ROW zaczął od falstartu. "Gonimy rywali już od samego początku"

05.09.2018
Sytuacja w ROW-ie 1964 Rybnik wciąż nie jest za wesoła. Co prawda podopieczni Rolanda Buchały nie przegrali trzech ostatnich spotkań, ale na tę passę składają się tylko mecze zremisowane, w których rybniczanie nie byli w stanie utrzymać jednobramkowego prowadzenia. Mimo tego przy Gliwickiej zachowają sporą dozę optymizmu i jak zapowiada obrońca i najlepszy strzelec ROW-u, Jan Janik, jego zespół powalczy o przełamanie na terenie lidera. 
Rafał Rusek/Press Focus
Rzuty karne mogą dać króla strzelców
Mało kto się spodziewał, że po ośmiu kolejkach drugoligowego sezonu, najlepszym strzelcem ROW-u 1964 będzie obrońca. Bardziej zaskakujący może być fakt, że Jan Janik przez ostatnie 10 lat występów w rybnickim klubie tylko dwa razy skierował piłkę do siatki, a na początku obecnych rozgrywek objawił się jako bezwzględny egzekutor rzutów karnych. W dotychczas 7 rozegranych spotkaniach, 28-latek już czterokrotnie wpisał się na listę strzelców (3 razy w 2. Lidze, raz w Pucharze Polski) i dzięki temu zapewnił swojej ekipie trzy remisy z rzędu. Pół żartem pół serio, ale być może taka skuteczność da Janikowi w przyszłości tytuł... króla strzelców. W końcu w sezonie 2016/2017 po laur ten sięgnął Łukasz Pietroń z Olimpii Elbląg, na którego dorobek składały się niemal tylko rzuty karne. - Jest to dla mnie całkowicie nowa sytuacja, ale to fajne uczucie pomagać kolegom w taki sposób. Wcześniej miałem na boisku całkowicie inne zadania, jednak sam nie skupiam się na swoim indywidualnym dorobku i wyłącznie chce, by moja drużyna miała na swoim koncie jak najwięcej punktów – przyznaje Jan Janik w rozmowie z naszym portalem.
 
Wspomnianych punktów ROW na razie nie ma zbyt wiele. W ośmiu spotkaniach tego sezonu podopieczni Rolanda Buchały i Dariusza Sieklińskiego tylko raz sięgnęli po zwycięstwo i w ligowej tabeli plasują się tuż nad strefą spadkową. Taki wynik z pewnością jest uznawany w Rybniku za spore rozczarowanie. -  Na pewno każdy inaczej wyobrażał sobie ten początek. Po porażkach w pierwszych 3 meczach zostaliśmy zmuszeni do gonienia reszty drużyn już na samym początku ligi. Oby seria meczy bez porażki, którą aktualnie notujemy, trwała jak najdłużej. Jak dołożymy do niej zwycięstwa to wierzę, że wejdziemy na właściwe tory – dodaje 28-letni obrońca. 
 
Rozczarowanie może być o tyle większe, że w klubie nie doszło np. do sporej rewolucji kadrowej. Zespół co prawda stracił kilka ważnych ogniw (m.in. Dawida Kalisza, Dawida Gojnego czy Sebastiana Musiolika, którzy zasilili kluby z zaplecza Ekstraklasy), ale władze rybnickiej drużyny postarały się o odpowiednie zastępstwa. Z tego powodu pozyskano m.in. skutecznego w minionym sezonie Piotra Okuniewicza z Gryfa Wejherowo, ale na razie nowe nabytki zaliczają w Rybniku twarde lądowanie. -  W zespole doszło do kilku zmian - odeszło paru zawodników,  którzy w zeszłym sezonie stanowili o sile naszej drużyny, tak jak wspomniany już Seba Musiolik czy bardzo doświadczeni Mariusz Muszalik i Mariusz Zganiacz. Klub sprowadził oczywiście w ich miejsce następnych i choć dopiero ci piłkarze dopiero wchodzą do zespołu, to na pewno robią wszystko aby nam pomóc. Jeżeli chodzi o Piotrka to jestem pewny, że to kwestia czasu aż zacznie strzelać dla nas bramki – przyznaje obrońca, aktualnie wyręczający ofensywnych zawodników ze zdobywania goli.

