Ruch z podciętym skrzydłem. Ile znaczył "Pepe" Ćwielong?

13.01.2017
- Szkoda, że Piotrek odszedł, ale gdy latem powrócił na Cichą, oczekiwałem po nim więcej - mówił w rozmowie ze "Sportem" Tadeusz Małnowicz, mistrz Polski z Ruchem z 1979 roku. Odejście "Pepe" zdawało się bagatelizować kilku kolejnych byłych graczy "niebieskich". Tymczasem już suche statystyki pokazują, że Ruch przed startem zimowych przygotowań z osobą 30-latka stracił bardzo dużo.
Norbert Barczyk/PressFocus
Zacznijmy od tych najbardziej oczywistych. Piotr Ćwielong jako skrzydłowy strzelił jesienią 5 goli. Nie zanotował asysty, ale przy 4 kolejnych trafieniach notował tzw. asysty drugiego stopnia. To oznacza, że "Pepe" maczał palce przy 9 z 27 akcji zakończonych golem dla Ruchu. To on odegrał kluczową rolę w zwycięskim meczu ze Śląskiem we Wrocławiu, to od niego zaczęło się wszystko co dobre w starciu w Lublinie z Górnikiem Łęczna. Słowem - wpływ na punktowy dorobek "niebieskich" "Pepe" miał naprawdę duży, a Ruch - mimo słabych w ostatnim roku wyników - dawno nie miał w składzie skrzydłowego z takimi liczbami.



Jesienne występy Ćwielonga oddają statystyki firmy InStat monitorującej grę piłkarzy na polskich boiskach. "Pepe" za swoje 20 występów został sklasyfikowany na 7. miejscu wśród lewych pomocników. Nikt na jego pozycji nie zdobył jesienią większej liczby bramek, nikt tak nie skupiał na sobie uwagi rywala (Ćwielong był faulowany aż 64 razy w tym sezonie - 2 wynik w całej lidze!), a tylko Sławomir Peszko i Lukas Haraslin z gdańskiej Lechii mogli pochwalic się lepszą celnością podań. "Pepe" praktycznie w każdym elemencie z lewej strony pomocy wyrastał ponad ligową średnią wśród konkurencji.
 
To z kolei odzwierciedla InStat Index - 233 punkty. Według niego tylko Jarosław Niezgoda może pochwalić się porównywalną efektywnością swojej gry. Przy Ćwielongu mizernie wyglądają za to liczby Łukasza Monety, Kamila Mazka i Miłosza Przybeckiego, czyli pozostałych skrzydłowych z talii Waldemara Fornalika.  Moneta - teoretycznie główny kandydat do zastąpienia Ćwielonga w ciągu 750 minut strzelił 1 gola, dał 1 asystę i zanotował 3 kluczowe podania. Podczas gdy Ćwielong wygrywa średnio 46 procent pojedynków w ataku, Moneta radzi sobie w zaledwie 29 procent podobnych sytuacji. Identycznie wygląda statystyka dotycząca pojedynków powietrznych. Do tego Ćwielong częściej skutecznie odbierał piłkę rywalom.
 
Jeszcze mniej dobrego działo ze strony Kamila Mazka i Miłosza Przybeckiego. O ile ten pierwszy zanotował obiecujący występ w kończącym ligowe granie w 2016 roku meczu z Wisłą Kraków, o tyle o Miłoszu Przybeckim po jesieni można powiedzieć jedynie tyle, że przy Cichej się nie sprawdził. W sumie obaj prawi pomocnicy oddali jesienią raptem 20 strzałów na bramkę przeciwników, w tym tylko 5 celnych. Tymczasem sam Ćwielong w tym samym okresie strzelał 31 razy, 13 razy zmuszając do interwencji bramkarzy!

Ruch stracił nie tylko piłkarza, ale też ważną postać w szatni. Ćwielong z racji doświadczenia był jednym z jej liderów, a przecież "niebiescy" to statystycznie jedna z najmłodszych drużyn w stawce. - Na pewno temu zespołowi przydałyby się wzmocnienia w postaci przynajmniej dwóch - trzech zawodników, którzy mogliby wejść do drużyny i podnieść jej jakość piłkarską, ale także wzmocnić ją swoimi charakterami. Potrzebujemy zawodników którzy mają swoje ligowe obycie i piłkarskie doświadczenie. Nie takich, którzy u nas będą tego doświadczenia nabierać, ale takich, którzy będą się nim dzielić - mówił tuż przed końcem roku Waldemar Fornalik, który jeszcze nie wiedział, że wiosną będzie pracował bez jednego ze swoich kluczowych graczy. Dziś wśród zawodników z pola ma ledwie trzech "panów po 30-tce" - Rafała Grodzickiego, Łukasza Surmę i Marcina Kowalczyka.

- Dla drużyny to bardzo duży cios, bo Piotrek był jesienią jednym z wyróżniających się zawodników. Pomógł nam w wielu meczach i wielka szkoda, że od nas odchodzi. Z drugiej strony można powiedzieć: całe szczęście, że go mieliśmy chociaż przez te pierwsze pół roku. Kilka punktów udało się dzięki niemu zdobyć. Kiedyś jeden trener powiedział: nie ma ludzi niezastąpionych, są ludzie, których ciężko zastąpić. Piotrka będzie właśnie ciężko zastąpić, ale mam nadzieję, że trener Fornalik wymyśli coś, żeby ten ubytek załatać - skomentował rozstanie Ćwielonga kapitan Ruchu, Rafał Grodzicki.
 
W ocenach decyzji Ćwielonga podzieleni są chorzowscy kibice. Dla publiki przy Cichej był idolem, teraz wielu uważa, że 30-latek który często podkreślał swoje przywiązanie do barw Ruchu zostawił "swój" klub w najtrudniejszym momencie. Ci bardziej wyrozumiali z osądem wolą się wstrzymać.


- Nie chcę za dużo mówić na temat tej kwestii. Tą decyzję podjął Piotrek i nie ukrywam, że jestem tym rozczarowany. Myślałem, że tacy zawodnicy jak on, którzy się tu wychowali i są kojarzeni z tym miejscem, pociągną zespół do przodu. Tak nie było - ucinał temat Waldemar Fornalik.

autor: Łukasz Michalski

Przeczytaj również