Dni Bielska-Białej pod znakiem... nokautu. "Górale" rozgromili Puszczę

29.08.2021

Niedzielne popołudnie pod Klimczokiem zwiastowało dobre widowisko dla licznie zgromadzonych kibiców. Akcja marketingowa zorganizowana z okazji obchodzonych Dni Bielska-Białej okazała się najlepszą reklamą dla miasta z uwagi na wysoką wygraną gospodarzy 4:0.

Krzysztof Dzierżawa/PressFocus

W 6. kolejce Fortuna 1. Ligi „Górale” podejmowali przed własną publicznością Puszczę Niepołomice. Drużyna Tomasza Tułacza zgromadziła do tej pory tylko 4 punkty, zajmując tym samym przedostatnie miejsce w tabeli. W porównaniu do ostatniej serii gier, w obu zespołach doszło do roszad. W kontekście Podbeskidzia warto wspomnieć o zastąpieniu kontuzjowanego Joana Romana Dawidem Polkowskim, który początku sezonu z pewnością nie mógł zapisać do udanych. Do tej pory ofensywny pomocnik nie był w stanie brać na siebie ciężaru kreowania gry "Górali" na siebie, ale dzisiejsze spotkanie zadało nieco kłam temu stwierdzeniu.

W końcu to właśnie zawodnik, pozyskany latem z Błękitnych Stargard, rozpoczął strzelanie przy Rychlińskiego dzięki szybko przeprowadzonej akcji do spółki z Kamilem Bilińskim. Radość bielskich kibiców mogła jednak dość szybko zostać zmącona, ale w świetnej sytuacji Szymon Kobusiński strzelił obok bramki Polacka. W ostatnim kwadransie pierwszej połowy kolejną świetną sytuację mieli goście, lecz z najbliższej odległości Wojciech Hajda oddał strzał obok lewego słupka. Ostatnie minuty pierwszej połowy to już z kolei dominacja gospodarzy, która mogła zostać udokumentowana za sprawą uderzenia Dominika Frelka zza pola karnego. Próba młodzieżowca w talii trenera Jawnego okazała się jednak zbyt słaba, wobec czego wynik do przerwy w Bielsku-Białej już się nie zmienił.  

Na drugą połowę goście wyszli bardzo zmotywowani przez trenera, ale ten stan rzeczy utrzymał się jedynie przez kilka minut drugiej połowy. Im dalej w las, tym napór gospodarzy na bramkę był coraz bardziej widoczny, a efektem tego było podwyższenie prowadzenia. Idealne wejście na murawę zanotował bowiem rezerwowy Marko Roginić, dzięki któremu padła bramka po uderzeniu samobójczym przez Hladika. Goście rzucili się do odrabiania strat, oddając dwa bardzo mocne strzały, ale w oni przypadkach odpowiednią czujnością wykazał się Martin Polacek. Do ostatniego gwizdka słowacki golkiper ani razu nie skapitulował (zachowując tym samym trzecie czyste konto z rzędu), a końcowe minuty tylko pokazały, jak dobrze i mądrze kontroluje spotkanie zespół Piotra Jawnego.

W doliczonym czasie gry Puszczę dobił jeszcze Marko Roginić, który ze stoickim spokojem posłał piłkę do bramki gości. Gdy jednak każdy ze zgromadzonych na stadionie kibiców myślał, że to już koniec strzelaniny pod Klimczokiem, swoje trzy grosze dołożył także supersnajper Kamil Biliński. Kapitan "Górali" zdobył w niedzielne popołudnie swojego czwartego gola w obecnych rozgrywkach, dzięki czemu wysunął się już na drugie miejsce w klasyfikacji strzelców Fortuna 1. Ligi. 

Dzisiejszy mecz pokazał, że słowa trenera Jawnego po poprzednich spotkaniach dziś miały wymierne przełożenie na boisku. Z każdym spotkaniu spadkowicz z PKO Ekstraklasy faktycznie wygląda dużo lepiej, a wynik 4:0 można uznać za najniższy wymiar kary dla Puszczy Niepołomice. Nic więc dziwnego, że szkoleniowiec gości po ostatnim gwizdku skomentował postawę swoich podopiecznych jasno i dosadnie. - Podczas spotkania nie zrealizowaliśmy założeń taktycznych. Bardzo nie podobała mi się mowa ciała paru zawodników. Nie byliśmy zespołem i graliśmy jak zlepek ludzi - przyznał trener Tomasz Tułacz, na którego czeka ciężka walka o wydobycie zespołu ze strefy spadkowej.

Znacznie bardziej rozmowny na pomeczowej konferencji prasowej był Piotr Jawny, podkreślając, że pomimo bardzo wysokiego wyniku, niedzielne spotkanie wcale nie było dla bielszczan łatwe. - Spokojnie podchodzimy do tego wyniku. Mamy cele i ambicje, chcemy kontynuować dobrą grę. Nie udało się wcześniej udokumentować tego. Nie popadamy w jakiś hurraoptymizm, nasza gra w defensywie i ofensywie była bardzo dobra, w ten sposób chcemy grać, chcemy to udoskonalać. Z Marko od początku były jakieś plotki o odejściu do innego klubu i to nie pomagało jemu jak i nam. Na obecną chwilę jest w Podbeskidziu, ma potencjał by grać w podstawowej jedenastce - zapewnił szkoleniowiec, który po bardzo ciężkim początku sezonu, może patrzeć w przyszłość z podniesionym czołem.

Dzięki drugiej ligowej wygranej z rzędu, Podbeskidzie awansowało bowiem na ósmą lokatę w tabeli, a jego strata do czwartego ŁKS-u Łódź wynosi zaledwie dwa oczka. 

autor: Michał Jagiełka

Przeczytaj również