Bywało barwnie, bywało groźnie. Zawsze było wyjątkowo!

19.10.2017
Kibice na Górnym Śląsku z niecierpliwością odliczają godziny do rozpoczęcia pierwszych od 14 lat derbów pomiędzy katowicką "GieKSą" a chorzowskim Ruchem. Niestety - atmosfera niedzielnej konfrontacji będzie uboższa o brak fanów "Niebieskich". Tymczasem historia tego co działo się na trybunach przy Bukowej przy okazji starć z ekipą zza miedzy bywa równie barwna, co wspomnienia typowo boiskowych wydarzeń.
Monografia sekcji piłkarskiej GKS Katowice
Rekord za rekordem. "Niebiescy" jak u siebie
Do pierwszej wizyty „Niebieskich” na Bukowej doszło 27 marca 1966 roku. Ponad 15 000 widzów było świadkami niespodzianki, bo absolutny beniaminek wygrał z 9-krotnym wówczas mistrzem Polski zasłużenie 2:1, a trener GKS Jerzy Nikiel mówił po spotkaniu: „Ruch rozczarował. Czym była podyktowana tak defensywna gra?” 
 
Chyba nikt jeszcze wtedy nie przypuszczał, że już za ponad rok stawką spotkania obu drużyn będzie brązowy medal mistrzostw Polski! W środowe deszczowe popołudnie górą 1:0 byli chorzowianie i to oni w obecności 10 000 mogli cieszyć się z trzeciego miejsca na koniec sezonu.
 
Prawie równo rok później Ruch ponownie zawitał na Bukową a z nim tłumy kibiców z Chorzowa. „Boisko na Wełnowcu pękało w sobotę w szwach – pisał katowicki „Sport”. - Wypełniona po brzegi widownia, dantejskie sceny przed wejściem, tysiące ludzi bez możliwości nabycia biletu.” W sumie spotkanie zobaczyło 20 000 widzów! To rekord jeśli chodzi o mecze GieKSy w ekstraklasie na własnym stadionie. Nadkomplet był zasługą fanów „Niebieskich”. „Biało-niebieskie flagi powiewały we wszystkich sektorach – to dalej „Sport”. - Doping miała drużyna chorzowska taki jakby występowała na własnym stadionie.” Na niewiele to się jednak zdało, bo GKS zatrzymał pewnie kroczący po swój dziesiąty tytuł Ruch. Wynik 2:2 był szczęśliwy dla gości, bo to chłopcy z Bukowej byli w tym spotkaniu lepsi.
 
Trzy miesiące później padł kolejny frekwencyjny rekord. Po raz pierwszy i jak na razie ostatni GKS w meczu ligowym podejmował Ruch w roli gospodarza na Stadionie Śląskim. 30 000 widzów znowu zobaczyło jak obie drużyny pogodził remis. Tym razem było 1:1 i znowu to „Niebiescy” mieli szczęście, że nie wrócili do domów bez choćby punktu.

Lata 60-te ubiegłego wieku to pod względem frekwencji czas wyjątkowy. Żadne ze spotkań pomiędzy GKS a Ruchem, którego gospodarzem byli katowiczanie nie zgromadziło mniej niż 10 000 kibiców, a średnia na mecz wynosiła 18 750 widzów!
 
Nastała wrogość
W następnej dekadzie brakowało niezapomnianych pojedynków katowicko-chorzowskich a to z tego powodu, że GieKSa w 1971 roku spadła na siedem lat z ekstraklasy. Pierwsze derby GKS – Ruch po powrocie katowiczan do ekstraklasy odbyły się 10 marca 1979 roku i ponownie faworyzowani chorzowianie musieli przełknąć gorzką pigułkę. 10 000 ludzi przecierało czy ze zdumienia, kiedy walczący o utrzymanie katowiczanie wygrali z wiceliderem i późniejszym mistrzem 2:0. 
 
