Fani czekali na piłkarzy. "Było powiedziane odgórnie, by nie zaogniać"

30.07.2017
"Kur** mać, ile mamy stać" - wołali fanatycy katowickiego GKS-u, którzy po ostatnim gwizdku sędziego w meczu z Pogonią Siedlce jeszcze dobrą godzinę czekali pod klubowym budynkiem na rozmowę z piłkarzami swojej drużyny. Po serii mocnych przyśpiewek i krótkim spięciu z ochroną kilkusetosobowy tłum rozszedł się do domów.
Norbert Barczyk/PressFocus
Piotr Mandrysz i jego zawodnicy nie mogli w tym sezonie liczyć na zbyt duży kredyt zaufania ze strony sympatyków swojego klubu. Po nieudanej wiośnie, która kolejny raz zawiodła oczekiwania tęskniących za ekstraklasą fanów, na nowe otwarcie przyszło raptem nieco ponad 2 tysiące ludzi, którzy kolejny już raz opuszczali obiekt sfrustrowani i wściekli na postawę drużyny. - Z czymś takim, po pierwszym meczu w sezonie, jeszcze się nie spotkałem - przyznawał Tomasz Midzierski, który latem trafił na Bukową, a w sobotę na własnej skórze poczuł presję oczekiwań katowickiej publiczności.

Szybkie odpadnięcie z krajowego pucharu i falstart na przywitanie z ligą wyprowadził z równowagi tych, którzy przyszli w sobotni wieczór obejrzeć drużynę Piotra Mandrysza. Około 200 osób jeszcze długo po meczu domagało się dyskusji z piłkarzami, ale ci z klubowego budynku nie wychodzili. - Mieliśmy odgórnie powiedziane, by nie wychodzić i nie zaogniać tej sytuacji - przyznaje Midzierski, choć zaznacza, że był gotowy na rozmowę z fanami. - Jestem przygotowany na to, by krytyka spadła na moje barki. Nie boję się tego, jako kapitan jestem przez trenera delegowany również do takich rzeczy. Kapitan jest nie tylko od wychylania piersi po medale gdy jest dobrze, a jak jest źle chować się do szatni. Tyle że - powtórzę - odgórnie poinformowano nas by nie wychodzić i nie zaogniać sprawy - tłumaczył 32-latek, który w sobotę debiutował przy Bukowej w roli kapitana GKS-u.

- Rozmawialiśmy o tym meczu w szatni, na gorąco. Emocje wciąż w nas są, a wielu chłopaków gdyby mogło zagrałoby ten mecz jeszcze raz - deklarował środkowy defensor, pozyskany latem z Miedzi Legnica. - Zagraliśmy dwie różne połowy. Pierwsza była bardzo dobra. Kreowaliśmy sobie w niej sytuacje, rozgrywaliśmy piłkę tak jak zakładaliśmy i mieliśmy mecz pod kontrolą. Druga część zupełnie odmienna, choć wydawało się, że również panowaliśmy nad wydarzeniami. Pogoń stworzyła sobie półtorej sytuacji, a strzeliła dwa gole - analizował przegrane, inauguracyjne spotkanie środkowy obrońca GKS-u.

Za sobotni występ "oberwało się" nie tylko piłkarzom. Gorzkich słów jeszcze w trakcie spotkania musiał wysłuchać menedżer Dariusz Motała, który ponosi odpowiedzialność za - zdaniem kibiców - fatalną politykę kadrową. Już po meczu domagano się także rozmowy z Wojciechem Cyganem, który jako prezes firmuje kolejne niepowodzenia "GieKSy" na polu sportowym.
autor: ŁM

Przeczytaj również