Rumun, który miał być chorzowskim Bobanem

11.11.2016
Miał być sporym wzmocnieniem i gwiazdą ligowych boisk. Po 15 latach niewielu go jeszcze pamięta. Marcel Baban nie zaistniał w chorzowskim Ruchu i choć mówiło się że ma papiery na granie okazał się transferowym niewypałem.
- Udowodnił, że potrafi grać w piłkę. Imponuje zaangażowaniem. Podczas sparingu wszędzie go było pełno, biegał po całym boisku - wspominał kiedyś na swoim blogu dziennikarz Paweł Czado, przytaczając opinię ówczesnego lidera "niebieskich", Mariusza Śrutwy.

Do Chorzowa trafił latem 2000 roku. Ruch, który kilka tygodni wcześniej świętował zdobycie trzeciego miejsca w lidze i w nagrodę szykował się do pucharowej przygody w Europie opuścili Piotr Włodarczyk i Marcin Baszczyński. Jednym z potencjalnych wzmocnień na miarę gry z rywalami z kontynentu miał być za to Marcel Baban. Wówczas 32-letni pomocnik, z doświadczeniem w rumuńskich Politehnice Timsoara i Rapidzie Bukareszt, niemieckim 3-ligowcu z Darmstadt, oraz klubach z Czech i Chorwacji. - Taki czarnowłosy, dobry technicznie, faktycznie był taki... - przypomina sobie po chwili namysłu ówczesny trener Ruchu, Jan Żurek.

Po Babanie wiele sobie obiecywano. Zawodnik z legendarnego pokolenia Gheorghe Hagiego był pierwszym piłkarzem z Rumunii który miał zawodowo kopać piłkę na naszych boiskach. W sparingach wyglądał wyśmienicie, niektórzy szybko chcieli z Babana zrobić chorzowskiego Bobana. - Miał dobre CV ale nie potrafił się przebić, wkomponować. To jak był opisywany bardzo zweryfikowała jednak rzeczywistość. Był u niego chyba problem z asymilacją, bo piłkarsko coś w sobie miał. Ale też widać było, że gra pod siebie - wspomina Żurek. Faktycznie, z asymilacją coś poszło nie tak, bo Babana nie za bardzo kojarzą nawet koledzy z szatni. - Hm, był taki, faktycznie, ale z ręką na sercu nic nie jestem w stanie o nim powiedzieć. Prawie go nie pamiętam - mówi pytany o tamte czasy Krzysztof Bizacki. Inna sprawa, że zawodnik miał ponoć dostać w biednym Ruchu nieadekwatnie wysoki kontrakt, czym z góry podpadł drużynie.
 
Przygoda Babana w Chorzowie skończyła się na trzech ligowych epizodach. Ruch sezon zaczął od wygranej 2:1 z Widzewem, a gola na wagę trzech punktów już po wejściu Rumuna na boisko zdobył Krzysztof Bizacki. Potem "niebiescy" wysoko przegrali z Górnikiem Zabrze, z udziałem 32-latka nie poradzili sobie też z broniącą tytułu Polonią Warszawa. Baban w każdym z tych meczów wchodził z ławki, ale zaliczał coraz krótsze epizody. Swoją przygodę zakończył przegranym meczem rundy wstępnej Pucharu UEFA z Żalgirisem Wilno, po którym ze stanowiskiem rozstał się Żurek. Jego następca - Jan Rudnow, nie dał Rumunowi choćby raz "powąchać" murawy. Pobyt pomocnika na Górnym Śląsku skończył się więc już po kilku miesiącach. 
autor: ŁM

Przeczytaj również