Druga przygoda GieKSy z ekstraklasą trwała tylko dwa lata, ale w 1982 katowiczanie po raz trzeci zawitali w krajowej elicie, w której występowali nieprzerwanie 17 lat. 19 marca 1983 roku Ruch przyjechał na Bukową jako lider ekstraklasy, ale już niejako tradycyjnie katowiczanie okazali się  mało gościnni, bo bezbramkowy remis nie mógł zadowolić celujących w tytuł chorzowian. Pomimo ulewy na trybunach zasiadło 10 000 widzów. To od tego meczu zaczęły się wrogie relacje pomiędzy fanami obu drużyn. Zaczęło się od tego, że "GieKSiarze" w niewybredny sposób zaczęli wyzywać chorzowian, więc 1000 fanów „Niebieskich” zajmujących miejsca na łuku północnym ruszyło na 200-osobową grupę fanów gospodarzy siedzących na łuku południowym. Efekt był łatwy do przewidzenia...
 
W 1987 roku Ruch po raz pierwszy w historii spadał z ekstraklasy, a akurat "GieKSa" rozpoczynała swoją najlepszą dekadę w historii. 24 maja to jednak Ruch był bliższy zwycięstwa i dopiero gol w końcówce pozwolił gospodarzom zremisować 1:1. Spotkanie oglądało ponownie 10 000 widzów, w tym około 1,5 tysiąca fanów Ruchu, którzy po raz ostatni na Bukowej zasiedli na północnym łuku (w jego miejscu powstała też już nieistniejąca żelbetowa trybuna północna).

"Niebiescy" na Blaszoku
Po rocznej banicji w II lidze Ruch ponownie przyjechał na Bukową 6 sierpnia 1988 roku i tym razem fani „Niebieskich” po raz pierwszy zajęli miejsca na „Blaszoku”. W sumie na modernizowanej Bukowej (oddano do użytku całą obecną trybunę główną) zjawił się nadkomplet 11 685 widzów, którzy oglądali zacięty ale bezbramkowy pojedynek późniejszego mistrza z wicemistrzem Polski.
 
I właśnie w takiej roli obie ekipy zmierzyły się wczesną wiosną 1990 roku w trenerskim debiucie Oresta Lenczyka na ławce GKS. 8 374 widzów (w tym około 2000 fanów Ruchu, którzy tym razem zasiedli w sektorach nr 5 i 6 na trybunie głównej) obserwowało reaktywację GieKSy (mistrz jesieni rozpoczął rundę wiosenną od falstartu) i tylko szczęściu chorzowianie zawdzięczają, że nie opuścili Bukowej z minusowym punktem. Wtedy - chyba po raz pierwszy - prasa pisała o awanturach towarzyszących derbom katowicko-chorzowskim. „Kilkanaście zdewastowanych samochodów, zdemolowana restauracja, wybite szyby w szkole podstawowej położonej opodal stadionu GKS Katowice, kilkanaście osób z lekkimi na szczęście obrażeniami – to efekt waśni „szalikowców” Ruchu i GKS.” - relacjonowała „Piłka Nożna”.

Szalone lata "90-te"
W latach 90-tych frekwencja na wszystkich stadionach w Polsce, również z powodów coraz częstszych awantur, zaczęła spadać i tak samo było w śląskich derbach. Wystarczy wspomnieć, że średnia meczowa w latach 90-tych na meczach GKS z Ruchem wynosi jedynie 5 450 widzów.
 
Najwięcej kibiców w latach 90-tych, bo około 9000  (w tym aż 3000 fanów Ruchu na trybunie północnej) zjawiło się na Bukowej 28 marca 1998 roku. Niestety jedyny raz w historii derby pomiędzy GKS a Ruchem sędzia musiał przerwać po pierwszej połowie. Awantury na trybunach i na murawie pomiędzy zwaśnionymi fanami nie pozwoliły dokończyć tego spotkania i musiano je powtórzyć miesiąc później bez udziału publiczności.