1:0 do przerwy nie daje pewności
Dorobek punktowy klubu mógł być wyższy, jednak zawodnikom drugoligowca brakowało szczęścia i koncentracji w decydujących momentach. W trzech ostatnich meczach rybniczanie schodzili bowiem na przerwę z wynikiem 1:0, ale w żadnym przypadku nie udało się utrzymać tego prowadzenia do końca i zamiast dziewięciu zdobytych punktów, ROW zapisał na swoim koncie tylko trzy oczka. Szczególny niedosyt kibice mogli odczuwać po sobotnim pojedynku z Pogonią, gdy siedlczanie wyrównali stan rywalizacji dopiero w 94. minucie. Niezadowolenie było o tyle większe, ponieważ zawodnicy gości nie przypominali drużyny, która jeszcze kilka dni wcześniej była w stanie rozgromić Gryfa Wejherowo aż 7:2. 
 
- Nie da się ukryć, że brakuje nam "dowiezienia" wyniku. Analizujemy to razem ze sztabem szkoleniowym i staramy się eliminować powstałe błędy. A jeżeli chodzi o Pogoń, to pamiętam że w meczu, poprzedzającym nasz bezpośredni pojedynek, mogła strzelić swoim przeciwnikom z kilka goli więcej. Dlatego tym bardziej byliśmy w szoku, że kilka dni później ten sam zespół nie stworzył sobie zbyt wielu okazji. Na pewno mecz z Pogonią strasznie nas boli, ponieważ byliśmy w nim po prostu drużyną lepszą. Od początku wręcz bezbłędnie realizowaliśmy założenia taktyczne, jakie dostaliśmy od trenera i przeciwnik nie miał żadnych sytuacji. Długo siedziała w nas ta strata punktów, ale teraz skupiamy się już tylko na kolejnych meczach – dodaje doświadczony defensor.

 
Na razie największym przekleństwem dla zawodników ROW-u jest konieczność odrabiania wyniku. Do tej pory zespół z Rybnika nie zdobył ani jednego punktu w momencie, gdy to ich rywale jako pierwsi otwierali wynik bezpośredniego spotkania. - Nikomu nie jest łatwo gonić wynik, ale niekiedy tak się mecz układa, że po prostu tak trzeba. W tamtym sezonie pokazaliśmy jednak, że potrafimy to robić, a i w tym już pokazaliśmy wolę walki i determinację. W meczu z Widzewem co prawda straciliśmy jednobramkowe prowadzenie, ale w końcówce strzeliliśmy bramkę na 2:2 za sprawą Krystiana Kujawy, dzięki czemu urwaliśmy punkty faworytowi – przypomina 28-latek. 

Starcie z liderem przedsmakiem do dalszych emocji
Aktualnie rybniczanie notują passę trzech meczów bez porażki, jednak złośliwi zapewne przypomną, że na tę serię składają się tylko trzy remisy. Podopieczni Rolanda Buchały z pewnością postarają się o powrót na zwycięską ścieżkę, ale w najbliższą sobotę czeka ich wyjątkowo trudne zadanie. W końcu drużyna ROW-u pojedzie do Tarnobrzegu na mecz z Siarką, która do tej pory przegrała tylko jedno spotkanie i zasłużenie piastuje pozycję lidera. Na niekorzyść ROW-u działa również fakt, że podopieczni Włodzimierza Gąsiora zanotowali na swoim stadionie komplet zwycięstw i przy okazji nie stracili jeszcze gola. - Mamy ogromny szacunek do naszego najbliższego przeciwnika – w końcu nie byle kto może być liderem ligi. Wiemy, że czeka nas trudne spotkanie, ale właściwie które takie nie jest? Pokazywaliśmy już nie raz, że potrafimy grać takie mecze i sprawiać psikusy faworytom, więc na pewno w sobotę zagramy o pełną pulę! - zapowiada Janik.
 
Mecz z Siarką będzie jednak przedsmakiem przed emocjami, jakie czekają na piłkarzy i kibiców ROW-u w tym miesiącu. W końcu pod koniec miesiąca do Rybnika najpierw przyjedzie ekstraklasowa Cracovia (w ramach 1 rundy Pucharu Polski), a kilka dni później na stadionie przy Gliwickiej zamelduje się chorzowski Ruch. - Bardzo cieszymy się, że będziemy mogli się sprawdzić na tle mocnej drużyny z Ekstraklasy. To zawsze jest wielką radochą dla zawodników, jak i kibiców. Co do meczu z Ruchem, to wiadomo że na te derby wszyscy czekamy. Dawno nie było okazji spotkać się na boisku z drużyną z Chorzowa. Dzięki takim meczom liga staje się ciekawsza – w ogóle uważam że w tym sezonie nasze rozgrywki są wyjątkowo mocne i będą emocjonować wszystkich do końca. Niemniej dzień 30 września będzie piłkarskim świętem, na które w Rybniku wszyscy czekali – kończy obrońca drugoligowca. 
źródło: własne/sportslaski.pl
autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również