Łęczna katem śląskich ekip. Tyszanie walczyli do końca, ale polegli

23.09.2017
W ostatnich trzech meczach Górnik grał z drużynami z naszego regionu i za każdym razem wychodził z tych pojedynków zwycięsko. Tyszanie wciąż maja spore problemy z punktowaniem na wyjazdach.
Łukasz Sobala/PressFocus
Dokładnie taka sama "jedenastka" co w meczu z Olimpią Grudziądz wybiegła dziś na boisko w Łęcznej. Spodziewaliśmy się, że do składu wróci Łuszkiewicz, który w ostatnim meczu pauzował za kartki, ale trener Szatałow mimo wszystko zdecydował się postawić na Szumilasa.

W zapowiedzi pisaliśmy, że spodziewamy się emocjonującej końcówki, ale liczyliśmy na nieco większą aktywność obu zespołów w początkowej fazie meczu. Żadna z drużyn nie była w stanie narzucić rywalom swojego stylu. Gra była chaotyczna i szarpana. Swoją zasługę ma w tym także arbiter, który co chwila przerywał akcje i dzielił żółtymi kartkami na lewo i prawo. W ekipie GKS-u trzeba wyróżnić Kamila Zapolnika. Sytuacji pod bramką Prusaka nie było zbyt wiele, ale jeśli już jakąś oglądaliśmy, to miał w niej udział właśnie Zapolnik. W 13 minucie jego strzał przewrotką bez trudu obronił bramkarz, podobnie jak próbę z 22 minuty, natomiast w 33 minucie po składnej dwójkowej akcji niepotrzebnie próbował jeszcze odgrywać do kolegi w sytuacji kiedy to on był w niemal idealnej pozycji.

Druga połowa ledwo się zaczęła i już było 1:0. Dośrodkowana z prawej strony przez Bonina piłka spadła do zamykającego akcję Jareckiego, a ten strzałem głową pokonał Igaza. Już 5 minut później tyszanie mogli wyrównać. Dobrze z rzutu wolnego wrzucił Szumilas, ale Tanżyna uderzył minimalnie nad poprzeczką. W 63 minucie sytuacja Trójkolorowych zrobiła się jeszcze gorsza. Drugą żółtą kartkę otrzymał Piotr Ćwielong i przez ostatnie pół godziny tyszanie musieli sobie radzić w dziesięciu. W drugiej połowie bardzo aktywny był Abramowicz, który często włączał się do akcji ofensywnych. Były gracz GKS-u Katowice próbował też uderzeń z dystansu, ale zdecydowanie brakowała mu precyzji. W końcówce trener Szatałow zdecydował się zdjąć z boiska Mańkę i wprowadzić do gry drugiego napastnika i to zdecydowanie ożywiło grę GKS-u. Groźnie na bramkę Prusaka uderzali Grzybek i Abramowicz, ale świetnie dysponowany był dziś bramkarz Górnika. Trzeba przyznać, że miał on także sporo szczęścia, bo w 88 minucie po dośrodkowaniu z prawej strony piłka uderzyła w poprzeczkę. Tyszanie próbowali do ostatnich sekund spotkania, ale statecznie przegrywają z Górnikiem, który odnosi trzecie zwycięstwo z rzędu z drużyną z naszego regionu.

Górnik Łęczna - GKS Tychy 1:0 (0:0)

1:0 Jarecki, 46 min.

Górnik: Prusak – Kosznik, Kasperkiewicz, Sosnowski, Sasin (90' Szewczyk) – Tymiński, Pruchnik (84' Pitry) – Makowski, Jarecki (77' Suchanek), Bonin – Szysz

GKS: Igaz - Mańka (78' Fidziukiewicz), Tanżyna, Biernat, Abramowicz - Błanik, Matusiak, Szumilas (70' Łuszkiewicz), Ćwielong, Radzewicz (70' Grzybek) - Zapolnik

Żółte kartki: Jarecki - Tanżyna, Ćwielong, Matusiak, Biernat
Czerwona kartka: Ćwielong (63' druga żółta)
Sędzia: Artur Aluszyk (Szczecin)
Widzów: 2178

 
źródło: SportSlaski.pl
autor: Michał Piwoński

Przeczytaj również