 
Podobną frekwencję miało spotkanie rozegrane trzy lata później, gdy GieKSa po rocznej banicji wróciła do ekstraklasy. W relacji z meczu rozegranego 27 kwietnia 2001 roku katowicki „Sport” pisał: „W Katowicach spotkały się dwie najlepsze drużyny ekstraklasy rundy wiosennej. Doskonała oprawa meczu, kolorowe baloniki, świecące race, chorągwie i kartki w klubowych barwach tworzyły w piątkowy wieczór niepowtarzalną atmosferę. Piłkarze odwdzięczyli się złaknionym dobrego futbolu sympatykom widowiskiem z kategorii palce lizać.” Ponad 8000 widzów (w tym 1800 fanów z Chorzowa) oglądało prawdziwą wymianę ciosów, która zakończyła się remisem.
 
Siedem miesięcy później GKS i Ruch zagrały w iście zimowej aurze w ostatnim meczu 2001 roku. Stawką były punkty w grupie mistrzowskiej. Wchodzący na boisko piłkarze zobaczyli „Blaszok”, który zamienił się w jedną wielką flagę w barwach GKS, a towarzyszyło temu odpalenie wulkanów. W tym samym momencie z trybuny północnej, gdzie zasiadło ok. 2 500 kibiców Ruchu posypało się tyle samo serpentyn. Popisy pirotechniczne i choreograficzne trwały przez cały mecz, a piłkarze nie chcąc zawieść swoich kibiców postarali się o nie lada emocje na murawie. Ostatecznie skończyło się wygraną GieKSy 2:1.

Ten ostatni raz
8 kwietnia 2003 roku doszło do ostatnich derbów katowicko-chorzowskich. GKS wygrał po zaciętym pojedynku 1:0 i utrzymał fotel lidera ekstraklasy. (jak do tej pory ostatni raz). Pomimo, że mecz rozegrano w środę na trybunach pojawiło się 7 000 widzów z czego ok. 800 stanowili kibice gości. Kolejną ciekawostką był fakt, że fani Ruchu po raz pierwszy musieli w przedsprzedaży przy zakupie biletu podawać swoje dane osobowe, co było nowym wymogiem PZPN. Obie grupy po raz kolejny stworzyły świetną atmosferę, ale spotkanie to zostało głównie zapamiętane z powodu jednej z najlepszych opraw w historii ruchu kibicowskiego w Polsce. W trakcie tego meczu z „Blaszoka” „spłynęła” świetlna kaskada stworzona z sztucznych ogni. Trzeba przyznać, że nawet fani Ruchu z podziwem przyjęli to co zobaczyli. Był to pierwszy i jedyny do tej pory pokaz tego typu na polskim stadionie. 

 
Warto wspomnieć, że w początkach XXI wieku derby GKS – Ruch uchodziły w środowisku kibicowskim za jednej z najbardziej efektownych pod względem opraw, a fani obu klubów potrafili dogadać się między sobą (sic!) i ustalić, że na derbach zrezygnują z wzajemnych wyzwisk.

foto. Magazyn Niebiescy nr 2(2) kwiecień 2003
 
Tyle historii. Niestety dzisiaj czasy są inne. Obowiązują limity w sektorach gości, częsty jest też „zwyczaj” zamykania, na wniosek policji, trybun dla zorganizowanych grup kibiców gości lub nakładania zakazów dla wyjazdowiczów przez PZPN. To właśnie ów zakaz nie pozwoli w niedzielę na Bukowej pojawić się fanom z Chorzowa, przez co derby stracą na atmosferze i kolorycie. Pozostaje mieć nadzieję, że mimo braku rywali na trybunach na wysokości zadania staną fani "GieKSy". I oczywiście piłkarze obu zespołów.
autor: Tomasz Pikul

Przeczytaj również