"Spełniają się moje dziecięce marzenia"

25.02.2017
Trener Marcin Brosz przyzwyczaił wszystkich do tego, że nie boi się stawiać na młodych graczy z regionu, dlatego wiosną możemy spodziewać się kolejnych debiutów w pierwszej drużynie Górnika Zabrze. Wszystko wskazuje na to, że pierwszy w kolejce jest Tomasz Loska.
Rafał Rusek/Press Focus
We wczorajszym sparingu Górnika Zabrze z czeskim II-ligowcem z Trzyńca oglądaliśmy zapewne bardzo zbliżoną - jeśli nie identyczną - "11" do tej, która wybiegnie w najbliższy piątek na mecz z GKS-em Tychy. Początek spotkania nie był w wykonaniu podopiecznych trenera Marcina Brosza najlepszy. Lepiej wyglądała gra po przerwie. - Na początku trzeba było poczuć boisko, bo różni się od naszego treningowego, czy od tego, jakie było w Słowenii. Trochę więcej graliśmy piłką niż w poprzednim sparingu. Coraz lepiej to wygląda - ocenia Tomasz Loska, który stał w bramce przez 90 minut. W kilku sytuacjach uratował "Trójkolorowych" od utraty gola, ale też podarował Czechom jedyną bramkę. Gdyby piłka nie przeleciała pod pachą bramkarza, cały jego występ należałoby ocenić bardzo wysoko.

- Źle się ustawiłem. Odbieram to tak, że wykorzystałem już limit błędów na całe półrocze. Liczę, że w lidze nie będzie takich wpadek. Nie widzę opcji, żeby takie coś się zdarzało. Dla mnie liczy się tylko gra na zero i do tego będę dążył - podkreśla 21-letni bramkarz. Z jego słów można wywnioskować, że sprawa jest jasna i to on zagra w derbowym spotkaniu z GKS-em. Podobny wniosek można wyciągnąć, jeśli spojrzy się na sparingi. Loska grał w czterech z siedmiu sparingów zabrzan, notując łącznie blisko 200 minut na boisku - a trzeba pamiętać, że przy Roosevelta jest aż czterech bramkarzy i każdy z nich dostawał szanse gry. To jednak Loska zanotował pełny występ w ostatnim sparingu przed ligą.

- Decyzja należy do trenera, czekamy do piątku. W sparingu z Trzyńcem popełniłem błąd. Są Mateusz Kuchta, Grzesiu Kasprzik, każdy z nas może wyjść i grać [Wojciech Pawłowski leczy uraz - przyp. red.]. Ja muszę być - i jestem - przygotowany. Jeśli zagram z Tychami, to pokażę się z jak najlepszej strony -  mówi Loska. - Walczę od początku okresu przygotowawczego. Nie opuściłem ani jednego treningu i na każdym dawałem z siebie 100 procent. Myślę, że trenerzy to docenią - dodaje.

Loska rundę jesienną spędził na wypożyczeniu. Zanotował 19 ligowych występów dla Rakowa Częstochowa, w których puścił tylko 15 bramek. Zimą zapadła decyzja, że ma wrócić do Zabrza. Wielu kibiców lidera II ligi uznało to za spore osłabienie. - Żałują, że wracam, ale ja twierdzę, że tam jest taka drużyna, która spokojnie sobie beze mnie poradzi i da radę awansować. O Raków bym się nie martwił - uspokaja częstochowian bramkarz. On sam z powrotu do Górnika jest zadowolony.

- Spełniają się moje dziecięce marzenia. Mieszkam praktycznie cztery kilometry od stadionu i od małego jest tylko Górnik. Rodzice mnie na niego nastawiali, wszyscy wokół kibicują temu klubowi. Cieszę się, że doszedłem do tego, gdzie jestem. Jak się dowiedziałem, że wracam wcześniej z wypożyczenia, to w głowie była tylko taka myśl, by grać. Nic innego nie wchodziło w grę - przyznaje pochodzący z Knurowa bramkarz. Loska jest pewny swoich umiejętności, ale też pełen wiary w cały zespół, który nie zamierza rezygnować z walki o Lotto Ekstraklasę. - Można powiedzieć otwarcie - walczymy o awans i nic innego nie wchodzi w grę - podkreśla bramkarz. Żeby cel osiągnąć, trzeba dobrze zacząć piłkarską wiosnę, która przy Roosevelta rozpocznie się już za sześć dni.
autor: Adrian Waloszczyk

Przeczytaj również