pod Wawel, by obejrzeć rywalizację czterech zespołów. Brzmi świetnie.
Pomysł organizacji PP w Kraków Arenie jakoś do mnie nie trafił. To znaczy – rozumiałam ideę, teorię sprawdzianu, chęć zbadania potencjału, oswojenia kibiców z halą i tak dalej… Ale hokej w Polsce dla 10 tysięcy kibiców? Na dodatek klubowy, a nie reprezentacyjny? Nieprawdopodobne.
Dla czystej satysfakcji zerkam codziennie na stronę sprzedającą bilety na turniej i obserwuję znikające miejsca. Chętnych jest tylu, że organizatorzy już zdecydowali otworzyć górne trybuny. Nawet, jeśli nie zapełnią się całkowicie, to i tak frekwencja będzie imponująca.
A mnie się marzy pełna hala. W trakcie hokejowego sezonu kilka razy w tygodniu odwiedzam lodowiska, głównie w naszym regionie i często jestem rozczarowana tym, co widzę na trybunach. Wiem, że meczów jest dużo, a pieniądze nie rosną na drzewach, ale jestem pewna, że każda drużyna potrzebuje dopingu. Potrzebuje swoich kibiców. Przy pełnych trybunach nie tylko gospodarze grają lepiej – goście też wspinają się na wyżyny.
W zeszłym roku miałam okazję uczestniczyć – służbowo – w turnieju finałowym PP. Na lodowisku w Sanoku wszystkie drużyny miały swoich reprezentantów na widowni i każdy z meczów był małym świętem. Świetnie się to oglądało – nawet, jeśli z mojego miejsca pracy widziałam niewiele. Brakuje mi tego w przypadku spotkań ligowych. Przy okazji – rozumiem, że ustawa o imprezach masowych wprowadza pewne ograniczenia, że bezpieczeństwo, że ochrona… itd. Powiedzmy jednak jasno: w żadnej ustawie nie ma zapisu, który zabraniałby zwykłemu kibicowi wejść na lodowisko i obejrzeć mecz, jeśli kupił bilet. Szczęśliwie w polskim hokeju nie obowiązują tak chore przepisy, jak w przypadku futbolu. Przepisy, przez które nie mogę pójść na mecz Lechii w Gdańsku, Legii w Warszawie czy Lecha w Poznaniu, nawet jeśli akurat jestem w danym mieście. Dlatego, gdy słyszę o sprawdzaniu dowodów i ograniczeniach wynikających z miejsca zamieszkania, to – szczerze – krew się we mnie gotuje. Z pewnością żaden przepis tego nie sankcjonuje. I to nie powinno mieć miejsca.
Szczęśliwie na turniej finałowy PP przyjechać może każdy. Myślę, że to będzie ważna deklaracja ze strony kibiców. Wyraźny sygnał, że hokej w Polsce ma wielu fanów. Że nie jest tylko i wyłącznie dyscypliną niszową. Bardzo bym chciała, żeby Kraków Arena była pełna. Wiem, że fani czterech drużyn uczestniczących w turnieju wybrali cztery części hali. Usiądą razem i wspólnie będą dopingować swoje zespoły. Będzie głośno i kolorowo – na to liczę.
Też usiądę na trybunach – rzadko mam okazję oglądać mecze hokejowe z perspektywy widza. Tym razem tak zrobię i mam nadzieję, że to będzie wspaniałe widowisko – na tafli i wokół niej. Tym razem będę zwykłym kibicem. Nie mogę się już doczekać…
Olga Rybicka
Reporterka sportowa
TVP Katowice
Pomysł organizacji PP w Kraków Arenie jakoś do mnie nie trafił. To znaczy – rozumiałam ideę, teorię sprawdzianu, chęć zbadania potencjału, oswojenia kibiców z halą i tak dalej… Ale hokej w Polsce dla 10 tysięcy kibiców? Na dodatek klubowy, a nie reprezentacyjny? Nieprawdopodobne.
Dla czystej satysfakcji zerkam codziennie na stronę sprzedającą bilety na turniej i obserwuję znikające miejsca. Chętnych jest tylu, że organizatorzy już zdecydowali otworzyć górne trybuny. Nawet, jeśli nie zapełnią się całkowicie, to i tak frekwencja będzie imponująca.
A mnie się marzy pełna hala. W trakcie hokejowego sezonu kilka razy w tygodniu odwiedzam lodowiska, głównie w naszym regionie i często jestem rozczarowana tym, co widzę na trybunach. Wiem, że meczów jest dużo, a pieniądze nie rosną na drzewach, ale jestem pewna, że każda drużyna potrzebuje dopingu. Potrzebuje swoich kibiców. Przy pełnych trybunach nie tylko gospodarze grają lepiej – goście też wspinają się na wyżyny.
W zeszłym roku miałam okazję uczestniczyć – służbowo – w turnieju finałowym PP. Na lodowisku w Sanoku wszystkie drużyny miały swoich reprezentantów na widowni i każdy z meczów był małym świętem. Świetnie się to oglądało – nawet, jeśli z mojego miejsca pracy widziałam niewiele. Brakuje mi tego w przypadku spotkań ligowych. Przy okazji – rozumiem, że ustawa o imprezach masowych wprowadza pewne ograniczenia, że bezpieczeństwo, że ochrona… itd. Powiedzmy jednak jasno: w żadnej ustawie nie ma zapisu, który zabraniałby zwykłemu kibicowi wejść na lodowisko i obejrzeć mecz, jeśli kupił bilet. Szczęśliwie w polskim hokeju nie obowiązują tak chore przepisy, jak w przypadku futbolu. Przepisy, przez które nie mogę pójść na mecz Lechii w Gdańsku, Legii w Warszawie czy Lecha w Poznaniu, nawet jeśli akurat jestem w danym mieście. Dlatego, gdy słyszę o sprawdzaniu dowodów i ograniczeniach wynikających z miejsca zamieszkania, to – szczerze – krew się we mnie gotuje. Z pewnością żaden przepis tego nie sankcjonuje. I to nie powinno mieć miejsca.
Szczęśliwie na turniej finałowy PP przyjechać może każdy. Myślę, że to będzie ważna deklaracja ze strony kibiców. Wyraźny sygnał, że hokej w Polsce ma wielu fanów. Że nie jest tylko i wyłącznie dyscypliną niszową. Bardzo bym chciała, żeby Kraków Arena była pełna. Wiem, że fani czterech drużyn uczestniczących w turnieju wybrali cztery części hali. Usiądą razem i wspólnie będą dopingować swoje zespoły. Będzie głośno i kolorowo – na to liczę.
Też usiądę na trybunach – rzadko mam okazję oglądać mecze hokejowe z perspektywy widza. Tym razem tak zrobię i mam nadzieję, że to będzie wspaniałe widowisko – na tafli i wokół niej. Tym razem będę zwykłym kibicem. Nie mogę się już doczekać…
Olga Rybicka
Reporterka sportowa
TVP Katowice
Polecane
Polska Hokej Liga