Miał być hit, wyszła klapa. Matsui już w ojczyźnie
22.01.2018
Informacja o tym, że były reprezentant Japonii ma zagrać w Odrze Opole pojawiła się na początku sierpnia. Kilka dni później Daisuke Matsui pojawił się przy Oleskiej i podpisał roczny kontrakt. Jego przyjście wywołało spore zainteresowanie mediów - a klubowi działacze nie ukrywali, że m.in. o to im też chodziło.
- To bomba szczególnie marketingowa, bo Daisuke wraz ze swoją żoną są w Japonii bardzo popularni. Pamiętając jednak, że kilka lat temu był gwiazdą w Lechii Gdańsk, liczymy też, że okaże się bombą pod względem piłkarskim i bardzo pomoże nam w walce o punkty - mówił prezes klubu, Karol Wójcik.
O Japończyku można mówić wiele, ale na pewno nie to, że okazał się wzmocnieniem. Już w swoim debiucie przeciwko Miedzi Legnica popełnił błąd, który zakończył się bramką dla rywala. Na kolejny występ pomocnika trzeba było czekać ponad miesiąc. Po raz ostatni w meczu ligowym wystąpił... 30 września. Tylko raz wystąpił w podstawowej "11". 137 minut na boisku, 0 bramek, 0 asyst.
36-latek rozwiązał kontrakt z Odrą i związał się z japońskim II-ligowcem - Yokohama FC. W Opolu kibice raczej za nim nie będą tęsknić...
- To bomba szczególnie marketingowa, bo Daisuke wraz ze swoją żoną są w Japonii bardzo popularni. Pamiętając jednak, że kilka lat temu był gwiazdą w Lechii Gdańsk, liczymy też, że okaże się bombą pod względem piłkarskim i bardzo pomoże nam w walce o punkty - mówił prezes klubu, Karol Wójcik.
O Japończyku można mówić wiele, ale na pewno nie to, że okazał się wzmocnieniem. Już w swoim debiucie przeciwko Miedzi Legnica popełnił błąd, który zakończył się bramką dla rywala. Na kolejny występ pomocnika trzeba było czekać ponad miesiąc. Po raz ostatni w meczu ligowym wystąpił... 30 września. Tylko raz wystąpił w podstawowej "11". 137 minut na boisku, 0 bramek, 0 asyst.
36-latek rozwiązał kontrakt z Odrą i związał się z japońskim II-ligowcem - Yokohama FC. W Opolu kibice raczej za nim nie będą tęsknić...
Polecane
I liga
Przeczytaj również
24.07.2022
24.07.2022
"GieKSa" w szoku przy pustym Blaszoku