Sprzedadzą, czy nie sprzedadzą? Co z transferem Stępińskiego?

24.08.2016
Co się dzieje w sprawie Mariusza Stępińskiego? Właściciel FC Nantes nie ukrywa irytacji przeciągającą się finalizacją transakcji, dla napastnika Ruchu sytuacja też jest - delikatnie mówiąc - mało komfortowa.
Łukasz Laskowski/PressFocus
O transferze Stępińskiego do Ligue 1 mówiło się już od pewnego czasu. Tydzień temu snajper wyjechał na testy medyczne, które zakończyły się pomyślnie. Do podpisania umowy wciąż jednak nie doszło. - To, jak zachowuje się Ruch Chorzów, jest niebywałym skandalem. To wstyd i elementarny brak wychowania! - grzmi cytowany przez portal pilkanozna.pl właściciel FC Nantes, Waldemar Kita. - Wszystkie szczegóły transferu Stępińskiego są już uzgodnione, od kilku dni czekamy na podpisanie umowy przez przedstawicieli chorzowskiego klubu. Dwa dni temu dostałem informację od pana Janusza Patermana, że musi przetłumaczyć umowę z języka angielskiego na polski. Do dzisiaj tego nie zrobili. Powiem więcej - prezes nie odpowiada, wyłączył telefon, nie ma z nim kontaktu. To jest po prostu skandal! - irytuje się sternik "Kanarków".

Pogubiony wydaje się być sam zawodnik, który tkwi w zawieszeniu i czeka aż w Chorzowie uzgodnią w końcu jego przenosiny do Francji. - Jeszcze zanim wyjechałem do Francji, pan Paterman zabrał mnie do swojej restauracji. Mówił, że absolutnie nie będzie blokował mojego odejścia z klubu i hamował mojego rozwoju. Od tamtego spotkania rozmawiałem z nim raz, telefonicznie. I od tej rozmowy nie odbiera ode mnie telefonu. To po co wysyłali mnie na testy, jeśli nie wszystko było dopięte na ostatni guzik? Myślałem, że zawodnika wysyła się na badania dopiero w momencie, gdy kluby są już dogadane... To chyba pierwszy taki przypadek na świecie, że negocjacje w sprawie transferu zawodnika toczą się najpierw między klubami, a później też między członkami zarządu już w samym klubie sprzedającym piłkarza - cytuje zawodnika pilkanozna.pl.

- Oni po prostu nie potrafią się w klubie dogadać między sobą w zarządzie. Sprawę transferu pilotuje pan Aleksander Kurczyk, ale pan Paterman zapadł się pod ziemię. Chłopak przyleciał do nas, chce trenować, grać, a Ruch takim zachowaniem hamuje jego karierę, nie pozwala wykonywać zawodu - wytyka Kita.

Wydaje się, że przeciągający się transfer w końcu zostanie sfinalizowany. Prezes Janusz Paterman opieszałość "niebieskich" tłumaczy licznymi formalnościami, bez których transakcja nie może dojść do skutki. - Pan Kita nie zna polskich realiów i wszystkich formalności, jakie muszą zostać dopełnione. Trzeba mieć choćby zgodę rady nadzorczej. Przetłumaczona umowa dotarła do nas dzisiaj, teraz musi na nią spojrzeć prawnik. Jesteśmy dogadani, nie widzę żadnych przeciwwskazań, żeby ten transfer doszedł w końcu do skutku - mówi sternik Ruchu.

- Od kilku dni trenuję indywidualnie, w Nantes nie chcą, żebym pracował z resztą drużyny, bo boją się, że doznam kontuzji i jeszcze bardziej skomplikuje to kwestie transferu. Po treningu idę do hotelu i gniję w nim do kolejnego dnia. Wczoraj byłem oglądać potencjalne mieszkanie, w którym mógłbym zamieszkać po dopięciu transferu, ale kto wie, jak to się wszystko skończy. Wyobrażam sobie sytuację, że będę musiał wrócić do Chorzowa, bo wszystko się wywróci. Sytuacja jest chora - denerwuje się 21-letni Stępiński, który dla Ruchu w trakcie rocznego pobytu zdobył 18 ligowych goli.
źródło: Sportslaski.pl/pilkanozna.pl
autor: ŁM

Przeczytaj również