Thriller niemal jak u Hitchcocka. Dla "górali" - bez happy endu

19.09.2017
Tak emocjonującego spotkania w Bielsku-Białej nie było od bardzo dawna. Choć Podbeskidzie Bielsko-Biała bardzo dzielnie stawiało opór obrońcy tytułu, ostatecznie odpadło z Pucharu Polski, ulegając Arce Gdynia po dogrywce 1:2. "Górali" pogrążył przepiękny gol Gruzina Luki Zarandii. 
Krzysztof Dzierżawa/Pressfocus
Przed meczem trener Podbeskidzia zapowiadał, że w składzie jego drużyny dojdzie do zmian i w porównaniu do spotkania z Pogonią Siedlce, do pierwszej jedenastki wskoczył Valerijs Sabala, Tomasz Podgórski i Szymon Sobczak. Szczególnie zaskakujący był powrót do składu ostatniego z wymienionych piłkarzy, gdyż zastąpił on bardzo dobrze dysponowanego w ostatnią sobotę Miłosza Kozaka. Zdecydowanie bardziej chętny do zmian był opiekun Arki i w dzisiejszym meczu w pierwszym składzie nie pojawił się żaden zawodnik, który rozpoczynał ostatnie ekstraklasowe spotkanie. Leszek Ojrzyński nie umieścił nawet na ławce rezerwowych m.in. Marcusa Viniciusa, Yannicka Kakoko czy jednego z najlepszych strzelców ekipy z Pomorza, Rafała Siemaszki. Brak tej trójki ofensywnej dało się zauważyć jedynie do 14. minuty, kiedy gościom udało się przeprowadzić pierwszą skuteczną akcję na połowie Podbeskidzia. Luka Zarandia dośrodkował piłkę w pole karne, a Grzegorz Piesio wykorzystał nieudaną interwencję Leszczyńskiego i tym samym zdobył swoją pierwszą bramkę po transferze z Łęcznej do Gdyni.

"Górale" tym samym stracili swoją pierwszą bramkę na tym stadionie od 2. kolejki Nice 1. Ligi i mogli odczuwać spory niedosyt, gdyż przez pierwszy kwadrans byli lepszą drużyną na placu gry. Szczególnie w brodę mógł pluć sobie Valerijs Sabala, który w 9. minucie po znakomitym podaniu Sierpiny znalazł się w sytuacji sam na sam z Krzysztofem Pilarzem. Golkiper Arki popisał się jednak dobrą interwencją i uchronił swój zespół przed stratą gola.

Podopieczni Adama Noconia dopięli jednak swego już w 20. minucie, kiedy zamieszanie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego wykorzystał Szymon Sobczak. Skrzydłowy wpakował piłkę do bramki z najbliższej odległości i podobnie jak wspomniany wcześniej Piesio, zdobył swojego debiutanckiego gola w nowym zespole. Ponadto szkoleniowiec Podbeskidzia udowodnił przez to trafienie, że nosa do zmian ma jak mało kto.  Mało brakowało, a swoją bramkę zdobyłby także Sabala, dla którego był to dopiero trzeci mecz w wyjściowym składzie "górali". Napastnik mógł wykorzystać fatalne zagranie Sobieraja, jednak przy próbie przyjęcia piłki tuż przed polem karnym poślizgnął się i ta padła łupem Pilarza.

Zapewne piłkarze obu drużyn chcieli zakończyć dzisiejszą rywalizację po 90 minutach, gdyż z minuty na minutę w Bielsku-Białej padało coraz mocniej. Po początkowych atakach Podbeskidzia, z biegiem czasu rywalizację w drugiej połowie zdominowali zawodnicy gości. Piłkarze trenera Ojrzyńskiego tworzyli sobie sytuację za sytuacją, a szczególnie blisko zmiany rezultatu byli w 61. i w 68. minucie. Najpierw fenomenalnym uderzeniem z dystansu popisał się Luka Zarandia (piłka po próbie Gruzina zatrzymała się na poprzeczce), a 7 minut później Marcin Warcholak najwyżej wyskoczył do dośrodkowania i oddał mocny strzał głową. Rafał Leszczyński miał sporo problemów z wyłapaniem tej główki, jednak ostatecznie złapał piłkę na linii bramkowej.

