Legenda "Górali" kończy karierę. Jak zapamiętamy "Kołka"? [VIDEO]

06.01.2017
Słynna piosenka grupy Perfekt mówi, że "trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść". Słowa do serca wziął sobie Dariusz Kołodziej, który w miniony czwartek skończył swoją przygodę z profesjonalnym futbolem. Jak zostanie zapamiętany w Bielsku i czy decyzja 34-latka została podjęta słusznie?
Rafał Rusek/PressFocus
Choć piłkarz swoje pierwsze kroki w profesjonalnym futbolu stawiał w rodzinnym Krakowie, a także zaliczył roczną przygodę w zabrzańskim Górniku,  i tak większość kibiców kojarzy go tylko z  gry w bielskim Podbeskidziu. Właśnie w Bielsku-Białej pomocnik spędził najlepsze lata swojej kariery i przez blisko 10 sezonów zdołał rozegrać ponad 200 meczów w „czerwono-biało-niebieskich” barwach. Bielska drużyna osiągała swoje największe sukcesy, na czele z awansem do Ekstraklasy w 2011 roku i dwukrotnym udziałem w półfinale Pucharu Polski, właśnie wtedy, gdy posiadała w składzie popularnego „Kołka”. Piłkarz ten miał wymierny udział w tych sukcesach i z pewnością dzięki temu zapewnił sobie dożywotni szacunek u kibiców „Górali”. Co należy jednak najbardziej zapamiętać z przygody Kołodzieja z Podbeskidziem?
 
Piłkarz zaczął swoje występy w Bielsku dokładnie 30 lipca 2005 roku, kiedy pojawił się na placu gry w meczu w Sosnowcu z tamtejszym Zagłębiem. Kołodziej rozegrał cały mecz, jednak nie przyniósł szczęścia  „Góralom”, którzy ostatecznie przegrali 1:2. Początek tamtego sezonu był dla klubu fatalny, tak samo jak dla głównego bohatera tego tekstu, bowiem ten już w 4. kolejce ligowej (w meczu z Heko Czermno) skręcił staw skokowy i musiał odczekać kilka tygodni przerwy, by całkowicie wrócić do zdrowia. Ostatecznie Podbeskidzie w sezonie 2005/2006 potrzebowało barażów, by utrzymać się w lidze na następną ligową kampanię, a „Kołek” zagrał w 31 spotkaniach we wszystkich rozgrywkach, 22 razy pojawiając się na boisku od pierwszej minuty. Sezony mijały, a pomocnik stawał coraz ważniejszą postacią drużyny, a chyba najlepszy dla piłkarza okazał się sezon 2007/2008. Wówczas Kołodziej był najlepszym strzelcem całego zespołu i z 14 golami na koncie przegrał rywalizację o tytuł króla strzelców jedynie z.. Robertem Lewandowskim, Sławomirem Peszko i Marcinem Wachowiczem. Swoją znakomitą postawą zapracował na transfer do wspomnianego wcześniej Górnika Zabrze, jednak po spadku tej drużyny na zaplecze Ekstraklasy dość szybko wrócił pod Klimczok i ponownie zasilił Podbeskidzie.
 
We wszystkich oficjalnych meczach w bielskiej drużynie, ofensywny pomocnik zdołał strzelić aż 43 gole i wiele z nich została zdobyta po strzałach z dalszej odległości. Właśnie słynne próby z  dystansu, oddawane zazwyczaj lewą nogą, były domeną 34-latka. W sezonie 2010/2011 Podbeskidzie zawzięcie walczyło o promocję do najwyższej klasy rozgrywkowej, jednak w meczu z Odrą wszystko szło „Góralom” jak po grudzie i drużyna, prowadzona wówczas przez Roberta Kasperczyka, przegrywała z ligowym outsiderem 1:0 po bramce Tomasz Stolpy. Wówczas sprawy w swoje nogi wziął pomocnik, który w przerwie zastąpił Piotra Komana i dwoma golami zapewnił bardzo cenne 3 punkty. Szczególnie  drugie trafienie mogło zachwycić stałych bywalców stadionu przy ulicy Bogumińskiej, bowiem „Kołek” uderzył z rzutu wolnego piłkę na tyle precyzyjnie, że bramkarz stanął jak wryty i  mógł tylko popatrzeć, jak futbolówka wpada w lewy, dolny róg bramki. 

Choć piłkarza na swoim koncie zapisał wiele efektownych goli w oficjalnych meczach, nie sposób zapomnieć o jego bramce w sparingowym meczu z rumuńskim Pandurii Targu Jiu. W lutym 2015 roku, podczas obozu przed zbliżającą się rundą wiosenną sezonu 2014/2015, Kołodziej popisał się uderzeniem z rzutu wolnego z około 35 metrów i z pewnością wprawił tym samym wszystkie osoby, oglądające sparing, w zdumienie. No, może poza komentatorem tamtego spotkania w telewizji internetowej, bowiem w jego głosie nie było usłyszeć jakichkolwiek emocji.

 
Rzadko jednak bywa by na wizerunku piłkarza nie było jakiejkolwiek rysy i takowa powstała także u sympatycznego 34-latka. Pod koniec lutego 2012 roku, Kołodziej został zawieszony na rok w prawach zawodnika z powodu udziału w aferze korupcyjnej. We wrześniu rok wcześniej, Kołodziej został zdyskwalifikowany przez Wydział Dyscypliny za korupcyjną recydywę, której dopuścił się podczas gry w Hutniku Kraków i bielskim Podbeskidziu. Piłkarz odwołał się od tej decyzji i mógł występować w rozgrywkach, jednak po pewnym czasie sprawa została definitywnie rozstrzygnięta.
 
- W sprawie Kołodzieja Trybunał Związkowy w całości oddalił odwołanie złożone przez zawodnika. Utrzymana została decyzja Wydziału Dyscypliny – mówił wówczas przewodniczący Związkowego Trybunału Piłkarskiego, Włodzimierz Głowacki. 
 
Po odcierpieniu wyznaczonej kary Kołodziej wrócił do profesjonalnego uprawiania sportu i znowu znalazł się w kadrze Podbeskidzia. Nie dało się ukryć, że nie posiadał już tylu sportowych atutów, co wcześniej. Pozostał w klubie nawet po spadku, jednak w minionej rundzie w 1. Lidze pojawił się tylko raz w wyjściowym składzie drużyny TSP (w przegranym 0:2 meczu z GKS-em Katowice). Zazwyczaj gdy pomocnik pojawiał się już na placu gry, nie wnosił do gry Podbeskidzia właściwie nic i trudno było sobie wyobrazić, że ten zawodnik jeszcze kilka lat temu decydował o sile ofensywnej „Górali”. Często próbował jeszcze swoich sił z uderzeń z dystansu, jednak te zazwyczaj lądowały w trybuny stadionu, bądź w przypadku rzutów wolnych – kończyły się trafieniem w mur przeciwnika. 
autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również