Im dalej w las, tym podopieczni trenera Noconia wyglądali na coraz bardziej wycieńczonych, a długimi momentami bronili się wręcz rozpaczliwie. Swoich szans gospodarze szukali głównie po kontrach i jedna z nich mogła przynieść upragniony skutek. Uderzenie wprowadzonego w drugiej połowie Miłosza Kozaka było jednak na tyle niecelne, że Krzysztof Pilarz mógł bezstresowo odprowadzić piłkę wzrokiem. 

Wobec wyniku 1:1, sędzia Myć musiał zarządzić dogrywkę. W niej młody sędzia coraz bardziej tracił kontrolę nad prowadzonymi zawodami, a kibice zaczęli dobitnie wyrażać swoje zadowolenie jego postawą. Niektóre cytaty z trybun nie nadają się do publikacji, a swoiste apogeum wściekłości fani Podbeskidzia osiągnęli w 93. minucie. Wówczas Paweł Moskwik został bezpardonowo zaatakowany przez Szwocha i wydawało się, że lewy obrońca stracił nawet przytomność. Tego niebezpiecznego zagrania nie zauważył ani sędzia główny, ani jego asystent, a pomocnik Arki nie został ukarany w jakikolwiek sposób. Co mogło jednak cieszyć kibiców gospodarzy, w pierwszych 15 minutach dogrywki Podbeskidzie złapało wiatr w żagle i stworzyło kilka naprawdę znakomitych okazji. Wypada jednak żałować, że w tym meczu tak dobrze dysponowany był Pilarz i m.in. poradził sobie z mocnym uderzeniem Sierpiny z rzutu wolnego.   

Stare piłkarskie porzekadło mówi jednak, że niewykorzystane sytuacje się mszczą i to stwierdzenie sprawdziło się idealnie w 110. minucie. Sprawiający lepsze wrażenie "górale" zostali sprowadzeni na ziemię przez Gruzina Zarandię, który zaliczył w Bielsku-Białej trafienie życia - w końcu rzadko można obejrzeć tak efektowny i przede wszystkim celny strzał z około 30 metra. Piękne bramki na stadionie przy ulicy Rychlińskiego stają się już chyba normą, ale tym razem taki gol pogrążył Podbeskidzie i sprawił, że "górale" żegnają się z Pucharem Polski. Choć to teraz marne pocieszenie, piłkarze trenera Noconia mogą być ze swojej dzisiejszej postawy naprawdę zadowoleni.


Podbeskidzie Bielsko-Biała - Arka Gdynia 1:2 (1:1, 1:1, 1:1)

0:1 - Grzegorz Piesio - 14'
1:1 - Szymon Sobczak - 20'
1:2 - Luka Zarandia - 110'

Składy:

Podbeskidzie:
Leszczyński - Jaroch, Wiktorski, Malec, Moskwik - Sobczak (70' Kozak), Hanzel, Rakowski (113' Tomczyk), Sierpina - Podgórski (75' Iliev) - Sabala. Trener: Adam Nocoń. 
Arka: Pilarz - Socha, Danch, Sobieraj, Warcholak - Łukasiewicz - Zarandia, Rey, Kriwiec (87' Szwoch), Piesio (46' Żebrakowski) - Jurado (71' Kun). Trener: Leszek Ojrzyński.

Żółte kartki: Podgórski, Sobczak, Wiktorski, Rakowski, Sabala, Sierpina, Jaroch (Podbeskidzie) - Socha, Łukasiewicz, Żebrakowski, Sobieraj (Arka)
Sędzia: Wojciech Myć (Lublin)

Widzów: 4235
źródło: własne/tspodbeskidzie.pl
autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również